1.

2.1K 81 4
                                    

Piwnica śmierdziała stęchlizną i spaloną elektryką. Niski sufit i ściany pomalowane były białą, schodzącą w wielu miejscach farbą, a z podłogi odstawały warstwy gumolitu. Nic jednak nie wryło się w moją głowę bardziej niż te obskurne, małe pomieszczenie. Było ostatnią rzeczą, którą widziałam przed zamknięciem oczu i pierwszą po ich otwarciu. Całkowicie straciłam poczucie czasu. Nie miałam świadomości pory dnia, godziny, czy tygodni, które tu spędziłam. Wszystkim co znałam była tylko ta ciasna, duszna piwnica i odpychająca, chuda twarz.

-Heide - nosowy, charczący głos powodował samoistny wyrzut adrenaliny w moim ciele. - Heide!

Z trudem otworzyłam oczy, natrafiając na błękitne tęczówki. Usta Rogera były rozchylone, ukazując rząd równych choć niekompletnych zębów. Do katalogowego uśmiechu brakowało mu lewego kła, którego puste miejsce przyprawiało mnie o dreszcze.

-Musimy coś nagrać - poinformował po redbrasku mężczyzna.

Mówił prawie bez akcentu. Dla każdego mógłby brzmieć jak rodowity Redbrańczyk, mnie nie mógł jednak nabrać. Wiele razy słyszałam, jak mężczyzna rozmawia z kimś przez telefon. Za każdym razem robił to w ukryciu, myśląc, że go nie słyszę. Wtedy bez skrępowania i bez najmniejszego błędu używał jednak alberskiego. To był jego ojczysty język.

-Jaki mamy dzień? - wycharczałam w międzynarodowym, czując jak zdarte od krzyków gardło piecze.

Roger się uśmiechnął. Odgarnął cienkie włosy w kolorze siana, poprawiając na sobie luźną marynarkę. Nie miał na sobie foliowego fartucha. Oznaczało to, że tym razem nie zamierzał się posunąć do niczego, co mogłoby zabrudzić mu ubranie. Wcale jednak nie oznaczało to, że nasze spotkanie przebiegnie bezboleśnie.

-Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć - odparł po redbrasku, pogłębiając uśmiech.

-Chociaż porę dnia - szepnęłam, z trudem nabierając powietrza.

Mężczyzna tylko pokręcił głową. Nachylił się w moją stronę zrównując nasze twarze.

-Wiesz, że to taki fajny dodatek - wyszeptał. - Pomyśl tylko, o ile gorsza byłaby zabawa, gdybyś wiedziała jak długo już ona trwa?

Odruchowo zamknęłam powieki, starając się uciec od widoku Dominata. To była moja jedyne wyjście. Przywiązane do krzesła kostki, unieruchamiały moje nogi, a skrępowane za plecami nadgarstki blokowały każdy inny ruch. Mimo to, nawet gdybym była całkowicie wolna, nie miałabym siły uciec. Moje ciało było wielką plątaniną siniaków i ran. Bolał mnie każdy mięsień i każdy fragment skóry. Nie potrafiłabym choćby podnieść się z zajmowanego krzesła.

-Nie! Nie! Nie! - Powtórzył Roger, kładąc dłoń na moim policzku.

Jego palce przesunęły po moich brwiach, niemal siłą rozwierając powieki. Skrzywiłam się, próbując włączyć z mężczyzną, ale tamten był silniejszy.

-Nie możesz zemdleć - jego słowa stały się stanowcze. - Musimy najpierw coś nagrać.

Z trudem uniosłam głowę, obserwując jak Roger daje dłonią sygnał. Zza jego pleców wyłonił się wysoki, postawny Dominat. Jego również znałam. Popielate włosy i wiecznie nieobecne spojrzenie dodawały mu delikatności nie pasującej ani do przynależności, ani monstrualnej sylwetki. Trzymana w jego ogromnych dłoniach kamera, przypominała dziecięcą zabawkę, którą mógł zmiażdżyć jednym zaciśnięciem palców.

Moje mięśnie spięły się, a ciało zastygło. Kamera nigdy nie oznaczała nic dobrego. Była synonimem bólu, który miał się pojawić.

-Powiem wszystko - załkałam, uprzedzając Rogera. - Powiem...

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz