Bolało. Bolało mnie całe ciało. Byłam przekonana, że kiedy umrę zniknie i ból. Jednak on nie ustąpił. Czułam drętwienie w czubkach palców, a w moje kończyny zdawało się wbijać setki rozrywających mnie haków. Moja noga zdawała się wykręcić, przeszywając mnie mieszanką pieczenia, pulsowania i niemożliwego do zniesienia gorąca.
Zmusiłam się do ruchu. Poczułam jak moja dłoń drży. Zmęczone mięśnie i ścięgna jednak posłuchały. Palce zgięły się dotykając wnętrza dłoni pozbawionymi paznokci opuszkami. Ostrożnie zacisnęła pięść, powodując kolejną falę bólu.
Zrozumiałam. Wiedziałam, że martwi nie tylko się nie ruszają. Oni nic nie czują. A to znaczyło jedno - nie umarłam.
-Żyje - redbraski szept, od razu uzupełniony został o gwałtowny ruch.
Duża, chłodna i przysłonięta gumową rękawiczką dłoń przesunęła się po moim ramieniu, zmuszając do otwarcia oczu. Gwałtownie rozwarłam powieki, zderzając się z widokiem nieznajomej, opalonej twarzy.
Wąskie oczy i typowo redbrańsfkie wysokie czoło przyozdobione były nielicznymi zmarszczkami, mimo że oblicze przede mną należało do nie najstarszego mężczyzny.
-Jest przytomna - dodał, ukazując równe choć żółte zęby.
Zrozumiałam, że słowa nie były skierowane do mnie, a jego towarzysza. Zmrużyłam oczy, obserwując jak do jego ramienia przesuwa się Dominat. Był o wiele młodszy. Jego twarz nosiła oznaki wygojonego niedawno trądziku, a bystre oczy świeciły z podekscytowaniem. Nie można było tego powiedzieć o drugim mężczyźnie, który to wydawał się rozczarowany moim przeżyciem.
Nikt nie mógł jednak być tym rozgoryczony bardziej ode mnie. Chciałam skoczyć z tego mostu po to, aby to zakończyć. Nie mogłam ponownie dostać się w ręce Rogera. Poddać się mu i tej okropnej grze.
-Twoje imię? - Straszy mężczyzna trącił mnie dłonią.
Zamarłam. Poczułam jak po moich plecach przesuwa się dreszcz, który tym razem nie był spowodowany gorączką. Zamrugałam, starając bliżej przyjrzeć się Dominatowi.
Zarówno on, jak i jego towarzysz mieli na sobie identyczne stroje. Czerwone mundury, które kończyły się niemal pod samym podbródkiem. Na piersiach widniały małe miedziane godła, przedstawiające cztery niestykające się miecze - godło Redbrasu.
-Imię - syknął ponownie mężczyzna. - Jak się nazywasz?
Nie wiedział kim jestem. Nie był człowiekiem Rogera.
Jego palce zacisnęły się na moim ramieniu, a Dominat potrząsnął mną gwałtownie. Moje zdrętwiałe ciało uderzyło boleśnie o zimną powierzchnię, a ja odkryłam, że leżę na metalowej pryczy.
-Kim jesteś? - warknął wyraźnie tracąc cierpliwość.
Otworzyłam usta. Zamroczona bólem i zdezorientowaniem, nie potrafiłam jednak wydobyć z siebie głosu.
-To Uległa! - Sprzeciw się młodszy, łapiąc towarzysza za bark. - Straszysz ją tylko.
-Straszę? - Oburzył się Dominat, odwracając. - I dobrze. Ta gówniara ma się czego bać.
Ubrana w rękawicę dłoń niosła mój nadgarstek demonstracyjnie przekrzywiając w stronę drugiego.
-Nie ma znaku przynależności - zauważył ostro. - Tutaj złamała już prawo. Nie mówiąc o skoku z mostu. Powinniśmy znaleźć jej Dominata i ukarać ją na jego oczach. A potem jego za niedopilnowanie swojej gównianej Uległej i łamanie prawa...
Szarpnęłam dłonią, gwałtownie wyrywając ją z uścisku mężczyzny. Nie tylko go to uciszyło, ale wyraźnie zirytowało. Skoczył w moim kierunku i pochylił nade mną, naciskając swoim ciężarem na moje ramiona.