Rozdział 43

802 44 55
                                    

Podróż minęła im dość szybko, mimo tego, że trwała trzy godziny, do których trzeba było doliczyć również dwa przystanki. Magnus był szczęśliwy jak nigdy, że nareszcie zabiera kogoś ze sobą do ulubionego domku, w którym uwielbiał spędzać wakacje. Niegdyś, jeszcze przed poznaniem Alexandra zabierał ze sobą przyjaciół, np. Mike'a czy Camille.

Teraz, gdy miał chłopaka i wiedział, że to samolubne z jego strony, nie miał kontaktu ze swoimi znajomymi ze szkoły, nie chodziło o wszystkich, tylko tych najbliższych, którzy cokolwiek znaczyli.

W domku orgaznizowali zawsze huczne, lecz niewielkie imprezy, przepełnione alkoholem i seksem, choć Bane nigdy nie uprawiał seksu ze swoimi przyjaciółmi. Wyjątkiem była oczywiście Camille, ale to była historia na kiedy indziej.

- Tylko od razu ostrzegam, że ten domek nie jest luksusowy i nie ma zbyt wielu wygód... jest raczej skromny i mały - zaznaczył Magnus podczas ich podróży.

- I co z tego? Nie jest nam potrzebna większa przestrzeń, chyba, że masz coś w planach...- Lightwood spojrzał na niego, jedząc jagodziankę, którą kupił przed chwilą w cukierni.

- Nie mam nic w planach. Po prostu mówię, żebyś nie był zaskoczony i zbyt wiele nie wymagał.

- Magi... czy ja kiedykolwiek wymagałem zbyt wiele? Nie wydaje mi się, a teraz otwórz usteczka - poprosił, podkładając mu mięciutką bułeczkę pod nos. Chłopak wziął kawałek i uśmiechnął się szeroko. Alec miał rację, nigdy nie był zbyt wymagający, a właściwie nie miał ku temu powodów.

Reszta podróży minęła im w spokoju i śpiewaniu głośno piosenek, które leciały obecnie w radiu. Czarnowłosy miał naprawdę anielski głos, jak to stwierdził Azjata. Chłopak był szczęśliwy, że Alec nie wstydzi się przy nim śpiewać, ani wygłupiać. Camille nie była taka. Zawsze była poważna i nie można było z nią zażartować, bo zawsze kończyło się to kłótnią.

Nagle Magnus skręcił gwałtownie w jakąś drogę, która prowadziła przez las. Alec początkowo myślał, że ten pomylił trasy, ale gdy go o to zapytał, ten odpowiedział, że doskonale wie gdzie jedzie. Droga była naprawdę długa, a niebieskooki czuł się dziwnie, bo miał jakieś głupie wymysły, że Bane wywiezie go w las żeby go zabić.
Nic takiego się jednak nie stało, bo gdy Alec zamknął oczy na dłuższy moment, a później je otworzył, okazało się, że samochód stoi w miejscu.

- Jesteśmy? - Zapytał, rozglądając się na wszystkie możliwe strony. - To tutaj?

Przed nimi stał dość spory, jego zdaniem, drewniany domek, który nie wyglądał wcale na taki opuszczony jak mogłoby się wydawać. Był całkiem zadbany, co mogło świadczyć nawet to, że obok był mały ogródek, cieszący się dość pięknymi kwiatami.

Na lewo od chaty było jeziorko, w którym można było się wykąpać w gorące dni takie jak ten. Była też plaża z piaskiem, który wyglądał jak ten z nad morza i Alec zaczął się zastanawiać skąd on się tu wziął. Chłopak dostrzegł nawet kilka muszelek w oddali.

Dookoła nich był las, przez który klimat tego miejsca wydawał się jeszcze bardziej magiczny. Od strony jeziora, słońce zapraszało ich do wyjścia z pojazdu i szczerze powiedziawszy Alec nie czekał zbyt długo żeby wydostać się z auta - już po chwili znalazł się na dworze i biegł w kierunku wody, chcąc sprawdzić czy ta jest chociaż ciepła.

Magnus wyszedł zaraz za nim, uśmiechając się szeroko do siebie. Nie sądził, że chłopakowi, aż tak spodoba się to miejsce. Był ciekaw co ten powie, gdy zobaczy wnętrze domku.

- Jejku Mags! Jest ciepła! - Krzyknął czarnowłosy, zanurzając dłoń w wodzie. - Chodź zobacz!

Głos Aleca brzmiał jak ten małego dziecka. Bane był szczęśliwy, że zwyczajne jezioro sprawiło aż taką radość chłopakowi. To była zwykła woda...

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz