🔥Japoński (pier******) ogród

955 10 4
                                    

Stał tam.
Przywdział jedno ze swoich kimon, co często robił wieczorami. Może tak było mu wygodnie.
Ryōmen Sukuna patrzył na coś przez szybę dużego okna na opustoszałym szkolnym korytarzu.
Wciąż emanowała od niego agresywna aura, lecz teraz skupiał się na czymś, co było tylko w jego głowie. Pewnie tak wiekowa istota myśli o czymś zupełnie innym niż ludzie.
Ciekawe, co się dzieje w jego głowie.
O czym on myśli, gdy jest zupełnie sam?
Czy wspomina coś, co pamięta z czasów sprzed tego wszystkiego, co się wydarzyło?
Czy on w ogóle pamięta cokolwiek z tamtej epoki?
Może do czegoś tęskni, a może pewnych rzeczy żałuje.
Może myśli, co by się stało, gdyby był kimś innym.

Gdyby wciąż był człowiekiem.
Gdyby nie miał na rękach hektolitrów krwi.
Gdyby nigdy nikogo nie zamordował.

Wtedy mógłby żyć jak inni zaklinacze, nie byłby splamiony hańbą oraz nie musiałby do końca życia być wytykany i piętnowany.

Zaraz po incydencie w Shibuyi przeprowadzono skomplikowany zabieg, który pozwolił oddzielić Sukunę od Itadoriego.
Nie mam pojęcia, jak to przebiegało.
Po tym zabiegu wciąż wyglądali trochę podobnie, lecz stali się osobnymi organizmami. Mimo że żyli oddzielnie, Sukuna nie był wolny i nigdy nie będzie. W zamian za tymczasowe darowanie życia musiał zawrzeć kontrakt zmuszający go do bezwzględnego posłuszeństwa.
Umowa zakładała zakaz zabijania, terroru, destrukcji oraz innych rzeczy, których niegdyś się dopuszczał.
Jego potęga także była ograniczona, choć wciąż stanowiła niesamowite zagrożenie. Nie mógł też nikogo skrzywdzić w jakikolwiek możliwy sposób oraz wychodzić bez pozwolenia ze szkoły.
Nie był wprawdzie niewolnikiem, ale traktowano go po prostu jak śmiecia.
Był koniecznym złem, które musieli zaakceptować.
Nie znałam szczegółów, dlaczego w ogóle odroczono mu wyrok, ale nie wyglądał na zadowolonego.

Może chciał tego wyroku.

Zabierano go na misje, gdzie głównie stał i patrzył, jak inni pracują. Rzadko pozwalano mu pomóc, a jeśli już, to tylko po to, by mógł się choć trochę wyżyć.
W ten sposób pozbywał się odrobiny rozsadzającej go niszczycielskiej energii i frustracji. 
Robiono to, by siedział cicho i nie wtryniał się za bardzo w życie szkoły.

Nie był tam uczniem.
Mógłby być nauczycielem wszystkich zaklinaczy, ale nikt zdrowy na umyśle nie dopuściłby go do edukowania młodych.

Czym był w tej szkole?
Otóż po prostu śmieciem.

Widziałam kilka razy, jak starał się wpasować.
Podchodził do grupy i chciał włączyć się w rozmowę, ale albo go zbywali, albo odchodzili.
Praktycznie większość czasu przesiadywał w pokoju, który mu z łaską przydzielono.
Ciekawiło mnie, co tam robił w dni, gdy go nie potrzebowano w pracy.
Wtedy nie wychodził wcale.
Bywał też często w kuchni, wyżerając zawartość szkolnych lodówek. Jedyną czynnością, której mu nie zabraniano, było jedzenie. Po czasie jednak wiele osób się skarżyło, że Sukuna zżera nie tylko wspólne jedzenie, ale też przekąski innych.
Robił to z premedytacją.
W czasie swoich posiedzeń najczęściej brał z szafek drogie słodycze Satoru Gojō i je pożerał z satysfakcją.

Kiedyś kupiłam w automacie puszkę Coli i paczuszkę ciastek, po czym położyłam je na stole w kuchni.
Wiedziałam bowiem, że Sukuna się tam wybiera.
Szybko uciekłam z kuchni, a chwilę później przeszłam przez korytarzach, niby do toalety. Przy okazji zerknęłam przez uchylone kuchenne drzwi.
Sukuna otworzył napój, a potem przyglądał się jedzeniu, które mu dałam.
Nie odważyłabym się zrobić tego osobiście.
Po prostu chciałam być miła, bo nikt inny nie był.

Jestem pierwszoroczną, ale z racji, że byłam z mojego rocznika tylko ja, dosztukowano mnie do drugiego roku. Miały być jeszcze trzy osoby, ale chyba przeniosły się do Kioto, więc w Technikum w Tokyo nie mieli, co ze mną zrobić.
Nie radziłam sobie wcale.
Całe życie byłam sama. W szkole mnie nie akceptowano pod żadnym względem. Moje oceny były świetne, ale problem stanowiła moja osoba.
Składało się na to wiele czynników. Był to wygląd, charakter oraz sposób bycia.
Niska, bardzo chuda, bez kształtów. Dziecięca buźka, wyłupiaste, podkrążone oczy ciemne jak smoła. Choć moje usta były pełne i okrągłe, gryzłam je do krwi, gdy byłam zestresowana oraz zawsze były okropnie spierzchnięte.
Moja skóra była szara i blada jak kartka papieru. Włosy sięgające prawie do ramion zawsze miałam poplątane. Jakiś czas przed przyjazdem tu zafarbowałam je na niebiesko, ale wcale nie stały się ładne.
Ubierałam się głównie w mroczne, alternatywne ubrania. Lubiłam ciężkie buty, luźne koszulki, spodnie z mnóstwem dziur oraz ciężką, łańcuchową biżuterię. Nienawidziłam typowo damskich ubrań czy dziewczęcych wdzianek.
Jak makijaż, to brudne, szare cienie do oczu i ciemne pomadki.
Zwiewne sukienki i błyszczyki kojarzyły mi się z delikatnością, a ja nią gardziłam.
Ukrywałam moją drobną, słabowitą posturę w ciemnych, za dużych ubraniach.
Kiedy patrzyłam na „kawaii" pierdoły, skręcało mnie.

Przeklęta przez uczucia klątwy||Sukuna Ryōmen oneshoty i inne dziwne historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz