Mój pokój wydawał się obcy. Obce ściany, biurko, stojące na parapecie kwiatki. Leżałam w obcym łóżku, wpatrując w obcy sufit i zastanawiałam się, kiedy właściwie przestałam postrzegać to miejsce jako swój dom. Kiedy stało się dla mnie jedynie wspomnieniem. Przeszłością, do której nie miałam nigdy wrócić.
Pamiętałam ostatnią noc pod tym dachem. Noc podczas, której za nic nie chciałam opuścić własnej sypialni. Kiedy marzyłam, by następnego dnia obudzić się z widokiem małego ogródka i okna domu starszej pary. Widząc je jednak w tamtym momencie, czułam, jak w mój żołądek zamienia się w supeł.
Nikt mnie obudził. Nikt mi nie przeszkodził, czy nawet nie zapukał do drzwi. Pozwolono mi leżeć w obcym, pustym pokoju. Odpocząć po okropnych tygodniach. Po ostatnim dniu i nocy, które zmiażdżyły moje serce jak nieistotnego, małego robaka.
Usiadłam na łóżku, wbijając wzrok w stojące obok łóżka lustro. Zobaczyłam w nim siebie. Moje rany zdały się zagoić. Siniaki prawie zniknęły pod wpływem nakładanych przez Ro maści. Wiedziałam jednak, że nie było lekarstwa na to co czułam. Na to co wypełniało moje spuchnięte, dwukolorowe oczy. Nie mogłam pozbyć się tego, całkiem jak nie mogłam pozbyć się wypalonego na nadgarstku znaku.
Jesteś tylko Uległą - pomyślałam.
Wódz miał rację. Byłam tylko popychadłem. Zwykłym pionkiem, który miał służyć w grze Dominatów. Nikim ważnym.
Wstałam z miękkiego materaca, czując jak zastałe mięśnie dają o sobie znać. Nie wiedziałam jak długo spałam. Nie wiedziałam ile czasu minęło. Ale wcale nie chciało mi się spać. Myślałam, że nie będę wstanie wyjść z łóżka. Że jedynie zwinę się w kulkę i będę płakać w znajomo, a zarazem tak odlegle pachnącej pościeli.
Nie mogłam spać. Nie mogłam leżeć. Nie mogłam po prostu patrzeć w sufit i pozwalać tym wszystkim myślą trawić mój mózg.
Ruszyłam przez sypialnie przyglądając pustym półką. Myślałam, że wraz z wyrzuceniem z pałacu, moje rzeczy zostają mi zwrócone. Do mojego pokoju nie wróciła jednak większość z nich. Dostrzegłam leżące na podłodze pudło z ubraniami, którego zawartość okazała się jeszcze skromniejsza niż przed zostaniem Królewską Uległą. Na biurku leżał mój laptop i telefon, a tuż obok nich kilka książek. Nawet nie wzięłam ich do rąk.
Odwróciłam wzrok i ruszyłam do drzwi, czując jak coś ściska moje gardło. To naprawdę było wszystko co miało pozostać po poprzednim życiu? Wszystko, co miało mi się ostać po moim Dominacie?
On już nie jest twoim Dominatem - zganiłam sama siebie, łapiąc za klamkę drzwi. - A ty już nie jesteś jego Uległą.
W holu panowała cisza, która była czymś niepasującym do mojego domu. Z każdym moim krokiem, ta jednak zanikała, ustępując miejsca zaciętej konwersacji. Od razu rozpoznałam głos Victora. Chłopak zdawał się czymś nie tyle poruszony, co wściekły. Wypowiadane przez niego słowa były jak pociski wystrzelone z karabinu, prosto w pierś rozmówcy.
-...przemyśleć - ton mojej mamy był znacznie spokojniejszy. - To nie dotyczy ciebie.
-A kogo? Jesteśmy jej rodziną! Jesteśmy jedyną rzeczą, która jej została!
Słowa mojego brata sprawiły, że zamarłam. Oparłam się dłonią o ścianę, starając zachować równy oddech.
-Dlatego powinieneś zapytać o zdanie Hei...
-Widzisz w jakim ona jest stanie? Widzisz co oni jej zrobili? - Warknął chłopak, a serce w mojej piersi podskoczyło.
Odruchowo spojrzałam na swoje schowane pod za dużą koszulką ciało. Po chwili zrozumiałam jednak, że nie o to chodziło Victorowi.