Zapomniałam. Zapomniałam o jej idealnych, czekoladowych włosach i bursztynowych, wielkich oczach, w których lśniła determinacja. Pięknym ciele i wyniosłej pozie, a nawet o niewinnym wyrazie twarzy. Zapomniałam o Mirandzie, której obecność w tym pałacu uderzyła mnie wraz z zapachem kawy i świeżego, rannego powietrza.
-Wasza Wysokość - Julia skłoniła się nisko, wprowadzając mnie do jadalni.
Wiele razy miałam przyjemność w nim jadać. Za każdym razem byłam jednak sam na sam z monarchą. Tym razem przy długim stole poza władcą siedziała ciemnowłosa Uległa.
Mirandą drgnęła na mój widok, wbijając we mnie zdezorientowane bursztynowe oczy. Nie odezwała się jednak ani słowem. Dzielnie odwróciła wzrok, spoglądając przy tym przelotnie na monarchę.
-Usiądź, Heide - polecił mój Dominat.
Mężczyzna siedział po przeciwnym krańcu stołu niż Miranda. Dzieląca ich przestrzeń aż raziła w oczy. Wydawało się jakby kilka dzielących ich siedzeń, nie było jedynie pustymi krzesłami, a wielkim kanionem. Przepaścią, której nie można było przekroczyć.
Niepewnie podeszłam do stołu, nie wiedząc, gdzie powinnam zawiesić własny wzrok. Choć z całych sił starałam się patrzeć na monarchę, to oddalona Uległa przyciągała moją uwagę jak magnes. Patrzyła na mnie spode łba, udając zainteresowanie leżącym przed nią rogalikiem. Doskonale jednak wiedziałam, że nie poświęca uwagi jedzeniu. Suto zastawiony stół, był jedynie wypełnioną deserami, potrawami i owocami barierą oddzielającą ją od króla.
-Wasza Wysokość - szepnęłam niepewnie, nie wiedząc które miejsce wybrać.
Monarcha szybko rozwiązał ten problem. Bez zastanowienia i specjalnego zaangażowania odsunął krzesło koło siebie, nakazując na nim przysiąść. Posłusznie opadłam na siedzisko, widząc jak palce Mirandy zaciskają się mocniej na trzonku widelczyka. Odniosłam wrażenie, że dziewczyna najchętniej dźgnęłaby mnie sztućcem, jeśli to miałoby jej zapewnić moje miejsce.
-Muszę załatwić parę spraw - obwieścił monarcha, a na jego słowa Miranda drgnęła. - Poradzisz sobie beze mnie?
Tym razem otwarcie spojrzała w naszym kierunku, nie kryjąc się już pod pozatajemnymi zerknięciami.
-Właściwie chciałam pojechać do Akademii - zaczęłam, starając się nie zwracać uwagi na dziewczynę. - Ominęłam egzaminy i...
-Nie - zabronił gwałtownie mężczyzna.
Orzechowe tęczówki zalśniły. Były stanowcze, ale nie groźne. Monarcha wyprostował się na krześle, sięgając po wypełnioną kawą filiżankę. Złocona zastawa, wydawała się równie piękna, co delikatna. Mężczyzna trzymał ją jednak w sposób, nie przynoszący obawy przed jej uszkodzeniem.
-Ale... -spróbowałam się odezwać, ale i tym razem wystarczyło jedne jego spojrzenie.
-Masz wizytę u lekarza - powiedział tylko. - Zjesz coś i Kraig cię zabierze. Masz odpoczywać.
Zacisnęłam wargi, czując jak rośnie we mnie niezadowolenie.
-Przecież odpoczywam. Od tygodnia tylko leżę i...
Ciemna brew uniosła się wymownie, a wraz z nią orzechowe oczy zabłysły. Nie tyle nie miałam odwagi, by się odezwać, co mój organizm się przeciwił. Całe moje ciało nie pozwoliło postawić się Dominatowi.
-O tym czy odpowiednio odpoczywasz zadecyduje lekarz. I ja - dodał po chwili.
Zacisnęłam wargi, wbijając wzrok w leżące na stole potrawy. Nie miałam ochoty sięgać po żadną z nich. Przesunęłam jednak po nich spojrzeniem, co okazało się być błędem. Natrafiała bowiem, nie na kolejną tacę z muffinami, co parę bursztynowych tęczówek.