Rozdział 78

721 30 14
                                    

  - Alec... Max nie żyje.

Chłopak zatrząsł się niebezpiecznie, ale nadal wpatrywał się w siostrę niezrozumiałym spojrzeniem. Nie rozumiał sensu wypowiedzianych przez nią słów. Wiedział, co oznaczają, ale nie chciał tego przyjąć do wiadomości, bo w jednej chwili jego świat został zniszczony.

Jego malutki braciszek nie żył, tak po prostu. Najlepsze w tym wszystkim było to, że on nie rozumiał dlaczego tak się stało. Rodzice czy nawet Izzy nie kontaktowali się z nim aby przekazać, że jest śmiertelnie chory. Myślał, że może był to wypadek lub coś jeszcze gorszego. Bał się poznać prawdę, choć wiedział, że musi się dowiedzieć co tak naprawdę się stało.

  - Jak do tego doszło Isabelle? - Zapytał Magnus, stając za swoim narzeczonym, którego objął, bo bał się, że ten za chwilę się przewróci.

  - Usiądźcie - poprosiła. Naomi ulotniła się z pokoju wraz z maluszkami, żeby im nie przeszkadzać, a Alec ukrył twarz w dłoniach, przygotowując się na najgorsze.
  - Zaczęło się od tego, że... mama w styczniu powiedziała nam, że jest w ciąży, ale niedługo później poroniła, co tak naprawdę wszystko zapieczętowało. Była wściekła na was, że macie dzieci, choć nie macie do tego prawa. Wtedy zabroniła nam się z wami kontaktować. Usunęła nawet wasze numery i zabierała nam telefony, żeby sprawdzić czy się z wami nie kontaktujemy.

Zarówno Magnus jak i Alec poczuli wszechogarniającą złość. Jak ta kobieta mogła zabronić im się z nimi kontaktować z takiego powodu? Oczywiście obaj rozumieli jej stratę, ale to nie był powód aby zachowywać się w ten sposób. Alec zdawał się odpłynąć na moment, bo nawet się nie ruszał i Magnus myślał, że ten zemdlał, choć tak naprawdę ten słuchał.

  - Tata tylko jej potakiwał. Nawet gdy nas karała... on zawsze był po jej stronie.

  - W jaki sposób was karała? - Zapytał Bane, mając ochotę wsiąść w najbliższy samolot i polecieć do rodziców jego aniołka.

  - Zabroniła mi chodzić na sesje. Czasami zamykała nas w pokoju i nie pozwalała wychodzić...A potem było jeszcze gorzej. Zderzenie czołowe, Max i tata z tą różnicą, że tacie nic się nie stało, a nasz braciszek... - dziewczyna zamilkła, czując jak łzy wzbierają się w jej oczach. Magnus widząc to, objął ją mocno tak jak Aleca, po czym trwali tak kilka długich minut pozwalając sobie na płacz.

Magnus nie znał zbyt dobrze Maxa. W całym życiu widział go zaledwie kilka razy, ale zdążył go już polubić. Jednak to on jako jedyny z całej trójki najlepiej się trzymał i wspierał swoją siłą, tulące się do siebie rodzeństwo.

  - Wiem, że to boli. Mnie też bolało na początku, ale już jest lepiej...

Alec spojrzał na Magnusa oczami pełnymi łez, nie mogąc złapać tchu. Ciężko było mu się uspokoić, bo ciężko słuchało mu się tego wszystkiego. Azjata widząc to, poprosił, aby ten oddychał razem z nim co w żaden sposób mu nie pomagało. Bał się, że to co przed chwilą usłyszał spowoduje nawrót jego depresji, czego nie chciał. Już praktycznie się z nią uporał, a po śmierci Maxa... Sam nie wiedział, co teraz zrobią.

  - Co mu jest? - Zapytała dziewczyna, nie wiedząc co się dzieje z jej bratem. Magnus nie wiedział czy może powiedzieć o depresji Aleca, dlatego milczał, starając się go jakoś uspokoić. Już od dawna nie widział go w takim stanie i bał się, że nie uda mu się go uspokoić. Złapał go więc za ramiona i spojrzał w jego oczy.
 
  - Kochanie wszystko jest dobrze. Jestem przy tobie i nie odejdę - mówił kojącym głosem. - Izzy proszę wyjdź na chwilę.

Gdy dziewczyna zniknęła, Alecowi było łatwiej się uspokoić. Przy siostrze dodatkowo się stresował, bo ta nie wiedziała o jego stanie zdrowia, a bał się jej teraz o tym powiedzieć. Nie wiedział jak zareaguje i cieszył się, że Magnus kazał jej wyjść.

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz