Rozdział 65

664 36 41
                                    

Magnus

Minęło kilka dni gdzie obaj zajmowaliśmy się dziećmi. Alec mnie instruował i tłumaczył jak mam zachowywać się przy nich i jak się z nimi obchodzić. Byłem coraz bardziej odważny i opieka nad nimi nie sprawiała mi już prawie żadnej trudności.
W nocy na zmianę wstawaliśmy do dzieci, żebyśmy obaj byli w miarę wypoczęci. Maluchy przesypiały większość dnia, więc mieliśmy też sporo czasu dla siebie i ja mogłem nadrabiać zaległości ze studiów. W wolnym czasie zaczęliśmy snuć powolne plany na temat naszego pokoju.

Byłem niezmiernie podekscytowany tym faktem i chciałem jak najszybciej zabrać się do działania. Zamówiliśmy już do niego jakieś gadżety, żele i inne ciekawe rzeczy. Oczekiwaliśmy teraz na paczkę. Meble miały być raczej w ciemnych barwach, które miały podkreślać klimat pokoju. Miał być dźwiękoszczelny i szczerze nie mogłem się doczekać, aż będzie skończony, choć byłem pewny, że nie prędko się to stanie.

Przedwczoraj po raz pierwszy zostawiliśmy dzieci i wyszliśmy z domu sami. Naomi zaoferowała swoją opiekę, więc udaliśmy się do salonu tatuażu. Alec pragnął wytatuować sobie pierwsze litery imion dzieci pomiędzy palcami na dłoni oraz datę,  kiedy się poznaliśmy na nadgarstku. Już kiedyś o tym rozmawialiśmy i cieszyłem się, że chce to wszystko tak upamiętnić. Nie miałem nic przeciwko temu, bo to było jego ciało i miał prawo robić z nim co chciał.

Nie było nas w domu jakieś trzy godziny. Przez ten czas na dłoni Aleca powstały literki: N oraz L, a także data na nadgarstku: 16.04.2018
W salonie tatuażu, Alexander był naprawdę spokojny, tak jak pierwszego razu gdy tam byliśmy. Nie bolało go to wcale i doskonale wiedziałem, że dzieje się tak dlatego, że on po prostu lubi ból. Nie rozmawiałem z nim o tym, bo znałem odpowiedź i nie chciałem niepotrzebnie wdawać się w kolejną kłótnię, która możliwe, że by wystąpiła, po tym jak opowiadałby mi o tym.

Leżeliśmy właśnie w łóżku i szykowaliśmy się do snu po dość ciężkim dniu, bo Lucy płakała większość dnia z powodu kolek. Próbowaliśmy wszystkiego, ale na niewiele te metody się zdawały. Byliśmy okropnie zmęczeni, choć na sen nie mogliśmy sobie zbytnio pozwolić przez małą. Niestety w końcu obaj zasnęliśmy, jednak to nie był mocny sen, bo każdy z nas nasłuchiwał czy aby na pewno dzieci śpią i czy czegoś nie potrzebują.
Po kilku godzinach przebudziłem się. Czułem jak Alec gładzi mnie po głowie. Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego.

- Przeszkadzam ci? – Zapytał.

- Co? – Mruknąłem cicho, nie rozumiejąc do końca o co mu chodzi, bo byłem jeszcze zaspany.

- Przeszkadza ci to, że cię głaszczę?

- Nie. Możesz głaskać – westchnąłem.

- Nie możesz spać? – Zapytał. Właściwie ja chciałem zapytać o to samo, bo skoro gładził mnie głowie to znaczyło że nie śpi.

- Jak widać – podciągnąłem się do góry i oparłem o ramę łóżka. Nie słyszałem żadnego płaczu, więc podejrzewałem, że perełki jeszcze śpią.

- Czemu?

- Nie wiem. Jakoś tak po prostu... Boli mnie chyba klatka piersiowa.

- Coś nie tak? Może trzeba jechać do lekarza?

- Wytrzymam. Zaraz pewnie minie – położyłem rękę na piersi.

- Na pewno? – Dopytywał mnie troskliwie. Jego troska o mnie pomimo naszych kłótni była rozczulająca. Martwił się o mnie praktycznie cały czas, choć niekiedy nie umiał tego pokazać.

- Na pewno – mruknąłem. – Nic mi nie jest.

- Przepraszam, że zapytałem – westchnął.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz