44.

1.5K 62 9
                                    

Pałac wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam. Jasny kamień, gzymsy i wieżyczki, powitały mnie - utraconego mieszkańca. Rozciągające się wokół ogrody, pogrążone były w mroku. Słońce całkowicie zniknęło już na horyzoncie, nie tylko z powodu końca dnia, ale chmur, które przysłoniły niebo. Nad naszymi głowami unosiły się czarne, przypominające kłęby kurzu i smoły opary, które miały w sobie zarazem coś pięknego i przerażającego.

Przesunęłam wzrokiem po wyłożonych na ziemi mozaikach i marmurowych schodach. Po zdobieniach ogromnego budynku, który monarcha tak wiele razy nazywał „domem". Przez szyby okien dostrzegałam światło kryształowych żyrandoli i błysk złota i zdobień. Przepych i luksus, które choć jeszcze kilka miesięcy były mi obce, zaczęły wydawać się dziwnie znajome. Zbyt znajome...

-Wasza Wysokość - dygnęła przed nami dwójka Dominatów.

Od razu rozpoznałam jednego z nich. Julia pracowała w pałacu. Zajmowała się wieloma rzeczami, ale przede wszystkim mną. Wiele razy okiełzywała moją nieporadność i tłumaczyła zawiły świat arystokracji. I nigdy też w jej otoczonych przez zmarszczki oczach, nie dostrzegłam dla siebie cienia pogardy lub zniesmaczenia.

Towarzyszył jej mężczyzna. Nie znałam pochylonej w ukłonie chudej sylwetki i podłużnej twarzy o podkręconym, czarnym wąsiku. To właśnie on wyprostował się pierwszy, a ja zrozumiałam, że nie wita jedynie władcy, a przekazuje wiadomość.

-Co się dzieje? - Monarcha nie spojrzał na lokaja. Wciąż uważnie pilnował wzrokiem mnie.

-Już czeka. Według życzenia Waszej Wysokości - odparł Dominat, nie podając więcej szczegółów.

Władca kiwnął oszczędnie głową.

-Idź z Julią - polecił mi krótko. - Przyjdę jak tylko skończę.

-Skończysz? Co takiego, Wasza Wysokość? - spytałam, ale monarcha nie odpowiedział.

Zerknął w kierunku Julii, a ta zerwała się z miejsca, ujmując moją dłoń. Pociągnęła mnie za sobą, całkowicie ignorując moją skamieniałą, zapartą sylwetkę.

Rozpaczliwie odwróciłam głowę, spoglądając na własnego Dominata. Nie chciałam go zostawiać. Nie chciałam po raz kolejny pozostać odcięta od każdej informacji. Pozwolić, by cała gra rozegrała się za moimi plecami.

Gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Chudy mężczyzna z wąskiem skulił się, zbliżając do władcy ostrożnie. Widziałam, jak jego usta otwierają się, wyrzucając z siebie potok informacji.

-Tęskniłam - szept Julii, kazał mi na nią spojrzeć.

Ciemne oczy kobiety były troskliwe. Patrzyły na mnie, jak na kogoś sobie bliskiego, a nie Uległą, którą musiała niańczyć.

-Nawiasem mówiąc, nie tylko ja - dodała, choć znaczenia tych słów nie potrafiłam rozszyfrować.

Wskoczyłam na marmurowy stopień, a Julia odruchowo poprawiła chwyt. Zdawała się nie zwracać uwagi na bliznę pod palcami. Trzymała mój nadgarstek mocno, choć z wyczuciem, nie przejmując się wypalonym piętnem.

Nie patrzyłam jednak na nią. Mimowolnie wędrowałam wzrokiem w stronę zostającego w tyle monarchy. Władca szedł w stronę pałacu leniwym tempem. Stawiane przez niego kroki były powolne, lecz pełne gracji. Przy lokaju wyglądał jak tancerz o niezwykle obojętnym wyrazie twarzy., którego beznamiętność nie dawała mi spokoju. Dominat był królem, ale wbrew jego droczeniu się ze mną, wcale to nie pozwalało na całkowitą samowolność. Wręcz przeciwnie, ściągało największe przekleństwo - każda jego decyzja miała monstrualne konsekwencje.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz