Rozdział 35

1K 60 70
                                    

Alec obudził się czując ciepły oddech na swoim karku. Początkowo nie miał pojęcia, kto może leżeć w jego łóżku, jednak po chwili uświadomił sobie, że to przecież Magnus, bo któż by inny?

Chłopak uśmiechnął się lekko i kiedy miał zachichotać, przyłożył sobie dłoń do ust, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, który mógłby obudzić Azjatę. Nie wiedział czemu, ale miał ochotę się śmiać. Był cholernie szczęśliwy i podejrzewał, że to przez to miał ochotę chichotać jak głupi.

Wiedział doskonale czym wywołane jest jego zachowanie. Udało mu się przespać noc z Magnusem przy boku, który prawdopodobnie nie puszczał go ani na sekundę. To był dla niego wielki krok, bo zbliżyli się do siebie w jakimś stopniu, co było dla niego dość ciężkie w ostatnich tygodniach.

Chłopak miał ochotę się obrócić i spojrzeć na twarz Magnusa, bo nie ukrywał, że pragnął zobaczyć jak ten wygląda podczas snu. Nie miał okazji widzieć go śpiącego od bardzo dawna i tęsknił za tym. Teraz jednak ciężko mu było cokolwiek zrobić, bo Bane ściskał go dość mocno.

Dłoń Azjaty leżała na nagim brzuchu chłopaka, co w żaden sposób mu nie przeszkadzało. Ten dotyk może i go rozpalał, ale był tak przyjemny, że Alec nie chciał go przerywać.

Dodatkowo ciepły oddech, który wciąż drażnił jego kark sprawiał, że ten nie myślał trzeźwo i logicznie. Czarnowłosy położył swoją dłoń na tej Magnusa i westchnął, złączając razem ich palce.

- Chciałbym żebyś dotykał mnie tak częściej. Nie chcę bać się twojego dotyku - szepnął. Może i było to głupie z jego strony, że gadał do siebie, ale był zadowolony z faktu, że Azjata tego nie słyszy.

Gdy niebieskooki uznał, że jest gotów obrócić się w stronę Bane'a, zrobił to jak najdelikatniej, żeby tylko go nie obudzić. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył otwarte oczy Magnusa. Brązowooki słyszał i czuł wszystko to, co Alec mu robił i nie był na niego zły w żadnym wypadku. Był szczęśliwy, bo wiedział przynajmniej, co ma robić.

Alexander zarumienił się, zdając sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział i miał ochotę zapaść się pod ziemię, albo pod łóżko w tym przypadku.

- Dzień dobry aniołku - przywitał się z nim Magnus, który odgarnął niesforny kosmyk włosów z oczu Aleca. - To ciekawe, że już się rumienisz. Jest dopiero... chwilę po 9. Pozwól mi chociaż coś powiedzieć i wtedy możesz się rumienić, bo będziesz miał powód.

- Magi... - chłopak zasłonił dłońmi swoje policzki, żeby Magnus nie mógł oglądać jego zarumienionej twarzy.

- No co myszko?

- Zaraz będę burakiem.

- Zapomniałeś dodać, że uroczym i niepowtarzalnym buraczkiem - Azjata złapał za dłonie chłopaka i odsunął je od jego twarzy. - Proszę nie ukrywaj ich. Wyglądasz pięknie.

Alec spojrzał w jego brązowe oczy, a potem westchnął cicho, starając się uspokoić tak, aby jego policzku nabrały normalnego koloru. Nie wiedział dlaczego, ale rumieńce denerwowały go w pewien sposób. Nie rozumiał jak dla Magnusa mogą być one słodkie.

- Ale one są żałosne... W sensie no za czerwone. Wyglądam jak pomidor i nie jestem piękny.

- Tak, a ja nie jestem Azjatą... wiesz ty co? Dla mnie jesteś piękny i to się nie zmieni.

Alec westchnął. Nie chciał ciągnąć dalej tej bezsensownej jego zdaniem rozmowy. Dlatego też zmrużył delikatnie oczy i wpadł na pewien pomysł, bo czemu by nie?

- Pocałuj mnie - wszedł Magnusowi w słowo. Nie zrobił to pod wpływem emocji ani chwili. Chciał po prostu poczuć usta Bane'a na swoich. Teraz. W tym momencie.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz