Rozdział 53

761 44 58
                                    

Magnus

Alec zaczął miarowo oddychać co oznaczało, że zasnął. Patrzyłem na niego jak śpi i nakryłem go kocem żeby nie zmarzł. Wyszedłem z łóżka i poszedłem na dół zrobić jakiś porządny obiad. Ugotowałem ziemniaki i zacząłem smażyć kotlety. Gdy skończyłem nałożyłem go dla siebie i dla Aleca żeby trochę wystygł. Postanowiłem pójść na górę i zobaczyć czy wstał oraz ewentualnie go obudzić, aby zjadł razem ze mną. Kiedy wszedłem do środka, Alexander trzymał rękę na swoim brzuszku, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko.

- Wyspałaś się moja Julio? – Zapytałem z uśmiechem. Dawno tak go nie nazywałem, a to było jego pierwsze przezwisko jakie mu nadałem. Usiadłem na łóżku i patrzyłem na niego.

- Tak, jest już lepiej – zachichotał.

- To chodź na obiadek. Zrobiłem coś dobrego. Myślę, że wam zasmakuje – pocałowałem go w głowę. Alec wstał i poszedł na dół, a ja razem za nim. 

- Oh... kocham cię za ten obiad - skomentował, widząc swoją dość wielką porcję na talerzu.

- A ja kocham was – odsunąłem mu krzesło żeby mógł usiąść. Usiadłem naprzeciwko niego i zacząłem powoli jeść. – Chciałem zrobić coś co wam zasmakuje.

Uśmiechałem się szeroko. Czułem się dziwnie przyjemnie z myślą, że mówię do niego „was". Teraz była w nim jeszcze jedna osoba i choć było to dziwne, ja nie miałem problemu z tym aby to zaakceptować. Ktoś chciał aby to wszystko się wydarzyło i nie mogliśmy już nic zrobić. Widziałem jak Alec je szybko. Pochłonął wszystko praktycznie w jednej chwili.

- Zwolnij – zaśmiałem się cicho. Ja byłem dopiero w połowie swojego posiłku. – Zjadłeś stanowczo za szybko. Mogłeś się zadławić.

- Dzidzia chciała jeść – wzruszył ramionami.

- A tatuś jej pomagał – zauważyłem. – Następnym razem jedz trochę wolniej. Rozumiem, że jesteś głodny, ale boję się, że kiedyś się zadławisz.

- To mnie uratujesz – Alec wstał i podszedł do szafki. Wyciągnął z niej czekoladowe ciastka, które zaczął jeść. Ledwo co skończył obiad, a już zabrał się za jedzenie czegoś innego, co nieco mnie zdziwiło. Nie wiem czy wyjdzie mu to na dobre czy nie, ale szczerze wątpiłem w to.

- Ale gdy będę... - nawet nie dokończyłem zdania, kiedy zobaczyłem jak Alec wpycha sobie całe ciastko do ust. – Co ty robisz? Odłóż je. Przed chwilą jadłeś obiad.

- No i co z tego? – Wyjął z lodówki keczup i polał nimi ciastka, a następnie zaczął je zajadać ze smakiem. To nie wyglądało dobrze i pewnie smakowało równie obrzydliwie. 

- Fujka – skomentowałem i skończyłem swój obiad. Wstałem i zacząłem myć talerze, co jakiś czas spoglądając na niego. – Zwolnij z tym. Przed chwilą zjadłeś cały talerz obiadu, a teraz jesz ciastka z keczupem. Opanuj się.

- Jestem w ciąży. Wolno mi – wpakował sobie ciastko do buzi.

- Będziesz się tym zasłaniał? – Wytarłem ręce i podszedłem do niego. - To cię nie usprawiedliwia.

- Tak – popił to wszystko sokiem pomarańczowym. - Może i nie usprawiedliwia, ale jestem głodny i najwyraźniej tego potrzebuje. 

- Niech ci będzie, ale staraj się nad tym trochę panować, bo inaczej będę chował wszystko w lodówce na kłódkę.

- Przede mną? – Zrobił smutną minkę zbitego psiaka. 

- Nie. Przed samym sobą – powiedziałem sarkastycznie i poczochrałem go po głowie. – Jasne, że przed tobą. Rozumiem, że jesteś głodny, ale mogłeś zrobić sobie chociaż przerwę między obiadem, a ciastkami, prawda? Chociaż kilka minut.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz