Rozdział 70

527 29 7
                                    

Alec

Na moście staliśmy jeszcze dobre kilkanaście minut. Nasze ciała drżały pod wpływem emocji. Czas zatrzymał się jakby w miejscu. Liczyliśmy się tylko my. Ignorowałem słońce, które wschodziło na niebie coraz wyżej oraz pierwszych przechodniów i biegaczy, którzy mijali nas na moście i rzucali nam dziwne spojrzenia. Dla mnie liczył się tylko Magnus i to, że żyję. On mnie pamiętał. Miłość mojego życia wybudziła się ze śpiączki i jakiś cud sprawił, że on mnie pamiętał. Pamiętał każdy fragment z naszego wspólnego życia. A ja żyłem. Nie leżałem tam na dole na kamieniach, tylko byłem teraz w ramionach Magnusa - bezpieczny. 

Nasze serca biły tym samym szybkim tempem. I pomyśleć, że jeszcze chwila, a leżałbym już tam na dole... To było przerażające. Ja naprawdę chciałem i byłem gotowy to zrobić. Naprawdę bym to zrobił. Nie miałem siły. Magnus był moją jedyną nadzieją i był osobą, która trzymała mnie przy życiu. Nie mogłem znieść myśli, że mógłby mnie nie pamiętać przez jakiś czas lub też nigdy. To było okropne. Mówi się, że z każdej trudnej sytuacji człowiek wychodzi silniejszy. Ja jednak taki nie byłem. Nie potrafiłem wychodzić z tego silniejszy. Po każdej trudnej chwili byłem wrakiem człowieka, który potrzebował pomocy, a tylko Magnus mógł mi tej pomocy udzielić i nie było nikogo innego kto by potrafił. Po tym roku, który razem wspólnie spędziliśmy nie potrafiłem już bez niego żyć. Wizja samotnego wychowywania przeze mnie dzieci była przerażająca i nie chciałem nawet o tym myśleć. Nie dałbym sobie rady. Magnus był mi potrzebny. Cholernie potrzebny.

Przytulałem go mocno do swojej piersi. Czas mijał, a ja powoli uświadamiałem sobie, że jego nie powinno tu być. On powinien leżeć w szpitalu. Wyszedł z niego. Dla mnie. Westchnąłem i spojrzeliśmy się na siebie w tym samym momencie. Uśmiechnąłem się delikatnie i pogładziłem jego policzek z największą czułością. To był właśnie mój Magnus. Ten, za którym tęskniłem i którego kochałem całym sercem. W końcu złączyłem nasze usta w tak upragnionym przez nas obu pocałunku. Tak długo na to czekałem. Pragnąłem poczuć znowu jego miękkie wargi na swoich. Dookoła nas zebrało się trochę dziennikarzy bo pewnie ktoś dał cynk, że jakiś wariat chce skoczyć z mostu i pewnie chcieli nagrać relację z tego wydarzenia. No tak. Zamiast wezwać pomoc to liczyli na sensację. Takie właśnie mamy czasy. Jednak to nie było dla mnie ważne. Liczył się Magnus, który oddawał delikatnie moje pocałunki. Nie miał na więcej siły. Biegł tu do mnie taki kawał, że nawet nie miałem mu tego za złe. Po chwili odsunąłem się od niego i oparłem czoło o to jego.

- Wracasz do szpitala – szepnąłem i wziąłem go na ręce pomimo jego sprzeciwów.

- Wrócę, ale tylko z tobą. Nie zostawię cię – wyszeptał i w końcu wtulił się we mnie. – Nie jestem za ciężki?

- Nie. Zaniosę cię.

- Dziękuję – powiedział i zamknął oczy. Na jego twarzy wymalowana była wyraźna ulga. Cieszył się, że nic sobie nie zrobiłem i żyłem. – Naprawdę dziękuję.

- To ja dziękuję – zacząłem schodzić z mostu, niosąc go. Dziennikarze za nami coś krzyczeli. Chcieli zrobić wywiad czy cokolwiek, ale ja ich zignorowałem. Do cholery nie chciałem być nagrywany. Co to miało być?

- Nie masz za co... Nie skoczyłeś i... Jesteś tutaj ze mną. Tak blisko. Ja... Ja bym bez ciebie nie przeżył...

- To ja nie mogłem żyć z myślą, że mnie nie pamiętasz...

- Wiem... Zdążyłem w ostatniej chwili. Boże, będę miał ten obraz przed oczami do końca życia... Nie mogę cię stracić. Po prostu nie mogę. Gdybyś dzisiaj skoczył to moje życie straciłoby sens.

- Tak bardzo cię kocham i tęskniłem – westchnąłem głośno.

- Ja... Ja też choć przez moment cię nie pamiętałem. Jakaś część mnie pamiętała, ale nie cały ja. Gdy miałem wypadek moją ostatnią myślą byłeś ty, a później pamiętam tylko ciemność – nie mogłem słuchać tego co mówił Magnus. Zacisnąłem mocno oczy żeby nie pozwolić łzom popłynąć. Już wystarczająco się napłakałem. – To było okropne. Tak bardzo cię kocham, a straciłem pamięć i w ogóle cię nie pamiętałem. Przepraszam. Przepraszam, że zapomniałem i nie pozwoliłem ci potrzymać się za rękę – powiedział przez łzy.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz