39.

1.3K 61 0
                                    

Wbiegłam do domu. Uderzyłam we frontowe drzwi. Te poddały się mojemu ciężarowi, wpuszczając do pustego holu.

Odkąd opuściłam przyjęcie nie potrafiłam myśleć. Moja głowa tonęła w chaotycznych wspomnieniach, słowach, wydarzeniach. Głos monarchy, jego dotyk i zachowanie przeplatały się ze wzrokiem socjety. Ich nienawistne spojrzenia, pogarda na twarzach arystokratów, a w szczególności jednego z nich - Mirandy. To właśnie rozmowa z nią ugrzęzła w moim umyśle jak drzazga.

Nie tylko monarcha miał to nagranie - powtórzyłam, rozglądając się po pustym przedpokoju. - Moja rodzina również.

-Hei - Aksel szarpnął mnie za ramię.

Wyrwałam się. Nie zamierzałam słuchać jego rad. Nie zamierzałam słuchać nawet własnego głosu rozsądku.

-Uspokój się - dodał przyjaciel. - Nie powinnaś...

-Nie mów co powinnam - rzuciłam, patrząc prosto w zielone oczy. - Nie, dopóki nie poznam prawdy.

Sensu nabrało nagle zachowanie mojej rodziny, która nigdy nie dopytywała się o szczegóły porwania. Nigdy nie ciekawiło ich, co mi zrobiono podczas tortur. Nigdy nie dociekali w kwestii moich koszmarów. Nie dziwiły ich one, ani nie intrygowały.

Pojęłam jednak, że nie stała za tym wyrozumiałość. Nie robili tego, by mnie nie zranić. Oni po prostu nie musieli się dowiadywać. Znali odpowiedź na każde z tych pytań, nim choćbym zdążyła je usłyszeć. Widzieli każde poczynanie Rogera. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jaki ból zadawał mi mężczyzna. Jakie cierpienie mi przynosił.

-Kochanie?

Do holu wpadła moja matka. Miała na sobie flanelową koszulę, a spięte na czubku włosy wyglądały jakbym właśnie oderwała ją od pracy. Niebieskie oczy rozbłysły jednak przerażone, kierując na mnie z zaniepokojeniem.

-Co się stało? - dociekła, a ja zadrżałam.

-Powiedz, że to nieprawda - wydusiłam. - Powiedz, że wcale nie mieliście tych nagrań wcześniej.

Kobieta pobladła. Jej twarz przybrała przepraszający wyraz, a moje serce zamarło momentalnie.

To nie była pomyłka. To nie Mirandą udostępniła filmy.

-Dlaczego to zrobiliście? - wyplułam. - Jak mogliście?

Mama pokręciła głową, próbując do mnie zbliżyć.

-Kochanie - zaczęła łagodnie, ale ja odsunęłam się od niej jak od rozpalonego pieca. - Wiedziałam, że ci się to nie spodoba, ale...

-Victor - syknęłam, przerywając jej. - Gdzie on jest?

Usta kobiety utworzyły cienką linię. Widziałam jak szafirowe oczy pełne są zdenerwowania i rozpaczliwej chęci uspokojenia mnie. Ja jednak nie zamierzałam ochłonąć. Nie byłam w stanie nawet równo oddychać. Nie wiedziałam czy czuję się bardziej zrozpaczona, zdradzona, czy po prostu wściekła.

-Wyszedł - odparła krótko Dominatka. - Poczekajmy na niego. Powinnaś ochłonąć nim...

-Gdzie? - zapytałam twardo.

Matka pokręciła głową.

-Ochłoń, Hei - poprosiła, łapiąc moją dłoń. - Porozmawiamy, gdy wróci. Wszystko ci wyjaśni.

Odsunęłam się. Gwałtownie wyrwałam dłoń, przyciągając ją do własnej piersi. Moje ciało drżało, a serce obijało się o żebra. Czułam jak tonę w przytłaczającej fali myśli.

Byłam w ciąży. W ciąży, nie mając przy sobie własnego Dominata. Miałam tylko rodzinę. Rodzinę, w których miłość i troskę zaczęłam wątpić. Osoby, które do tej pory były mi najbliższe okazały się całkiem obce. Okazały się zadać mi cios, którego nie ośmielił się nawet wróg.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz