71. Zawieszenie

488 30 333
                                    

Meredith

       To był impuls. Moment, w którym usłyszałam kolejny grzmot. Kiedy na własne oczy zobaczyłam piorun z impetem uderzający w ziemię. Choć wiedziałam, że na sto różnych sposobów mogłam przydać się tym, którzy ucierpieli przez śmierciożerców, czy nawet przez rozkręcającą się burzę, wróciłam do podstawowej zasady: nikomu nigdy więcej nie pomogę, jeśli sama będę martwa. Czując, jak cała się trzęsę, sięgnęłam po wstążkę i wyszarpnęłam ją z kieszeni, wierząc, że wszyscy, którzy powinni uciekać, zrobią to bezzwłocznie. Taki był plan. Wszystko się udało. Bellatriks zginęła, nikt jednak nie przewidział tego, jak tragiczne wydarzenia poprzedzą jej śmierć.

       Działałam zgodnie z planem, który zakładał ucieczkę. Nie powinnam mieć żadnych wyrzutów sumienia, a mimo to, z ciężkim sercem aktywowałam świstoklik. Chciałam już zobaczyć, czy moi bliscy są bezpieczni... czy Syriuszowi nic nie jest, bo nie widziałam go od początku całej akcji. Ostatnim, co dostrzegłam, zanim poczułam charakterystyczne szarpnięcie w okolicach pępka, był piorun uderzający w środek jeziora. Wszystko utonęło w dźwięku potężnego grzmotu, który nastąpił chwilę wcześniej. Zacisnęłam powieki, a kiedy z powrotem je otworzyłam, zdałam sobie sprawę, że upadłam na kolana po środku czyjegoś salonu, a moje nogi dotykają miękkiego dywanu. Kilka razy głęboko zaczerpnęłam powietrza z zamiarem podniesienia się, ale zanim zdołałam to zrobić, wokół mnie dosłownie się zakotłowało. Do pomieszczenia wpadło kilka osób, ale nie poświęciłam im zbyt wiele uwagi, bo tuż obok zmaterializowali się James, Syriusz i Elisa.

        Krzyknęłam cicho, odskakując w ostatniej chwili, nim Syriusz uderzył o mnie plecami. Zamarłam, widząc, że jest związany. Przeniosłam wzrok na Jamesa, który wyglądał jakby co najmniej spadł ze schodów i na Elisę, która po upadnięciu na czworaka, nie była w stanie się z nich podnieść. Wszelkie pytania zamarły mi na ustach, zająknęłam się, zaciskając palce na torbie, która jakimś cudem nadal była przewieszona przez moje ramię. Syriusz dyszał wściekle i w tej samej chwili, w której James się zatoczył, próbując wstać, zobaczyłam krew spływającą po jego boku. Zrobiłam krok w jego stronę z przerażeniem dostrzegając, że w jego ciele tkwi ostry odłamek czegoś, co wyglądało jak porcelana. W tej samej chwili odskoczyłam, bo Syriusz wierzgnął nogami i kopnął Rogacza na tyle mocno, że poleciał na ścianę. Uderzył w nią tym bokiem, w którym tkwiło to cholerstwo. Aż zesztywniał z bólu, a jego twarz ze zwyczajnie bladej zrobiła się szara.

        — Nie — jęknęła Elisa, próbując powstrzymać Syriusza, ale nie była w stanie wycelować w niego różdżką. Próbowałam zrozumieć, co się dzieje, ale z marnym skutkiem. Dopiero, kiedy Syriusz na mnie spojrzał, dotarło do mnie, co widzę w jego oczach. Nienawiść, pustkę. Bezdenną wściekłość, której niczym nie dało się wytłumaczyć.

        Jęknęłam, kiedy w końcu pojęłam, co się stało. W tej samej chwili Syriusz kompletnie wydostał się z krępujących go lin, które poluzował swoim szarpaniem i znowu skierował wściekły wzrok na Jamesa, który nie był już w stanie się przed nim obronić. Nim zdążyłam zareagować, zrobił to ktoś inny. Syriusz nie zdołał zrobić nawet kilku kroków, bo zaklęcie odrzuciło go z ogromną siłą na przepiękny, zdobiony kominek. Z impetem uderzył głową i plecami o kamienną nawierzchnię. Drgnęłam, słysząc głuchy dźwięk uderzenia, które musiało porządnie go ogłuszyć, bo usiadł ciężko na ziemi.

        — Proszę przestać! — krzyknęłam, w końcu odzyskując głos. Choć Łapa nie był w stanie się podnieść, wpadłam między niego, a kogoś, kto rzucał zaklęcie. — On nie jest sobą, zaczarowali go!

        — Domyśliłem się — odparł wysoki, postawny mężczyzna. Na oko był w wieku mojego ojca. Za jego plecami czaiła się kobieta, również celująca różdżką w Syriusz i jeszcze jeden mężczyzna, dużo młodszy i najbardziej zaskoczony całą sytuacją. Nie dając im czasu ani sposobności do dalszego powstrzymywania Syriusza, gdyby ten jednak dał radę wstać, pospiesznie wyczarowałam grube sznury. Może związałam go odrobinę za mocno, ale nie mogłam pozwolić, by znowu się wydostał.

OraveritisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz