Secret in his life

Niespodziewana wizyta

Kiedy pani Pomfrey skończyła podawać leki szatynowi mógł on nareszcie odpocząć. Chciał spróbować przespać chociaż kilka godzin, mimo koszmarów które męczyły go co noc od wakacji. Zielonooki usiłował ułożyć się wygodnie na łóżku niestety nie było to łatwe. Wszystko go bolało, w końcu po kilku minutach chłopak się poddał i po prostu leżał na plecach obserwując lampę. Nie chciał myśleć już wystarczająco jest wykończony, powinien cieszyć się spokojem i ciszą daną mu przez pielęgniarkę. O dwudziestej drugiej kobieta zgasiła wszystkie światła i życzyła chłopakowi dobrej nocy. Jednak sen nie chciał nadejść, Harry nie wiedział ile czasu upłynęło lecz usłyszał ciche kroki kierujące się w jego stronę. Szatyn szybko zamknął oczy i udawał że śpi.
- Proszę proszę... Całe zamieszanie wokół jednego chłopca... Jednak pan miał rację jest uroczym dzieciakiem. -
Harry na początku nie wiedział co ma robić, bał się ruszyć żeby mężczyzna nie zrobił krzywdy mu lub dziecku. Uznał że najlepszą opcją będzie dalsze udawanie snu. Po chwili poczuł jak jego ciało traci ciepło wraz z pościelą. Poczuł jak różdżka owego mężczyzny ląduje na jego brzuchu. Mężczyzna wypowiedział zaklęcie którego nie znał szatyn lecz poczuł ciepło w brzuchu i dziwne łaskotanie.
- Więc to rzeczywiście prawda... Chłopak jest w ciąży to intrygujące... Jednak wątpię by pan był zadowolony z takiego obrotu spraw. A to co? -
Chłopak poczuł jak pościel wraca na swoje miejsce a mężczyzna zajął się jego kartą przyczepioną w nogach łóżka.
- Silne niedożywienie i osłabienie organizmu... Problemy z jedzeniem i snem. Poranne wymioty... Jasna cholera oni chyba chcą go wykończyć. Znając naszego pana będzie chciał zabrać chłopaka do siebie... To aż zadziwiające że nie umieją mu pomóc... Z takim wyglądem nie da rady utrzymać a co dopiero dożyć trzeciego trymestru... -
Harry wystraszony słowami mężczyzny poruszył się w łóżku. Nieznajomy szybko wybiegł ze skrzydła szpitalnego zostawiając chłopaka z obawami o życie swoje i dziecka...