41.

1.3K 64 18
                                    

Pierwszy raz w życiu wydawało mi się, że widzę muzykę. Chaos, życie i zabawa przybrały wręcz namacalna formę. Przepychałam się przez tłum, mając wrażenie, że przebieram rękoma w gęstej cieczy, a nie powietrzu. Otaczający mnie Dominaci byli jak poruszające się, nieistotne kukiełki. Ich włosy, sukienki, rozpięte koszule i jaskrawe ubrania falowały, zalewając mnie z każdej strony.

Czułam na twarzy ich ciepłe oddechy. Moje ciało obijało się o bezosobową. Unoszący się w powietrzu, mdlący zapach narkotyku i alkoholu, drażnił moje nozdrza. Rozpędzone w piersi serce, wzburzało płynącą w żyłach krew, która szumiała w moich uszach. Nie mogłam oddychać, myśleć, ani się zatrzymać. Mogłam tylko brnąć przed siebie, jak mający do wykonania misje robot.

-Victor! - krzyknęłam, spoglądając w stronę tłumu. - Victor!

Mój brat stał kilka metrów dalej. Otoczony przez kolegów, z szarmanckim spojrzeniem i wyprostowaną sylwetką, śmiał się z czyjegoś żartu. Biała koszulka kontrastowała z opaloną skórą i trzymanym w ręku kubkiem. Czerwony plastik drażnił moje oczy, niczym wielki odblask.

-Victor! - warknęłam ponownie, mając nadzieje, że tym razem chłopak zareaguje.

Dominat nie mógł mnie jednak usłyszeć. Głośna muzyka zagłuszała mój głos. Szalejący tłum stapiał się z moją sylwetką. Byłam tylko małą Uległą, w wielkim zamieszaniu.

Idący za mną Aksel gdzieś zniknął. Zgubił się w morzu uczniów, a moje przylepione zmysły, nie potrafiły go odnaleźć. Nerwowo rozejrzałam się w poszukiwaniu przyjaciela.

Victor - nakazałam samej sobie. - Przyszłaś tu po Victora.

Narkotyk rozchodził się w moim organizmie, jak przynosząca zamroczenie fala. Nie chciałam się mu poddać. Wiedziałam jednak, że z każdym oddechem, coraz więcej dostaje się do mojego ciała. To co Dominatów przyprawiało jedynie o radosny stan, dla Uległych było istnym potokiem niechcianych reakcji.

-Victor! -wrzasnęłam, prawie wpadając na nieznanego mi ucznia. - Victor!

Mój brat obrócił się, unosząc drinka do ust. Spojrzał w kierunku dołączającego do grupy kolegi. Jego wzrok długo jednak na nim nie zagościł. Szafirowe oczy rozbłysły bowiem, a uwaga ich właściciela skupiła na mnie.

Chłopak oderwał się od grupy. Bez zastanowienia ruszył w moją stronę, potrącając mijanych po drodze Dominatów. Cynamonowe włosy opadły na zaskoczoną twarz, a policzki zaróżowiły gwałtownie. Znałam ten wyraz. Moment, kiedy niezadowolenie mieszało się z obawą.

-Hei! - Victor złapał moje dłonie, ciałem odsłaniając od tłumu. - Co tutaj robisz?

Uniosłam wzrok, spoglądając prosto w niebieskie tęczówki. Przesunęła spojrzeniem po jego nieskruszonej, pełnej stanowczości twarzy, czując jak do żył wlewa mi się adrenalina. Szarpiący ciało hormon sprawił, że moje serce zabiło szybciej, a narkotyk zdał wyparować.

-Wiem wszystko! - wrzasnęłam, przekrzykując muzykę.

Chłopak zawahał się.

-Wyjdźmy stąd - poprosił zdezorientowany. - Nie powinnaś tutaj...

-Nie mów mi co powinnam - warknęłam. - Wszyscy całe życie mówią mi wyłącznie co mogę, a czego nie mogę robić!

-Nie powinnaś tego wdychać - Victor zachował dziwny spokój. - Wyjdziemy stąd i...

-Będę wdychać co mi się podoba! - krzyknęłam.

Victor spojrzał groźnie. Mocniej objął mój nadgarstek, próbując pociągnąć za sobą. Wyrwałam się gwałtownie, uderzając w przypadkowych gapiów. Zrozumiałam, że nasza kłótnia przyciąga rozbawionych nastolatków, którzy śledzą już nie tylko zwykłą wymianę zdań.

Redbraski SzpiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz