To okazała się jednak nie być rozmowa.
-Dlaczego rano wyszłaś? - zapytał twardo mężczyzna.
Dominat pchnął drzwi najbliższego pomieszczenia. Przed nami ukazała się jedna z pałacowych komnat. Nie znałam jej. Nie przypuszczałam również, że ktokolwiek w niej mieszkał. Puste szafki, idealny porządek i naciągnięte na okna ciężkie zasłony, jednoznacznie świadczyły o gościnnym charakterze sypialni.
-Ja... - spróbowałam odpowiedzieć, ale Dominat mi nie pozwolił.
-Martwiłem się - wyznał.
Pchnął kolejne drzwi. Te prowadziły do łazienki. Wciągnął mnie do środka, beznamiętnie wciskając włącznik na ścianie. Wyłożone złoto-czerwonymi płytkami wnętrze pojaśniało, a ledowe światło odbiło się od lśniących powietrzni i szklanych wykończeń.
-Wasza Wysokość... - spróbowałam znowu.
-Nie wolno ci tak znikać - mężczyzna podniósł mnie niespodziewanie, sadzając na wykafelkowanym blacie pomiędzy dwoma umywalkami.
Wiedziałam, że zrobił to, nie tylko po to, bym nie musiała zadzierać głowy. Ale przede wszystkim, bym nie mogła mu prosto uciec.
-Ty znikasz - zauważyłam, kiedy zimna powietrza zetknęła się z moją skórą.
Orzechowe oczy popatrzyły na mnie z niedowierzaniem.
-Ja jestem Dominatem, Heide - przypomniał nie wnoszącym sprzeciwu tonem.
Zacisnęłam usta, przesuwając wzrokiem po lekkim zaroście na policzkach. Zrozumiałam, że monarcha naprawdę przyszedł tutaj prosto z łóżka, nie mając czasu się nawet ogolić.
-Ja musiałam wyjść - wyjaśniłam cicho, pomijając koszmary, które mnie do tego zmusiły. - I...
Urwałam, nie wiedząc, jak najlepiej ubrać w słowa późniejsze wydarzenia.
-Masz niesamowity dar wpadania na moją matkę - westchnął Dominat, przesuwając dłonią po moim udzie.
Mężczyzna zrobił to bezwiednie. Mimo to, przez moje ciało przetoczył się znajomy dreszcz. Dreszcz, który jedynie on mógł wywołać.
-To nie jest rzadki dar - dodał. - Ale bardzo niebezpieczny.
Przygryzłam wargę, śledząc sunące po nodze palce. Widziałam, jak zatrzymały się tuż obok ledwo co zasklepionej rany. Poszarpane tkanki na nodze potrzebowały o wiele więcej czasu, by się zagoić, a specyfika rany pozostawiła po sobie brzydki ślad. Jednak nie blizna była najgorsza, a to, że za każdym razem, gdy na nią spoglądałam przypominał mi się sposób, w jaki ją uzyskałam.
-A jeśli ona miała racje? - szepnęłam, spoglądając niepewnie w orzechowe tęczówki. - Jeśli moja obecność tutaj jest głupotą?
-Oczywiście, że jest - słowa mężczyzny, mnie otrzeźwiły. Jednak tuż po nich, ciepła dłoń wsunęła się w moje włosy, zbliżając mnie do twarzy jej właściciela. - Ale to nie znaczy, że znowu pozwolę na to, żeby cię stracić.
Przymknęłam powieki, kładąc dłoń na tej należącej do mojego Dominata. Mężczyzna zorientował się, że dotyka mojej nogi. Nie cofnął jej jednak, Wręcz przeciwnie, podążył nią w górę, ku krańcu moich sportowych spodenek.
-Teraz i tak już za późno - kontynuował, nie odrywając swoich palców od mojej skóry. - Bez znaczenia, co powie moja matka, Liga, czy arystokracja...
-A jak nam nie uwierzą? - moje pytanie, płynnie zamieniło się we westchnięcie.
Dłoń mężczyzny wsunęła się pod moje spodenki, powodując falę ciepła w podbrzuszu.