Rozdział 28

1K 72 59
                                    

Minął weekend podczas którego nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Magnus skupił się na przepisywaniu lekcji z piątku, ponieważ jeszcze tego nie zrobił. Alec ochoczo towarzyszył mu wtedy i zaglądał chłopakowi przez ramię, aby zobaczyć czego ten się aktualnie uczy. Byli na tym samym kierunku, ale w innych klasach i czarnowłosy był ciekawy czego będzie się uczył w późniejszych latach.

Widząc jednak te wszystkie wzory matematyczne odechciało mu się dalszej edukacji skoro tak to miało wyglądać. Był może i dobry z wielu przedmiotów i z matmy też, ale nienawidził robić tych przykładów skoro był pewien, że nie przydadzą mu się w życiu.

Dlatego gdy znudziło mu się już patrzecie w zeszyt Magnusa, postanowił zająć się przepisywaniem swoich lekcji, które skombinował dla niego Bane. Te rzeczy, które teraz on się uczył nie były wcale takie złe, ale i tak nie chciało mu się robić tego wszystkiego. Poza tym niedługo miały być wakacje.

Alec sam nie wiedział, co ma tak naprawdę zrobić. Jego rodzice załatwili to, że ten nie będzie chodził do szkoły tyle czasu ile będzie potrzebował, ale chłopak wiedział, że w końcu musi wrócić. Nie mógł ciągle unikać szkoły i ludzi którzy w niej byli. Sama wizja wydawała się dla niego przerażająca, bo zapewne teraz każdy już wiedział, co się stało. Alec był pewien, że każdego dnia mówią o tej sytuacji z Jamesem i obwiniają go za to, że ten siedzi w pace. Każdy lubił Askera i zapewne większość osób uważała, że cała ta sytuacja to nie był gwałt. Chłopak bał się, że wszyscy będą się z niego śmiać i wytykać palcami i mimo tego, iż wiedział, że ma pełne oparcie w Magnusie, to bał się tego przeraźliwie mocno. Nie chciał tam wracać i taka była prawda.

Wieczorami Bane robił im kolację, którą jedli wspólnie przy stoliku, a potem obaj kładali się spać. Alec nie chciał jeszcze, żeby ten z nim spał, choć brakowało mu ciepłego ciała, które w każdej chwili było gotowe go przytulić.

W nocy Alec budził się tylko raz, jednak nie panikował zbytnio, bo ilekroć do głowy przychodziła mu myśl, że James może zaraz pojawić się u niego w pokoju, miał w świadomości to, że w Magnus jest na dole i w każdej chwili może do niego przyjść, jeśli ten tylko poprosi.

Kiedy nadszedł poniedziałek, Bane obudził się pierwszy. Na samą myśl, że ma zostawić Aleca samego w domu, aż go skręcało w żołądku. Nawet nie przedyskutowali niczego wczoraj odnośnie tego, co się stanie gdy ten pójdzie na 8 godzin i będzie zmuszony go wtedy zostawić. Magnus był pewien, że jeżeli ten by poprosił go o zostanie dzisiaj z nim w domu, to bez wahania by się zgodził. Nie chodziło o to, że chciał unikać szkoły, tylko o bezpieczeństwo jego niebieskookiego anioła.

Bane poszedł do kuchni żeby zrobić jakieś śniadanie dla Alexandra. On sam nie zamierzał jeść, bo wolał nie marnować na to czasu. Zrobił chłopakowi kanapki z nutellą i do tego kakao. Doskonale wiedział jak ten kochał słodycze, dlatego trochę słodkości na początek dnia byłoby czymś odpowiednim. Gdy śniadanie było gotowe i leżało już na tacy, chłopak udał się z nim do Alexandra.

Kiedy wszedł do pomieszczenia, był zaskoczony widząc, że ten już nie śpi i patrzy się w kąt pokoju. Było dopiero przed 7, a o tej godzinie chłopak powinien jeszcze smacznie spać.

- Witaj Alexandrze - przywitał się.
Lightwood spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno, a potem okrył szczelniej kołdrą.

- Cześć.

- Mam dla ciebie pyszne śniadanko. Same słodkości, które napewno ci zasmakują. Robiłem je od serca.

Bane usiadł na krawędzi łóżka, a potem podstawił tackę pod nos Aleca. Chłopak spojrzał przelotnie na jedzenie, a potem na Magnusa i posmutniał momentalnie. Wiedział, że musi powiedzieć mu, co jest powodem tego, że nie mógł zbytnio spać tej nocy, ale bał się i nie chciał obarczać go tym wszystkim.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz