Zawsze jest jakiś powód

3K 265 75
                                    

W poniedziałek Harry obudził się jako ostatni. Kiedy odsłonił zasłony, zobaczył Rona pakującego rzeczy do torby. Weasley był już ubrany w szkolną szatę i najwyraźniej szykował się do wyjścia. W dormitorium nie było nikogo poza nim i Potterem, oczywiście nie licząc Parszywka oraz Meropy, która wciąż spała zwinięta na łóżku Harry'ego.

Gdy rudzielec schował już ostatnią książkę, uniósł głowę i utkwił spojrzenie w przyjacielu. Obaj przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Ron wstał i ruszył w stronę wyjścia. Jednak tuż przed drzwiami przystanął, po czym powiedział z lekki niesmakiem:

- Powiedz temu swojemu wężowi, żeby był trochę ciszej.

- Co takiego?

- W nocy cały czas syczał. Nie zdziwię się, jeśli inni też to słyszeli. Myślałem, że chciałeś zachować jego istnienie w tajemnicy.

- No... tak - przyznał.

- Czemu on właściwie... A tak, racja. To przecież nie moja sprawa - powiedział, a następnie wyszedł.

Harry miał wrażenie, że jeszcze trochę i krew go zaleje. Jak on śmiał wypominać mu jego wcześniejsze słowa? A zresztą taka była prawda. To nie jego sprawa!

Jednak później okazało się, że uwaga Rona była dosyć przydatna. Kiedy Meropa wreszcie się obudziła, Harry spytał ją o to, czy rozmawiała w nocy z jego obserwatorem. Chłopak był pewny, że tak było. Słowa Rona wyraźnie na to wskazywały. Jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego Weasley dopiero teraz zwrócił na to uwagę. Gdyby syki przeszkadzały mu już wcześniej, na pewno zgłosiłby to Harry'emu od razu. Ponadto Potter zawsze prosił Meropę, aby zachowywała się w nocy jak najciszej. W takim razie, dlaczego samica tym razem nie zastosowała się do jego próśb? No i jakim cudem Ron i prawdopodobnie reszta Gryfonów ją słyszeli, a Harry nie?

Lecz jakież było jego zdziwienie, gdy zapytana Meropa zarzekała się, że z nikim nie rozmawiała. W takiej sytuacji Harry był pewny, że ktoś najwyraźniej go okłamał. Nie wiedział jedynie, czy był to Ron, czy może jednak Meropa. Ale jeśli miał być szczery, najbardziej prawdopodobne byłoby kłamstwo Meropy. Weasley nie miałby powodu, żeby go oszukać w takiej kwestii. W końcu nic by mu to nie dało. Chyba że chciał mu dopiec za to, co powiedział zeszłego dnia. Choć gdyby naprawdę miał zamiar zrobić coś takiego, to raczej bardziej by się postarał. Nie. Ron odpadał. W takim razie dlaczego Meropa nie mówiła mu prawdy? Co takiego ukrywała? Co stało się po jej zniknięciu?

Chcąc przyprzeć Meropę do muru, Harry powiedział jej o skargach Rona i reszty Gryfonów. Wiedział, że mija się z prawdą, ale miał dosyć gierek samicy. Jego przyjaciółka wyglądała na lekko zmieszaną, gdy chłopak zdołał udowodnić jej kłamstwo. Jednak jej odpowiedź nie zdołała w pełni zadowolić Harry'ego.

- No dobrze, rozmawiałam z NIM. Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka kwestii. Ale od razu zaznaczam, że nie mogę ci zdradzić, jakich.

Najistotniejszą rzeczą, jaką Harry zdołał wywnioskować z tego krótkiego wyjaśnienia, było to, że Meropa bez wątpienia była obrażona na jego obserwatora. Wskazywał na to jej ton i jej postawa. W obu tych elementach chłopak dostrzegł niesmak i niechęć. Pierwszy raz widział coś takiego u swojej przyjaciółki. Owszem, samica nie raz obrażała się na NIEGO, jednak nigdy w takim stopniu. Tym razem musiało im pójść o coś NAPRAWDĘ poważnego. Harry tak bardzo chciał wiedzieć, o co dokładnie. Niestety samica była nieugięta i nic więcej mu nie zdradziła.

Niedługo po rozmowie z Meropą Harry wybrał się na śniadanie. Tym razem nie zabrał ze sobą samicy. Jego przyjaciółka twierdziła, że nie jest głodna i postanowiła zostać w dormitorium. Chłopak obiecał, że później ją odwiedzi.

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz