Hogwart

2K 158 34
                                    

- Harry jesteś pewien że poradzisz sobie sam? -
- Draco, nie idę na wojnę... -
- Po prostu się martwię... -
- Nic mi nie będzie. Niedługo wrócę i ci wszystko opowiem. -
- To oczywiste Potti. -
Szatyn uśmiechnął się do przyjaciela po czym się teleportował. Chłopak wylądował na błoniach i ruszył w kierunku gabinetu dyrektora. Uczniowie odwracali się za nim lecz szatyn był już do tego przyzwyczajony. Po chwili dotarł przed wejście którego strzegła Chimera.
- Hasło? -
- Cytrynowe dropsy? -
Drzwi zaczęły się otwierać a szatyn wskoczył na ruchome schody.  Gdy stał pod drzwiami zawahał się czy na pewno chce wejść. Po krótkiej kłótni w głowie, chłopak zapukał.
- Wejść. -
Zielonooki uchylił drzwi i wszedł do gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry dyrektorze. -
- Harry? Na brodę merlina! Tak dawno cię nie widziałem. -
- To prawda trochę czasu upłynęło. -
- Proszę usiądź, dropsa? -
- Nie dziękuje profesorze. -
- Drogi chłopcze, mów do mnie po imieniu. Co cię do mnie sprowadza? -
- Nie będę owijać w bawełnę. -
- Tak będzie najlepiej. -
- Chodzi o Voldemorta... -
- Ah tak... Czytałeś gazety? -
- Trudno było się nie dowiedzieć, cała Anglia o tym trąbi. Ale wracając do tematu... Pamiętasz może wydarzenia na moim szóstym roku? -
- Tak pamiętam... -
- Ojcem moich dzieci jest Voldemort, Albusie. -
Mężczyzna patrzył zszokowany na szatyna.
- Nie będę udawać że jest to dla mnie duże zaskoczenie. Ale chyba nie chciałeś się pochwalić dzieckiem, prawda? -
- Tom zrobił coś czego nie byłem mu w stanie wybaczyć, więc zabrałem dzieci i opuściłem jego dom. -
- Oh... Chyba już więcej nie musisz mówić. Ile czasu udało wam się bezpiecznie ukryć? -
- Niecałe dwa tygodnie... -
- Potrzebujesz ochrony? -
- Nie Albusie, nie mogę wiecznie przed nim uciekać. Pora spotkać się ze swoim przeznaczeniem i pozwolić spełnić się przepowiedni. -
- Czyli? -
- Zabiję Voldemorta. To jedyne wyjście z sytuacji. -
Mężczyzna wstał po czym zaczął chodzić po gabinecie.
- Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem Harry... Ale wydaje mi się że będę mógł ci pomóc o ile ty pomożesz mi... -
- O co chodzi? -
- Widzisz potrzebuję nauczyciela obrony przed czarną magią. -
- Ja miałbym ich uczyć? Przecież sam nie ukończyłem Hogwartu. -
- Ale masz większe doświadczenie niż połowa aurorów. -
Szatyn przez chwilę siedział w ciszy.
- Niech będzie Albusie, zgadzam się. -

Na więcej musicie poczekać do jutra misie!

Secret in his lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz