Rozdział 71

547 31 8
                                    

Magnus

Obudziłem się następnego dnia. Kiedy tylko otworzyłem, oczy ujrzałem najpiękniejszy widok na calutkim świecie. Coś co zawsze chciałem widywać po przebudzeniu. Mojego słodkiego Aniołka, który jeszcze smacznie sobie spał. Odgarnąłem mu włosy z czoła, które wpadały mu do oczu. Miał je już zdecydowanie za długie, ale i tak był piękny. Ucałowałem go w głowę i przesunąłem się troszkę żeby było mi wygodniej. Nagle do sali wszedł lekarz i spojrzał na nas oskarżycielskim wzrokiem.

- Co tu się dzieje? – Zapytał. – Kim...

- Cicho – przerwałem lekarzowi. – Obudzi pan Aleca.

- On nie może tu być – powiedział twardo mężczyzna, a chłopak w moich ramionach poruszył się niespokojnie, jednak dalej spał w najlepsze z czego niezmiernie się cieszyłem bo wiedziałem jak bardzo wykończony był.

- Może. Jest moim narzeczonym i będzie tu dopóki będę sobie tego życzył.

- Ale on szkodzi dla pana zdrowia – upierał się mężczyzna.

- Nie.

- Co się dzieje? – Usłyszałem zaspany głos Aleca. Świetnie. Obudził się.

- I widzisz co narobiłeś? – Powiedziałem wściekły do lekarza.

- Musi pan opuścić tę salę – mruknął mężczyzna, zwracając się do Aleca i nie zwracając na mnie kompletnie uwagi.

- Nie wyjdę – odpowiedział czarnowłosy, uprzedzając mój sprzeciw.

- Szkodzi pan dla Magnusa. Jego noga i ręka nigdy nie będą w pełni zdrowe jeśli...

- Zadowolony? – Alec przerwał lekarzowi, schodząc z łóżka i siadając na krześle. Widziałem, że on również był zirytowany.

- Alec zostań – powiedziałem błagalnie. – Nie życzę sobie pana za lekarza. Chcę innego.

- Nigdzie nie idę, nie denerwuj się.

- Mówiłem, że pan nie może tu zostać. Proszę opuścić to pomieszczenie zanim wezwę ochronę. Czas odwiedzin jeszcze się nie rozpoczął – lekarz stał twardo przy swoim w ogóle mnie nie słuchając.

- Może lepiej będzie jeśli pan stąd wyjdzie. Denerwuje mnie pan! – Powiedziałem oschle w stronę lekarza. – To jest mój narzeczony! Jeśli on wyjdzie to ja też!

- Byłem tu dzień w dzień przez pieprzony miesiąc gdy on spał, więc nie wygoni mnie pan teraz, kiedy on już nie jest w śpiączce.

- Ugh – jęknął lekarz, dając w końcu za wygraną. Zaczął mnie badać. Był zdenerwowany i mało delikatny, ale miałem to w nosie, bo to w końcu była jego praca. Kiedy wyszedł odetchnąłem z ulgą, bo nie miałem ochoty już go oglądać po tym jak mnie niepotrzebnie zirytował.

- Chodź do mnie kochanie – wyciągnąłem rękę w jego stronę.

- Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem – przetarł oczy i złapał mnie za dłoń. – Jak się czujesz?

- Czuję się dobrze, ale byłoby lepiej gdybyś leżał obok mnie – pociągnąłem go lekko za rękę.

- Nie... Lekarz ma rację. To nie jest dobry pomysł.

- Jest idealny. Nie daj się prosić.

- Nie chcę ci szkodzić Magi.

- Proszę chodź. Nie zaszkodzisz. Chcę mieć cię przy sobie.

- Twoja upartość doprowadza mnie do szału – Alec przewrócił oczami i wstał z krzesła. Powoli położył się obok mnie, robiąc to tak delikatnie jakbym był z porcelany. – Na czym skończyłem wczoraj opowiadać?

I Promise You For a Ten Fingers/ MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz