Magnus krążył chwilę po korytarzu w tę i we w tę, nie wiedząc tak właściwie co ma zrobić. Pielęgniarki patrzyły na niego jak na dziwaka, ale żadna nie odważyła się go zapytać czy wszystko w porządku. Bane wręcz cały chodził. Trzęsło go od środka ze zdenerwowania i nie wiedział co ma ze sobą począć.
Z jednej strony pragnął iść do Aleca, bo wiedział, że znowu zawinił. Znów zranił go słowami i krzykiem, który był całkowicie niepotrzebny w zaistniałej sytuacji. Jednak Magnus po prostu nie mógł już wytrzymać. Nie rozumiał tego strachu, który tak zawładnął chłopakiem. Azjata chciał być tylko przy nim, kiedy zjawią się jego rodzice. Chciał go ochronić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, nawet wtedy, gdy rodzice by się od niego odwrócili. Magnus po prostu chciał aby Alec wiedział, że może na niego liczyć i ten go ochroni. Niestety nie udało się i dlatego Bane wolał opuścić pokój niż powiedzieć coś czego nie chciał.
Złość nim tak zawładnęła, że zdecydował się nie wracać w tym stanie do sali chłopaka, która była zaraz za rogiem. Bał się, że jeśli tam pójdzie, tylko dodatkowo go przestraszy.
Magnus szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia ze szpitala. Musiał jak najszybciej stąd wyjść żeby zaraz czegoś nie rozwalić. W takich sytuacjach nie potrafił panować nad złością, choć starał się z tym teraz walczyć.
Dopiero po chwili, Azjata zorientował się, że po jego policzkach spływają słone łzy. Otarł je szybko dłonią, choć one nadal wypływały.Bane westchnął głośno i wsiadł na motocykl. W stanie jakim się znajdował, nieodpowiednim było, prowadzić jakikolwiek pojazd, jednak teraz miał to w nosie, choć w duszy obiecał sobie, że nic mu się nie stanie, bo nie może zostawić Aleca samego.
Kiedy ruszył, poczuł na skórze chłodny wiatr, co go trochę uspokoiło. Jechał dość powoli, a było to spowodowane myślami o Alexandrze. Nie chciał trafić do szpitala tak jak on. Musiał być silny i zająć się chłopakiem. Mimo tego iż wściekłość nadal w nim była, postanowił rozładować to jakoś w domu, gdzie będzie miał ciszę i spokój.
Gdy Azjata znalazł się pod domem, zszedł szybko z pojazdu i ruszył w stronę domu. Wściekłość malowała się na jego twarzy i szukała drogi ujścia. Magnus poczuł pewnego rodzaju ulgę, że wyszedł wtedy od Alexandra, bo gdyby został, to wiedział, że skończyłoby się to gorzej przez jego złość.
Trzask drzwi wejściowych rozniósł się po całym domu. Rozmowy rodziców Magnusa ucichły, a Sophie wyszła na korytarz, wiedząc, że do domu wrócił jej syn.
- Magnus?
Chłopak spojrzał na nią przelotnie, a następnie ruszył ku schodom na górę, żeby znaleźć się w swoim pokoju. Nie udało mu się to jednak, bo w ostatniej chwili złapał go ojciec, który znalazł się na korytarzu.
- Co z Alekiem? - Zapytał mężczyzna, mierząc wzrokiem syna. Azjata spojrzał na rękę Todda, która trzymała go w łokciu.
- Puść mnie - warknął Magnus przez zaciśnięte zęby, a następnie wyrwał rękę z dłoni ojca.
Rodzice patrzyli na niego w szoku, nie wiedzieli, co takiego się stało, że ich syn jest tak wściekły. Byli jednak pewni, że ma to związek z Alekiem, bo jeśli chodziło o chłopaka, to Bane zawsze przeżywał największe emocje, czy te negatywne czy pozytywne, właśnie jeśli chodziło o czarnowłosego.
- Magnusie, martwimy się równie mocno jak ty... - zaczęła jego matka. - Powiedz nam co z nim i będziesz mógł iść na górę.
- Nie chcę mi się kurwa gadać - warknął ponownie, a potem otarł łzy z policzków. Nie chciał żeby żadne z rodziców je zauważyło, jednak Sophie była zbyt spostrzegawcza. Wiedziała, że musi pogadać z synem na spokojnie, kochała go najmocniej na świecie, bo była jego matką, a ona wciąż widziała w nim tego małego Magnusa, o którego już zawsze chciała się troszczyć.
CZYTASZ
I Promise You For a Ten Fingers/ Malec
FanfictionAlec Lightwood to 18-letni chłopak, który ma za sobą ciężkie życie. Nie widzi w nim żadnych pozytywów. Wiecznie samotny outsider, nieśmiały i cichy, bojący się wyznać prawdę o swojej orientacji. Pewnego dnia postanawia wejść na portal internetowy, d...