36.

1.3K 64 8
                                    

Oparłam się plecami o ścianę szkolnej toalety. Aksel zmrużył zielone oczy, a przez kolor jego twarzy, odnosiłam wrażenie, że zaraz zemdleje. Czułam, jak moje dłonie drżą, a napięta atmosfera wypełnia całą łazienkę. Kapiąca z kranów woda i poruszający niedomkniętym wiatrem wiatr zdawały się mieć tysiące decybeli.

-To może nic nie znaczyć - szepnął przyjaciel, kręcąc głową.

-Oczywiście, że może - jęknęłam, uderzając pięścią w ohydne, turkusowe kafle. - To pewnie przez to, że tyle schudłam.

Aksel przytaknął. Po jego twarzy przemknęła ulga, a on wypuścił głośno powietrze wachlując się dłonią.

-Poza tym, nie powinna mieć więcej objawów? - zapytał, próbując przekonać sam siebie. - Rzygać? Dużo jeść?

Zacisnęłam powieki.

-Chyba na to za wcześnie - mruknęłam rozedrgana, w głowie starając się policzyć minione tygodnie.

-Ale chyba powinnaś coś poczuć - w tonie chłopaka, zabrzmiało nie tyle pytanie, co nadzieja.

Oparłam się czołem o zimne płytki, nie przyjmując się brudnymi felgami. Musiałam się uspokoić. Musiałam złapać oddech, a nie panikować.

-Boli mnie brzuch i głowa - szepnęłam. - I jestem trochę zmęczona. Ale przecież to mogą być objawy zwykłej grypy albo osłabienia.

-Dokładnie - głos przyjaciela był nienaturalnie wysoki. - Twój organizm walczył o przetrwanie. Nie dbał o to, abyś zaszła w ciążę...

Moja dłoń, zasłoniła usta blondyna. Spojrzałam ostro na Uległego, krzywiąc się na sam dźwięk jego słów.

-Ciszej - syknęłam.

Przyjaciel rozejrzał się dookoła, całkiem jakby ktoś naprawdę miał zmaterializować się w kącie toalety. Choć z całych sił chłopak starał się ukryć swoje emocje, widziałam, jak na jego twarzy kłębią się przerażenie. Napięta sylwetka i znajoma zmarszczka na czole zdradzały to, co naprawdę czuł chłopak.

-Powiedziałaś komuś? - dociekł, odklejające moją dłoń od warg.

-Tobie - wypaliłam, wbijając spojrzenie w stopy.

Aksel wydął usta, poprawiając zsuwający się z ramienia plecak.

-Komuś z rodziny? - zapytał, a ja zdecydowanie pokręciłam głową.

-Nie mogę - wydusiłam, odsuwając się od chłopaka. - Nie mogę choćby o tym wspomnieć...

Moje stopy samoistnie odbiły się od krzywo ułożonej posadzki. Podeszwy uderzyły o kafelki, a ich echo przeniosło się po pomieszczeniu. Odepchnęłam się dłońmi od jednej ze ścian, ruszając w kierunku przeciwległej. Starałam się uspokoić. Oddychać. Zachować spokój. Jednak nie potrafiłam.

Myślałam, że nagranie było najgorszą rzeczą, która miała zdarzyć się mi podczas ostatnich dni. Jednak ono okazało się być niczym, w porównaniu z wątpliwością, która naszła mnie rano. Poczułam, że los znowu ze mnie zakpił. Uderzył mnie w twarz, zaciśniętą pięścią, pozostawiając wielką, piekącą ranę.

Nikt w szkole, nie zachowywał się już tak samo. Nikt, podczas minionych egzaminów, nie rzucił kpiącej uwagi. Nikt, nawet się nie zaśmiał. Każdy tylko patrzył. Z zainteresowaniem i politowaniem przyglądał biednej Uległej, którą skatowano w piwnicy. Uległej, która popłakała się pod ścianą, gdy usłyszała głos własnego prześladowcy. Nie byłam już tylko szpiegiem Redbrasu. Byłam zagadką. Osoba, która kolejny raz, mogła wywrócić przyszłość królewska do góry nogami.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz