69.

1.4K 67 21
                                    

Firany trzepotały na wietrze niczym półprzezroczyste żagle. Nieskazitelnie białą komnatę wypełniało światło wpadającego przez podłużne okna światła. Promiennie porannego słońca rozpraszały się po całym pomieszczeniu, drażniąc moje zamknięte spuchnięte powieki. Leżałam w wielkim pustym łóżku, czując jak pulsujący ból rozrywa moją czaszkę, a ciężkie kończyny przyszpilają mnie do materaca.

I na co było ci te picie? - przeklęłam samą siebie, przełykając ciężką, gorzką ślinę.

Coś uderzyło o posadzkę obok mnie. Drgnęłam. Kroki przeniosły się po pokoju, a ja uniosłam wzrok, mając nadzieje, że tylko mi się przesłyszało.

Nie pamiętałam większości kolacji. Nie pamiętałam, jak wróciłam do pokoju, ani czy to był właściwy pokój. Nie wiedziałam, jak zareagował mój Dominat. Nie miałam pojęcia, jakie konsekwencje na mnie czekały. Dlatego też, gdy uniosłam wzrok i spotkałam się z chłodnym spojrzeniem Kraiga, poczułam, że mój żołądek ściska się gwałtownie.

-Chyba nie będziesz znowu rzygać? - rzucił ochroniarz, unosząc ze zrezygnowaniem brew.

-Znowu? - wychrypiałam, mając wrażenie, że moje gardło pokryte jest ropiejącymi wrzodami.

Dominat nie odpowiedział. Wyciągnął w moją stronę wypełnioną przezroczystą cieczą szklankę. Szybko ujęłam naczynie, wlewając sobie jego zawartość do ust. Wystarczyło jednak, że płyn dotknął mojego języka, bym skrzywiła się uginając w pół.

-Czy to... - urwałam, tłumiąc mdłości.

Kraig uśmiechnął się szeroko.

-Elektrolity- mruknął, nie kryjąc rozbawienia moją reakcją. - I coś co postawi cię na nogi. Jego Wysokość się o ciebie martwił.

-Gdzie on jest? - zapytałam, z obrzydzeniem spoglądając na szklankę.

Ochroniarz skrzyżował ręce na piersi, rozglądając się ostrożnie po pomieszczeniu.

-Wyszedł. Kazał mi cię pilnować, dopóki nie wróci.

-Jest zły? - szepnęłam, zaciskając palce na zimnym szkle.

Mężczyzna nie odpowiedział. Uśmiechnął się za to szeroko, nie próbując nawet wysilić się na udawane współczucie.

-Naprawdę nic nie pamiętasz? - zapytał po chwili, pełnym niedowierzania tonem.

Pokręciłam głową, co szybko okazało się być błędem. Ochroniarz skomentował to głośnym prychnięciem.

-Powinnaś się doprowadzić do porządku - polecił, trącając nogą owinięta dookoła moich kostek pościel. - Od kilkunastu minut powinnaś być na śniadaniu.

Przełknęłam ślinę, czując jak oblewa mnie zimny pot.

-Śniadaniu? - pisnęłam. - Nie wiem, czy to dobry pomysł...

Kraig przewrócił oczami. Wskazał zdecydowanie na trzymaną przeze mnie szklankę, jakby przygotowana przez niego mikstura miała rozwiązać wszelkie moje problemy.

-Śniadaniu bez Dominatów - mruknął, uspokajając. - Uwierz mi, wszyscy wyglądają i czują się jak ty. Nie bez powodu Ulegli mają zakaz picia.

Moje policzki zrobiły się czerwone, ale ja nie wiedziałam, czy bardziej z powodu złości, czy wstydu. Nie ośmieliłam się jednak odezwać. Odstawiłam pustą szklankę na stolik nocny, starając się nie zaplatać w białe prześcieradło. Własne ruchy były niezgrabne i sztywne, a świat dookoła wirował i wydawał niestabilny.

-Nie wiem, czy dam radę tam dojść - szepnęłam, łapiąc się za głowę.

Ochroniarz westchnął głośno.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz