- Ty to zrobiłeś? - spytała kobieta po raz kolejny.
- Nie, proszę pani - odpowiedział stanowczo, patrząc wprost na opiekunkę.
Kobieta przyglądała mu się przez chwilę, mrużąc oczy, przez co zmarszczki na jej twarzy jeszcze bardziej się pogłębiły. Wiedział, że mu nie wierzy, ale był też pewny, że nie miała żadnych dowodów. Znosił cierpliwie jej natarczywe spojrzenie, które zaczynało go już irytować. Chciał krzyknąć jej prosto w twarz, żeby w końcu się od niego odczepiła. Nie miała ŻADNYCH dowodów! Nie było też świadków. Zrobił to po cichu, korzystając ze swoich umiejętności, dlatego nie było szans, aby ktoś się dowiedział.
Miał ochotę odetchnąć z ulgą, gdy kobieta w końcu się odsunęła, jednak powstrzymał się. To z pewnością by go zdradziło.
- Wracaj do siebie - powiedziała ozięble kobieta. - Możesz wyjść tylko na kolację, zrozumiałeś?
- Tak, proszę pani.
Nie był w stanie powstrzymać wściekłego grymasu, który pojawił się na jego twarzy, gdy opiekunka się odwróciła. Podejrzewał, że cała wina spadnie na niego. Przecież wszyscy widzieli, jak dzień wcześniej pokłócił się z tym idiotą Stubbsem. Mimo to miał wielką ochotę to zrobić. Nie mógł zapomnieć wyrazu twarzy swojego wroga, gdy ten zobaczył tak żałośnie zwisającego królika. Każdy wiedział, jak bardzo Stubbs kochał tego futrzaka, dlatego zabicie zwierzątka było idealną zemstą.
Uśmiechnął się na wspomnienie rozpaczy, jaką zobaczył na twarzy nielubianego chłopca. To była najlepsza nagroda, przy której fakt, że stał się podejrzany, tracił na znaczeniu. Jednak dalej był zirytowany rozmową, którą odbył z opiekunką. Teraz ta stara kocica będzie go obserwować baczniej niż zwykle. Będzie musiał uważać.
...
Harry'ego obudziło głośne zawodzenie. Chłopak momentalnie zerwał się z łóżka i odruchowo sięgnął po różdżkę. Rozejrzał się po pokoju, chcąc znaleźć źródło przeraźliwego dźwięku, ale niewiele mógł zobaczyć bez okularów. Zaklął głośno, po czym szybko odnalazł szkła. Gdy świat już przestał być rozmazany, Harry z niepokojem stwierdził, że sprawczynią całego hałasu była jego sowa śnieżna - Hedwiga. Zwierzę szamotało się w klatce i wydawało z siebie okropne dźwięki. Chłopak bez zastanowienia zbliżył się do swojej pierzastej przyjaciółki. Kiedy chciał otworzyć klatkę, sowa brutalnie dziobnęła go w palec i wydała kolejną serię przeraźliwych odgłosów. Harry wzdrygnął się, widząc jej nieufne spojrzenie.
- O co ci chodzi? - spytał urażonym głosem. - Przecież nic ci nie zrobię. Tylko otworzę... - mówiąc to, jednocześnie znów zbliżył rękę do klatki, jednak efekt był taki sam jak wcześniej.
Potter cofnął się i usiadł na łóżku, cały czas obserwując zachowanie ptaka. Gdy się wycofał, Hedwiga odrobinę się uspokoiła. Niestety nadal patrzyła na niego wrogo i co rusz zawodziła niepokojąco. Harry był pewny, że przez swoje zachowanie sowa ściągnie do pokoju wuja Vernona, który ewidentnie jej nie znosił. Chłopak obawiał się, że wuj każe mu pozbyć się Hedwigi, a tego młody czarodziej by nie chciał.
- Co się z tobą stało? - spytał szeptem, patrząc na ptaka. - Przecież nic ci nie zrobiłem.
Harry zastanawiał się, co mogło wywołać tę agresję u sowy. Wczoraj wieczorem wszystko było w porządku. Co prawda chłopak nie wypuścił Hedwigi na polowanie, ponieważ około dwudziestej zaczął padać deszcz, ale to nie był pierwszy raz, kiedy tak postąpił. W dodatku gdyby faktycznie była na niego za to obrażona, to wściekłaby się już wieczorem. W takim razie co takiego sprawiło, że zaczęła się na niego rzucać?
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfiction(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...