Epilog

3.4K 120 37
                                    

*12 lat później*
Przed drzwiami do gabinetu dyrektora stało małżeństwo i się wykłócało.
- Co ta kobieta znowu wymyśliła? -
- Uspokój się, jak zawsze jesteś zbyt porywczy. -
Gdy drzwi się otworzyły mężczyźni weszli do pomieszczenia. Przy biurku dyrektora siedziała trójka ich dzieci.
- Dobrze że państwo już są, proszę usiąść. -
Zielonooki popatrzył na swoje pociechy po czym zaczął rozmowę z dyrektorką.
- Mogę wiedzieć o co chodzi? -
- Już ja zaraz panu wyjaśnię! -
Dopiero teraz małżeństwo zauważyło wściekłego mężczyznę.
- Niech pan się uspokoi. -
- Nie będę spokojny! Te niewychowane bachory zaatakowały mojego syna! -
Harry musiał uspokoić swojego męża aby nie zaatakował wściekłego ojca.
- Czy mogę wiedzieć co się stało? -
Dyrektorka chciała już zacząć tłumaczyć całą sytuację lecz znów wtrącił się ojciec chłopca.
- Niech pan usiądzie panie White. -
White usiadł na krześle i tylko wściekle wpatrywał się w dzieci. -
- Skoro już pan się uspokoił to mogę kontynuować. Pan Riddle oraz jego siostra zaatakowali Marcusa White. -
Phoebe chciała coś powiedzieć lecz dyrektorka zmroziła ją spojrzeniem.
- My nie tolerujemy przemocy oraz Czarnej Magii w Hogwarcie. -
- Czarnej Magii? -
- Panna Riddle rzuciła klątwę na Marcusa. -
Piętnastolatka nie wytrzymała i krzyknęła.
- Zasłużył sobie! -
- Phoebe! -
- Taka prawda tato! Sam mi mówiłeś że nie można gnębić słabszych. -
- Tak... to prawda. -
- Jak widać pan White nie nauczył tego swojego syna. -
- O czym ty mówisz drogie dziecko? -
Ze swojego krzesła wstał Damon i spojrzał z nienawiścią na kobietę.
- Niech pani nie udaje świętej! Już tyle razy byliśmy u pani na skargę że Marcus znęca się nad naszym bratem!-
Po policzku małego chłopca poleciała łza.
Tom chciał już coś powiedzieć ale ubiegł go jego mąż.
- Pani jest niepoważna! Kto dał pani to stanowisko?! -
- Panie Riddle proszę się uspokoić... -
- Nie będę spokojny! Moje dzieci wracają dzisiaj z nami do domu i może być pani pewna że więcej nie postawią tutaj stopy. Może pani oczekiwać na szybki upadek w hierarchii tej szkoły. -
Tom patrzył zszokowany na swojego ukochanego.
Zielonooki podszedł do ojca poszkodowanego chłopca.
- Niech mnie pan teraz posłucha bardzo uważnie. Jeśli jeszcze kiedykolwiek dowiem się że pański bękart znęca się nad innymi dziećmi to może być pewien że syn szybko wyleci z tej szkoły. -
Mężczyzna wstał oburzony ze swojego miejsca.
- Czy pan mi grozi? -
- Ja pana tylko ostrzegam. Radzę dobrze przyjąć tę radę.-
Ze swojego miejsca wstała teraz kobieta i podeszła do szatyna.
- Jaką ma pan pewność że pańskie dzieci nie kłamią. -
- Ponieważ moje dzieci mają o wiele więcej godności niż pani i nigdy mnie nie okłamują. -
Harry podszedł do swojego najmłodszego dziecka i wziął chłopca na ręce.
- Nie musisz się bać skarbie. Już nic ci nie grozi. -
Cała rodzina opuściła gabinet dyrektora szkoły.
Na początku szedł Tom wraz z mężem a tuż za nimi bliźnięta.
- Tato... -
- Porozmawiamy w domu młoda damo. -
Dziewczyna spuściła głowę i złapała się swojego ojca aby się teleportować.
Po dotarciu do posiadłości zielonooki zrobił wszystkim herbatę po czym usiedli wspólnie w salonie. Na początku panowała grobowa cisza aż w końcu odezwał się Logan.
- Przepraszam... -
- Nie masz za co przepraszać kochanie. -
- To wszystko moja wina! -
- O czym ty mówisz? -
- Gdybym nie był taki dziwny nie było by tylu problemów! -
Chłopiec wstał i pobiegł do swojego pokoju.
- Logan! Logan! Tom zostaniesz tutaj, a ja pogadam z naszym synem. -
- Tak będzie najlepiej. -
Mężczyzna wstał z kanapy i ruszył do sypialni swojego syna. Po cichu zapukał a gdy usłyszał cichy szloch wszedł do pomieszczenia.
- Logan... -
- Tato wyjdź. -
- Zostanę i porozmawiamy. -
Chłopiec wstał ze swojego łóżka i wtulił się w swojego ojca.
- Dlaczego sądzisz że jesteś inny? -
- Jestem o wiele słabszy, mniejszy nie radzę sobie tato. -
- I to jest twój atut. Widzisz nie jesteś dziwny, jesteś wyjątkowy. Każdy człowiek jest w czymś wyjątkowy. Ty jesteś bardzo dobry z eliksirów, prawda? -
- Bez przesady... -
- Chcę ci uświadomić że to że nie jesteś dobry z Zaklęć nie znaczy że jesteś gorszy. -
- Mhm. -
- A teraz proszę się uśmiechnąć. -
Na twarzy chłopca pojawił się nikły uśmiech.
- To nie jest prawdziwy uśmiech! -
Mężczyzna zaczął łaskotać swojego syna póki ten nie zaczął się śmiać i błagać aby przestał.
- Widzisz? A o innych nie musisz się martwić, w przyszłym roku nie wrócisz do szkoły. -
- Naprawdę? -
- Naprawdę, będziesz się uczył w domu ze mną i tatą. -
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! -
- A teraz wytłumacz mi jeszcze jedno? -
- Tak? -
- Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? -
- Bałem się że uznacie z tatą że jestem słaby. -
- Nie jesteś słaby kochanie, jesteś wyjątkowy. -
Logan pokiwał głową po czym wstał z kolan ojca.
- Skoro to już mamy z głowy teraz pora na rozmowę z twoim rodzeństwem. -
Mężczyzna wstał i ruszył do salonu. Gdy Phoebe zobaczyła swojego ojca to chciała coś powiedzieć lecz on im przerwał.
- Spokojnie, najpierw ja powiem. Zgoda? -
Dziewczyna pokiwała głową.
- Nie jestem na was zły, jestem z was dumny że stanęliście w obronie swojego brata. Ale nie wszystkie takie sprawy można rozwiązywać przemocą. Jasne? -
Damon i Phoebe pokiwali głowami.
- Bardzo dobrze. A teraz do łóżek bo jest już późno! -
- Dobrze tato. -
Rodzeństwo ruszyło po schodach do swoich pokoi.
- Dzieci? -
- Tak? -
- Jestem z was dumny. -
Gdy tylko cała trójka zniknęła w swoich pokojach, Tom podszedł do męża.
- No no... Jakiego ja mam walecznego męża. -
- Jeszcze sporo o mnie nie wiesz. Obiecałem Loganowi że będziemy go uczyć w domu. -
- Przecież wiesz że proponowałem to od początku. -
- Wiem... Ale nie chciałem aby stracił to co my podczas lat w Hogwarcie. Nowe przyjaźnie, imprezy, brak rodziców. -
- Rozumiem cię kochanie. -
- Teraz już wszystko będzie dobrze? -
- Tak jak powinno być zawsze. -
- Kocham cię Tom. -
- A ja ciebie Harry. -
Małżeństwo pocałowało się po czym ruszyło w kierunku swojej sypialni...

KONIEC...
Przeczytacie proszę podziękowania.

Secret in his lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz