3.

1.9K 94 14
                                    

- Wstawaj!

Wojskowy but uderzył mnie w żołądek. Gdyby nie skrępowane ciało, zgięłabym się w pół. Zamiast tego tylko jęknęłam cicho, oszczędzając siły na dalsze działania Rogera.

Gdy jednak otworzyłam oczy odkryłam, że tym razem przede mną stoi postawny Dominat. Czubek jego ciężkiego buta, szturchał moje żebra, całkiem jakby nie robiło mu różnicy, czy jestem przytomna czy nie.

- Jeszcze żyje - rzucił przez ramię, w momencie, gdy nasze spojrzenia spotkały się.

Zza pleców mężczyzny wyłoniła się dwójka nieznanych mi ludzi. Szczupła choć niska Dominatka i o wiele wyższy, barczysty mężczyzna o tej samej przynależności.

- Mam wrażenie, że złamie jej kręgosłup, jeśli odetchnę zbyt głośno - stwierdziła kobieta, krzywiąc się przy tym.

- Roger pięknie ją urządził - przyznał kolejny nieznajomy, podzielając zniesmaczoną minę. - Za nic bym jej nie poznał, gdybym nie wiedział...

- Zamknąć się! - Uciszył go postawny Dominat. - Płacą wam za co innego. Chcecie sobie pokomentować to idźcie na pierdolony konkurs piękności.

Kobieta prychnęła urażona. Poprawiła zaczesany wysoko koński ogon, a jej kasztanowe włosy, przypominały mi kolor pasm Evelline.

- Płacą nam, żeby była żywa - syknęła w odpowiedzi. - A to tylko jebana Uległa. Oni czasem umierają od zwykłego szturchnięcia. Rozsypują się w palcach jak zabytkowy, babciny serwis. Za to ta...

- Wytrzyma - ponownie wszedł w jej słowo oprawca.

Schylił się, sprawnie sięgając do moich skrępowanych nadgarstków. Uwolnił je, a ja poczułam jak ramiona opadają bezwładnie na podłogę. Nie miałam siły nimi ruszyć, choć tak bardzo pragnęłam rozprostować zastałe, kończyny.

- Ta tutaj jest twarda - dodał, chwytając mój bark.

Ból ocucił mnie. Zaspany, otumaniony umysł zdał się na chwilę ocknąć, próbując połączyć fakty. Wszystko i tak jednak, zdawało się odbywać poza moją kontrolą. Całkiem jakbym stała w innym pomieszczeniu, a odwiązujące moje kostki mężczyzna znajdował się nie centymetry, a metry ode mnie.

- Gdzie jest Roger? - zapytała szeptem kobieta.

W jej dyskretnym pytaniu wybrzmiała nie tyle nuta zaintrygowania co złości. Najwyraźniej spodziewała się tutaj spotkać mężczyznę. Zmarszczone brwi i czoło świadczyły o nieufności względem porywacza. Jej redbrański nie był idealny. Wyraźny akcent nie pasował jednak do żadnego znanego mi języka. Nie miałam pojęcia jakiej narodowości musi być najemniczka.

- Spotkamy się na miejscu - odparł krótko mężczyzna.

Jego dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Nie zauważyłam w którym momencie, podniósł mnie do pionu, przewieszając przez swój bark, jak zwykłą, szmacianą kukiełkę. Moje ciało zadrżało. Nie wiedziałam jednak, czy to z powodu szoku, bólu, czy gorączki. Nie miałam kontroli ani nad mięśniami, ani nawet mimiką. Pogrążony w męczarni organizm działał bez mojego udziału.

- Czemu go z nami nie ma? - Włączył się drugi mężczyzna. - To miało być bezpieczne. A skoro podkulił ogon...

- Nic kurwa nie podkulił!

Trzymający mnie Dominat ruszył przez piwnice. Moja głowa uderzyła w jego plecy, topiąc twarz w szorstkiej, śmierdzącej dymem kurtce. Nie widziałam nic poza skrawkiem podłogi i ciężkimi uderzającymi w gumolit butami.

- Nigdzie jej nie zawiozę jeśli nie będę mieć pewności...

Kobieta sama urwała. Poczułam jak mój oprawca rusza w jej stronę, a do pary wojskowego obuwia dołącza znacznie mniejsze w piaskowym odcieniu.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz