Rozdział 39

736 48 38
                                    

Gdy chłopaki rozpakowali się, co nie trwało krótko, bo około godziny, do ich tymczasowego pokoju wtargnęła Izzy, która nie fatygowała się z pukaniem.

- Ha! Nakryłam was! - Krzyknęła zanim cokolwiek zobaczyła. Ani Alec, ani tym bardziej Magnus nie rozumiał o co chodzi. Jeden i drugi siedzieli koło siebie i po prostu rozmawiali, a dziewczyna wyobrażała sobie nie wiadomo co.

- Serio Iz? - Alexander był odrobinę zły, że ta tak wtargnęła do jego "tymczasowego pokoju" i bez ceregieli zaczęła ich o coś oskarżać.

- Ale... wy tylko...?

- Tak Isabelle, siedzimy - odpowiedział chłopak.

- I rozmawiamy - zachichotał Magnus.

- Bo ja myślałam... - dziewczyna zrobiła się czerwona. - Wybaczcie. Długo was nie było na dole i... um... postanowiłam sprawdzić co robicie.

- Jasne - czarnowłosy położył się na łóżku i popatrzył na sufit.

- Zaraz do was zejdziemy - zapewnił ją Magnus. - Porozmawiam tylko z twoim nieco spiętym bratem - mówiąc to, Azjata położył dłoń na kolanie Alexandra i ścisnął za nie lekko.

- To ja nie przeszkadzam - zachichotała. - I pamiętajcie, że na dole jest Max!

Kiedy dziewczyna opuściła pomieszczenie, Bane położył się koło czarnowłosego i pocałował go w nos, co lubił robić ostatnimi czasy. Alec zamknął oczy, a potem wtulił się mocno w pierś chłopaka.

- Co jest słoneczko?

- Dziwnie mi tu. Czuję się tak jakbym tu nie pasował i tak właśnie jest...

- Nie mów tak.

- Mag... ty nie znasz dobrze moich rodziców. Ja spędziłem z nimi dobre kilkanaście lat swojego życia i teraz... I teraz co? Nie ma ich.

- Izzy powiedziała...

- Wiem co mówiła. Znam swoich rodziców i doskonale wiem, że jest inaczej. Pojechali, bo nie chcieli mnie widzieć. Nienawidzą mnie - powiedział w jego pierś, a potem spojrzał mu w oczy. - Znam prawdę i wiem, że już nigdy nie zasłużę sobie na ich miłość.

- Ale oni cię kochają - odparł stanowczo Bane. - Jestem tego pewien. To twoi rodzice.

- Rodzice, ale nie tacy jak twoi. Twoi są wyjątkowi. Troszczą się o ciebie. Kochają cię i to widać Mag.

- A twoi rodzice gdyby cię nie kochali, nie przylecieliby tamtego dnia do szpitala, nie uważasz?

Alec ponownie zamknął oczy na wspomnienie tego ferelnego momentu w swoim życiu. Odgonił od siebie szybko tą myśl na szczęście i zaczął myśleć o czymś innym.

- Myślę, że gdyby im nie zależało, nie przylecieliby do ciebie. Z resztą jeszcze nie wiemy dokładnie jaka jest prawda. Zobaczymy jak będą się zachowywać gdy wrócą z pracy czy skądś tam.

- A jeśli... Jeśli będą zachowywali się źle? - Zapytał smutno chłopak.

- To wtedy obiecuję, że wyjedziemy jeszcze szybciej niż się spodziewają i nie będziesz musiał tutaj wracać już nigdy.

Alec uśmiechnął się szeroko. Miał nadzieję, że jednak nie będzie tak źle, choć nie wiedział dokładnie co o tym myśleć. Jego rodzice byli nieprzewidywalni, dodatkowo wydało się jeszcze to, że ich najstarszy syn jest gejem, co niby przyjęli normalnie, z drugiej jednak strony, czarnowłosy podejrzewał, że są na niego wściekli i najchętniej powiedzieliby mu kilka niemiłych słów. Byli w tym dobrzy...

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz