18.

1.5K 83 18
                                    

Ciekawiło mnie, w którym momencie mój szloch przestał przeszkadzać ochroniarzowi. Kiedy stał się tak monotonny i nieprzerwany, iż zlał się z panującą w samolocie ciszą.

Na początku tylko łkałam. Kręciłam głową, starając sobie wmówić, że to wcale nie jest prawdą. Że Dominat, którego kochałam, do którego myśl o powrocie utrzymywała mnie przy życiu, wcale tego nie zrobił. Że wszystkie te tygodnie tortur, przerzucania z rąk do rąk i traktowania jak śmieć, były tylko snem.

Jednak, gdy śmigłowiec osiadł na płycie dużego lotniska, a Kraig przeniósł mnie i usadził we wnętrzu prywatnego odrzutowca, dotarło do mnie, że to wszystko miało miejsce. Odzyskałam monarchę. Jednak tylko na ułamek sekundy. Ponownie go straciłam. Tym razem nikt nie rozdzielił nas jednak siłą. Mężczyzna sam mnie porzucił.

Niewyobrażalna rozpacz i ból ścisnęły moje serce. Rozerwała je niewyobrażalny bezsilność. A później wszystko zniknęło. Skuliłam się na fotelu, mając wrażenie, że wyczerpałam limit łez. Przestałam płakać, a moje ciało wypełniła okropna pustka. Nie miało sensu szlochać. Nie było sensu zaprzeczać i protestować. Nic już nie miało sensu.

Wyjrzałam przez okrągłe okienko, spoglądając na połacie chmur pod nami. Widziałam jak toną w odcieniach różu, szykując do kolejnego zachodu słońca. Kolejnego, który oglądałam sama.

Coś obok mnie drgnęło, a ja zauważyłam jak nade mną pojawia się znajoma twarz ochroniarza. Spojrzałam na niego, a Dominat podskoczył zaskoczony.

-Myślałem, że śpisz - wyjaśnił krótko, szykując do odwrotu.

-Kto? - Zapytałam, sprawiając, że mężczyzna zastygł.

Jego jasne oczy popatrzyły prosto na mnie, a ja dostrzegłam w nich niepewność. Kraig był Dominatem. Dwumetrowym mężczyzna. Byłym wojskowym. W jego oczach widziałam jednak lęk spowodowany prostą odpowiedzią.

-Kto zajął moje miejsce? - dociekłam, z trudem przepychając słowa przez gardło.

-Miranda.

Wiedziałam, że tego imienia mogłam się spodziewać. Kiedy jednak mężczyzna wymówił je głośno, poczułam jak do zapuchniętych oczu ponownie napływają łzy.

-Wiesz, że on zrobił to dla ciebie? - dodał nagle Kraig, a ja zamarłam.

Uniosłam wzrok i zamrugałam ignorując, drżącą krtań.

-Dla mnie? - Wydusiłam, ale w moim głosie nie było oburzenia.

Ochroniarz kiwnął głową. Opadł na wolny fotel obok mnie, wbijając wzrok w okno za moimi plecami.

-Nie wiesz, co działo się przez te kilka tygodni...

-Wiem, że świat zwariował - weszłam mu w słowo. - Że zwariowała Liga Dwunastu, cała Alberstria i...

-To tylko ogólniki, mała - tym razem to ochroniarz mi przerwał. - Jego Wysokość cię uratował. Wyciągnął z rąk wroga i przypłacił za to bardzo wysoką cenę...

Tym razem to Dominat sam urwał. Nie musiał jednak dodawać nic więcej. Zauważyłam jak moje dłonie zaczynaja się trząść, a odsłonięte ramiona pokrywa gęsia skórka.

-Te warunki, które wytoczył Redbras...

-Nie tylko Redbras musiał przekonać - mruknął mężczyzna, spoglądając w moje oczy. - Ale to akurat ty wiesz najlepiej...

-Arystokracja - szepnęłam, wiedząc, że to poprawna odpowiedź.

Kraig nie musiał nawet potwierdzać. Zacisnął usta, odwracając się w fotelu. Chciał zostawić mnie samą. A ja tego potrzebowałam. Potrzebowałam być sama.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz