- Potter jesteś całkowicie pewien że to powiedział?! -
- Całkowicie. -
- Jasna Cholera! Trzeba cię stąd natychmiast zabrać Potter, nie jesteś już tu bezpieczny. Nie jesteś już nigdzie bezpieczny. Jeśli rzeczywiście Czarny Pan na ciebie poluje... -
- To nie będzie miejsca gdzie mnie nie znajdzie. Nie oszukujmy się, to jest największy czarnoksiężnik tego stulecia. Nie ukryje się przed nim i nie zamierzam tego robić. -
- Ty już chyba do końca zwariowałeś!-
- Nie zmusi mnie pan do zmiany decyzji panie profesorze. Zamierzam zostać w Hogwarcie tak długo aż nie urodzę swojego dziecka. A Pan nie ma w tej sprawie nic do gadania. -
- Nie pyskuj mi Potter... Jesteś taki sam jak swój ojciec. Arogancki, bezmyślny... -
- Robię to co moja matka. -
- Słucham? Coś ty powiedział? -
- To pan nie wie? Voldemort dał mojej matce wybór. Albo pozwoli mi umrzeć albo sama zginie. Moja matka oddała swoje życie by mnie chronić dzięki czemu dzisiaj z panem rozmawiam. Nie zamierzam się poddać bo ktoś chce mnie zabić. Voldemort już nie raz chciał to zrobić a ja nie zamierzam mu tego ułatwiać. Jeśli chce mnie i mojego dziecka musi tu po mnie przyjść osobiście. -
- Potter... Jesteś idiotą. -
- Nie raz już mi to pan mówił. Ale i tak miło mi to słyszeć panie profesorze. -
- Nie pozwolę ci zginąć. Obiecałem to Lily... Miałem cię chronić i dotrzymam danego jej słowa. Na razie zostań tutaj i poczekaj na mnie. -
Mężczyzna opuścił skrzydło szpitalne zostawiając szatyna samego. Chłopak opadł na łóżka po czym położył rękę na swoim brzuchu.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić maluchu. Będę o ciebie walczyć. Musisz być silny tak jak ja. Kocham cię i mam nadzieję że zobaczę jak dorastasz maluchu. -
Harry doskonale wiedział że dziecko go nie słyszy ale dzięki tym kilku słowom skierowanym do swojego dziecka czuł się lepiej i pewniej. Nie zamierzał ginąć. Miał dla kogo żyć. Jego dziecko go potrzebuje. Żywego nie martwego...
CZYTASZ
Secret in his life
FanfictionWystarczyło kilka minut żeby zmienić moje życie. Kilka minut aby stać się dorosłym. Wszyscy mówią że dorosłość to przyjęcie konsekwencji głupich decyzji. Właśnie muszę przyjąć konsekwencję, nie jako nastolatek a dorosły. Moje życie zmieni się o 180...