-Hei, gdzie jesteś? - usłyszałam w telefonie głos Aksela.
Chłopak był zaskoczony, a raczej przerażony. A moje zdawkowe, przerywane szlochem wytłumaczenia, jedynie wpędzały go w panikę.
-Przed szkołą - wydusiłam, podpierając się barierki przy przejściu dla pieszych. - Dla Uległych.
Musiałam zobaczyć przyjaciela. Po prostu go przytulić. Wyrzucić z siebie cały, ukrywany od tygodni żal. Odkryć wszystko, co się zdarzyło. Każdy szczegół, myśl, zdarzenie. Reakcja Aksela jednak zamiast dodać mi otuchy, zasiała jedynie niepewność.
-Poczekaj tam - polecił chłopak. - Zaraz do ciebie przyjdę.
Aksel rozłączył się, lecz wcale nie zamierzałam go posłuchać. Odruchowo wsunęłam dłoń do kieszeni, w poszukiwaniu kartki z wierszem. Ścisnęłam kredowy papier i zboczyłam z chodnika, przechodząc przez pomalowano na różowo furtkę. Otaczające szkołę dla Uległych podwórze było dopasowane do uczniów i charakteru placówki.
Kolorowe huśtawki, duże przeznaczone do zabawy trawniki i stoły, przy których można było spędzać ciepłe dni, przywodziły na myśl miły park. Pamiętałam, jak z Akselem wiele razy biegaliśmy po zielonych trawnikach, przeklinając nudne lekcje. Wręcz czułam na twarzy wiatr, który rozwiewał wtedy moje włosy i słyszałam śmiech swojego przyjaciela. Tym razem nie czułam, choćby odrobiny dawnej beztroski. Swobody, za którą niesamowicie tęskniłam.
Powoli podążyłam wybrukowaną ścieżką, przyciskając do piersi drżące dłonie. Choć mój oddech nabrał normalnego tempa, to ciało nie przestawało się trząść. Wysuszone gardło paliło mnie przy każdym przełknięciu śliny, a spuchnięte oczy nie pamiętały nawet momentu, w którym zaczęłam a następnie skończyły płakać. Czułam się jak wielki bałagan. Złożona z bólu i upokorzenia kula, tocząca się w kierunku urwiska.
Sytuacja ze szkoły wydawała się niezwykle odległa. Krążyła jednak w mojej głowie, niczym nie dający o sobie zapomnieć koszmar. Wszyscy ujrzeli co zrobił mi Roger!
Przypomniałam sobie przejęte twarze uczniów, którzy pochylali się nade mną. Ich współczujący wzrok i dziwną niepewność na twarzy, kiedy nie wiedzieli nawet jak powinni na mnie patrzeć. Wszyscy w klasie zobaczyli to, czego wstydziłam się najbardziej na świecie. Zobaczyli mnie zakrwawioną, zapłakaną i błagającą o litość. Dostrzegli kruchą, rozbitą Uległą, której należała się jedynie łaska.
Nie tylko oni - ta myśl uderzyła mnie, wraz z kolejną. - Jeśli w akademii mieli te nagranie, to kto jeszcze je ma?
Mój żołądek ścisnął się, a z twarzy odpłynęła cała krew. Chciałam wiedzieć, kto za tym stoi. Kto postanowił, pokazać światu najbardziej upokarzającą i najboleśniejsza część mojego życia? Kto postanowił ponownie wysunąć na światło dzienne sytuacje, o której marzyłam zapomnieć?
-Hei! - ramiona Aksela objęły mnie mocno, przyciągając do pachnącego landrynkami i wanilią torsu.
Wtuliłam twarz w różową koszulkę, czując jak moje mięśnie rozluźniają się. Nie ogarną mnie jednak spokój, a niesamowita rozpacz. Brutalne uczucie, które szarpnęło moimi wnętrznościami, po raz kolejny każąc mi zanieść się szlochem.
-Widzieli nagranie - załkałam, z trudem wciągając powietrze. - Oni wszyscy...
-Hei... - głos mojego przyjaciela, był zdecydowanie zbyt poważny.
Z trudem uniosłam wzrok, od razu mrużąc powieki od ostrego, południowego słońca. Wyraz twarzy Uległego był jak cios. Zielone oczy lśniły smutno, a różowe wargi wykrzywiły przepraszająco.