-To nie ja, Wasza Wysokość - mruknął niewinnie Wódz. - Ja ją uratowałem. Gdyby nie moja pomoc i moi ludzie, którzy ją znaleźli, utonęłaby nurcie rzeki. To w moim pałacu opatrzono jej rany i zaopiekowano się. Tak jak mówiłem, była tu honorowym gościem.
Salę pochłonęła cisza. Siedzący po przeciwnych stronach władcy, spoglądali na siebie pozbawionym emocji wzrokiem. Niemy pojedynek przerażał mnie jednak o wiele bardziej niż jakiekolwiek groźby czy słowa. Twarz monarchy pozbawiona była jakichkolwiek emocji. Zdawał się być chłodny i obojętny, gdyby nie energia, którą emanował. Ta przenikała całą salę, wbijając w komórkę ciała mojego i otaczających nas ludzi.
-Heide - moje imię, w ustach monarchy, zabrzmiało całkowicie inaczej.
Nie było tych ludzi. Nie było pałacu i obroży na mojej szyi. Był tylko on i ja.
-Kto ci to zrobił? - Zapytał, w orzechowe oczy zalśniły.
Popatrzył prosto na mnie, a cały dotychczasowy gniew zniknął z orzechowych tęczówek. Zastąpiło go coś czego opisać nie potrafiłam. Mój umysł zaniemógł. Mózg drgał, trząsł się i miotał. Nie byłam w stanie stać. Nie mogłam tkwić w miejscu, kiedy on był tak blisko. Musiałam pobiec. Znaleźć się przy mężczyźnie.
Ostrożnie otworzyłam usta, pragnąc odpowiedzieć. Stojący bliżej mundurowy złapał kraniec mojej obroży, całkiem jakbym zamierzała nie tyle si odezwać co kogoś zabić.
-Niech Ekscelencja powie swojemu psu, żeby ją puścił - warknął monarcha, zachowując spokojny, choć twardy ton.
Doskonale wiedziałam jednak, że mężczyzna tylko udaje opanowanie. Dominat potrafił zachować je zawsze. Od samego początku naszej znajomości pozostawał chłodny i wyrachowany, w każdej sytuacji. Z jednym wyjątkiem, a tym wyjątkiem byłam ja.
Wódz uśmiechnął się pod nosem, dając sygnał trzymającemu mnie oficerowi. Mundurowy puścił mnie, lecz jego sztywne ruchy wskazywał, na to że zrobił to z niechęcią. Odruchowo odskoczyłam od mężczyzny, dotykając palcami szyi. Zimny metal obroży chłodził moją rozgrzaną od emocji skórę, wywołując u mnie chęć płaczu.
-Zdejmcie jej to - tym razem mój Dominat nie zwrócił się do Wodza.
Zobaczyłam jak zza jego pleców wyłania się dwójka ochroniarzy. Rozpoznałam jasne oczy i znajome zmarszczone czoło Kraiga. Nim mężczyzna choćby jednak drgnął do rozmowy wtrącił się dyktator.
-Mówiliśmy o wymianie, Wasza Wysokość - mruknął władca Redbrasu. - Uległa w zamian za...
-Zawsze dotrzymuję słowa - syknął monarcha, łypiąc na mężczyznę z odrazą. - Ty Ekscelencjo natomiast miałeś zwrócić ją nietkniętą.
Wódz uniósł dłonie w obronnym geście.
-I tak zrobiłem - odparł mężczyzna, poprawiając się na zajmowanym miejscu. - To co widzisz nie jest moją zasługą, tylko jakiegoś...
Urwał. Popatrzył na mnie, a tuż za nim podążył monarcha i cała sala. Każdy wbijał we mnie wzrok wyczekując odpowiedzi na nurtujące pytanie.
-Rogera - wydusiłam, mając wrażenie, że mój głos wydobywa się z obcych ust.
Otaczający mnie ludzie zamarli, czekając na dalsze wyjaśnienia. Zamiast nich otrzymali jedynie krótkie pytanie mojego Dominata:
-Kim jest kurwa Roger?
Mężczyzna nie zwracał się do mnie. Zerknął w stronę dyktatora, niezauważalnie unosząc brew. Monarcha nigdy nie klął. Nigdy, nie tracił też jednak opanowania. W tym momencie zmieniło się jednak wszystko.