Rozdział 49

656 44 37
                                    

Magnus

Siedziałem sam w wielkim domu i było mi cholernie ciężko. Aleca nie było tu zaledwie od kilku dni, a ja nie mogłem się pozbierać. Tak bardzo za nim tęskniłem.

Co prawda rozmawialiśmy codziennie na kamerce w każdej wolnej chwili, ale to nie było to samo. Nasze rozmowy w rzeczywistości były takie pełne życia i po prostu obaj cieszyliśmy się, że ze sobą rozmawiamy. Teraz to było coś innego. Nie było tej więzi jaka zawsze towarzyszyła nam podczas rozmowy.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Każdy dzień mijał jak niekończące się tygodnie.

Brakowało mi Aleca. Jego przytulasków i buziaków. Tęskniłem za jego ciepłymi ramionami i słodkim śmiechem. Nie potrafiłem spać bez niego w łóżku, więc każdą noc spędzałem na kanapie. Mogło wydawać się to dziwne ale ja inaczej nie mogłem. Czułem się źle, gdy go tu nie było, a on był moim uzależnieniem i byłem tego pewien.
Kanapa nie była najwygodniejsza, ale inaczej po prostu nie potrafiłem.

Obojgu nam było strasznie ciężko. Widząc jego smutek łamało mi się serce i kilkukrotnie miałem myśli, żeby rzucić to wszystko w cholerę i wrócić do niego pierwszym lepszym samolotem, przytulić i nie puszczać do końca swojego życia.

Zależało mi na nim jak jeszcze nigdy na nikim w całym moim życiu. Był moim promyczkiem, moim skarbkiem, którego nie chciałem za nic w świecie stracić. Był po prostu najważniejszą osobą w moim życiu, którą skrzywdziłem przez ten wyjazd i teraz żałowałem.

Nie mogliśmy się widywać za często, bo po prostu nie było nas stać na ciągłe przeloty samolotem. Postanowiliśmy widywać się raz na trzy tygodnie, co było dla nas ogromną przerwą, biorąc pod uwagę to, że przez kilka minionych miesięcy mieszkaliśmy razem.

Wieczorami bardzo często płakałem, bo nie miałem już sił. Nasz związek był wystawiony na ogromną próbę, a ja wiedziałem że damy sobie radę, bo nasza miłość była silniejsza, niż całe zło.

Na studiach było całkiem fajnie. Szybko się zaklimatyzowałem i poznałem wiele wspaniałych osób, z którymi szybko złapałem wspólny język. Wielokrotnie proponowali mi spotkania po zajęciach, ale ja odmawiałem żeby tylko jak najszybciej móc rozmawiać z Alekiem. Musieliśmy pielęgnować nasz związek i dbać o niego, bo teraz, kiedy byliśmy z dala od siebie, wszystko mogło się łatwo zjebać.

Wykładowcy byli bardzo mili i zabawni. Lubiłem chodzić na uczelnię, bo mogłem tam choć na chwilę zapomnieć o tęsknocie za Alekiem. Na każdej jednak przerwie wymienialiśmy się wiadomościami. Zajęcia sprawiały mi ogromną radość, ponieważ mogłem robić to, co zawsze chciałem. Byłem wolny i mogłem decydować sam o sobie. To było życie, które zawsze mi się podobało i którego pragnąłem, bo czułem się jak prawdziwy dorosły, który wie czego chce w życiu.

Brakowało mi też rodziców. Byłem od nich tak daleko i nie byłem w stanie wyobrazić sobie, co oni muszą czuć. Ich jedyny syn wyjechał do innego stanu, kilka tysięcy kilometrów dalej, na drugi koniec kraju. Z tym też czułem się źle. Niby mieli na miejscu Aleca, którego traktowali niemalże jak syna, ale to nie było to samo.

Tata mówił mi, że mama cholernie tęskni i płacze mu codziennie przed snem. Wiedziałem, że są ze mnie dumni i nie mają mi za złe, że wyjechałem bo spełniałem się w tym, co chciałem robić już od dawna. Cieszyli się, że spełniam swoje marzenia i mówili mi to za każdym razem gdy rozmawialiśmy przez telefon.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz