Rozdział 56

748 42 64
                                    

Minęło kilka dni. Alec nie dopuszczał nadal do siebie myśli, że Magnusa już z nim nie ma. Nie był w stanie normalnie funkcjonować. Płakał całymi dniami, a w nocy nie mógł spać. Nie docierało do niego, że Magnus nie żyje... A nie, sorry... Dzisiaj prima aprilis.

*

- Magnus? - po pokoju rozniósł się cichy głos, który nie uzyskał odpowiedzi. Dłonie Aleca zaczęły się niebezpiecznie trząść ze strachu. Był spanikowany i nie wiedział co robić. Chłopak się nie ruszał, nie oddychał, ani nie wydawał żadnych znaków życia. - Przestań się wygłupiać - powiedział drżącym głosem, miejąc nadzieję, że to naprawdę są zwykłe wygłupy i Bane za chwilę otworzy oczy.

Pech chciał, że Alec nigdy nie słuchał nauczyciela, który mówił o pierwszej pomocy, która teraz by mu się przydała. Teraz obwiniał się o to, że nie może uratować swojego chłopaka przez co zaczął głośno płakać. Do głowy przychodziło mu tylko jedno rozwiązanie - musiał zadzwonić na pogotowie.

Magnus przez cały ten czas wstrzymywał oddech, chcąc sobie zażartować nieco z Aleca i zobaczyć jak ten zareaguje na to wszystko. Nie spodziewał się jednak, że będzie to miało tak negatywne skutki w przyszłości. Gdy tylko usłyszał głośny płacz chłopaka, otworzył oczy i zaczął normalnie oddychać, patrząc na niego.

- Alexander. Dlaczego ty płaczesz? - Zapytał, choć było to bezsensowne pytanie w obecnej sytuacji. Czarnowłosy tak bardzo się bał, że go stracił, a teraz widząc, że ten żyje i pyta o to, miał ochotę go pobić.

Lightwood był zły i chciał przyłożyć Bane'owi za to co ten zrobił. Nie powinno żartować się z takich rzeczy, szczególnie w jego stanie. Nie dość, że był w ciąży, to jeszcze nie był przygotowany na takie rzeczy i cholernie się bał, że dostanie ataku paniki.

- Idiota i debil! - Krzyknął po chwili, a potem wyszedł z łóżka, miejąc w nosie to, że jest całkowicie nagi, chwycił za bokserki, które naciągnął szybko na siebie i pobiegł na dół, pozostawiając Azjatę w szoku. Bane na dobrą sprawę nie wiedział czemu ten tak zareagował.

Leżąc tak w łóżku kilka minut, zdał sobie sprawę jak głupi był robiąc coś takiego. Alec miał dzisiaj napad przez który rozdrapał rany, a ten dodatkowo go denerował. Nie tak powinien zachować się prawdziwy chłopak, który przyprawia tego drugiego o zawał. Magnus nałożył na siebie bokserki i poszedł szybko na dół, chcąc jak najszybciej przeprosić.

Lightwood był właśnie w trakcie popijania tabletki na uspokojenie. Sądził, że to jest w stanie mu pomóc, bo to co się w nim kumulowało nie było przyjemne, a wręcz niebezpieczne dla niego.

- Jak mogłeś?! Wiesz jak się wystraszyłem?! - Alec w dalszym ciągu krzyczał. Nie pomagał mu fakt, że cały się trząsł, bo nadal przed oczami widział nieżyjącego Magnusa.

- Spokojnie. Nie wiedziałem, że weźmiesz to na poważnie - Azjata podszedł do niego powoli, dopiero zauważając, że ten cały dygocze.
Alec nabrał głęboko powietrza, aby nie wybuchnąć, bo nie chciał niepotrzebnie krzyczeć i spojrzał mu w oczy.

- Wykończysz mnie.

- Kochanie nie chciałem - powiedział skruszony, przyciągając mocno do siebie i przytulając. Alec nie protestował, tylko wtulił się w ciepłe ciało chłopaka. Mimo tego, że powoli się uspokajał, w głowie już planował zemstę na Magnusie. Nie chciał puścić mu tego płazem.

- Przepraszam. Zapomniałem jaki jesteś wrażliwy mój końcu świata... - pocałował go w głowę. - Już nie zrobię ci takiego świństwa.

- Spróbowałbyś tylko...

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz