Kraig nie zamierzał ulec moim prośbą. Jego spojrzenie było równie nieustępliwe, co poirytowane. Szedł w stronę limuzyny, wciskając mi na głowę czapkę z daszkiem. Myślał, że ta ochroni mnie przed wzrokiem zaciekawionych przechodniów, jednak mylił się.
-Lekarz powiedział, że jestem całkowicie zdrowa - zaprotestowałam, plując wciśniętym do ust kosmykiem. - Możemy tam podjechać. Tylko na sekundkę. Zapytałabym się...
-Nie - równie wylewna, co emocjonalna odpowiedź mężczyzny mnie nie zaskoczyła. - Miałem zawieść cię do lekarza, na kontrolę. Kontrola się odbyła, a więc i my wracamy.
-Rozkaz nie zakazywał wstąpić nigdzie pomiędzy - rzuciłam zaczepnie, ale ochroniarz mnie zignorował.
Zasłonił mnie przed wzrokiem zaciekawionej grupki Dominatów, którzy szepnęli, spoglądając w moją stronę. Dopiero po chwili zrozumiałam, że ich uwaga wcale nie była poświęcona mi.
Kilka metrów od nas stała czarna limuzyna. Matowy lakier i pilnujący drzwi ochroniarz jednoznacznie wskazywały, do kogo należy samochód. Toll i Miranda mieli czekać na nas pod kliniką. Kraig zabronił dziewczyna wejść do środka i wiedziałam, że ten zakaz wcale nie był przypadkowy. Najwyraźniej mężczyzna dbał o to, by Uległa nie dowiedziała się o prawdziwym celu mojej wizyty w lecznicy.
Dziewczyna jednak wcale nie zamierzała zostać w pojeździe. Stała tuż przy otwartych drzwiach, torturując przy tym Tolla. Towarzyszący jej Dominat, miał na nosie ciemne okulary. Jednak nawet prze nie mogłam bezbłędnie rozszyfrować wyraz, który malował się na zniesmaczonej twarzy.
-Dlaczego stoicie na widoku? - zapytał z wyrzutem Kraig.
Toll rozłożył ręce. Spośród wszystkich ochroniarzy króla, on był zdecydowanie najłagodniejszy i najmilszy. Podczas, gdy jego towarzysz, po prostu wrzuciłby Mirandę do samochodu, ten pozwolił jej prażyć się promieniach słońca.
-Było mi gorąco - wyjaśniła Miranda, unosząc jednortzy kubek z sieci popularnej kawiarnii. - I chciało mi się pić.
Zerknęłam na dziewczynę, a na samo wspomnienie jej słów przeszedł mnie dreszcz.
-Jeśli chcesz udawać, rób to chociaż mądrze - prychnęłam bez zastanowienia, spoglądając w bursztynowe tęczówki. - Nie wmówisz mi, że na dworze będzie ci chłodniej niż w klimatyzowanym samochodzie. Na dodatek pijesz kawę! Gorącą kawę!
Dziewczyna drgnęła. Uśmiechnęła się szeroko, choć sztucznie. Miałam wrażenie, że najchętniej chlusnęłaby mi zawartością kubka na twarz. Zamiast tego jedynie skoczyła w moim kierunku, rozsiewając wokół siebie aromat świeżo parzonej kawy.
-To ty jesteś mistrzem kłamstw - syknęła, poprawiając założone na głowę ciemne okulary. - Jak przystało na szpiega i kundla...
-Dosyć - ostry ton Kraiga, sprawił, że obie zastygłyśmy.
Ochroniarz był poważny. Zasłaniające jasne oczy szkła, wcale nie odejmowały mu stanowczości. Mimo tego nie był jednak skupiony na nas. Widziałam, jak nieustannie patroluje parking, obserwując nielicznych przechodniów.
Plac przed kliniką, był oddzielony płotem od ulicy. Wielka, czarna i zalana słońcem patelnia byłaby istną katuszą do stania, czy spędzania czasu. Prywatna lecznica, nie była również miejscem, gdzie wpuszczono by wszystkich. Limuzyna i zbyt wylewana Miranda skutecznie zadbała jednak o to, by parking stał się wystawiającą atrakcyjne przedstawienie sceną.
-Do samochodu - rozkazał mężczyzna.
Mirandą odwróciła się lekko, spoglądając w stronę limuzyny. Nie zrobiła jednak kroku. A ja nie zamierzałam być pierwsza.