Harry skończył właśnie pić herbatę, którą zaserwował mu Hagrid. Meropa siedziała zwinięta na jego kolanach i co jakiś czas spoglądała na niego. Chłopak myślał, że będzie śmiertelnie obrażona, jednak samica poświęciła raptem kilka minut na ochrzanianie go, po czym bez żadnych oporów owinęła się wokół jego przedramienia. Harry'ego niezmiernie to ucieszyło. Nie miał ochoty na ciche dni. Chciał dowiedzieć się, co działo się z Meropą, odkąd zniknęła w Wierzbie Bijącej. Martwił się o nią i wolał się upewnić, czy na pewno wszystko z nią w porządku.
- Muszę przyznać, że nie spodziewałem się po tobie przygarnięcia węża, Harry - powiedział Hagrid, kiedy opróżnił swój kubek. - No wiesz... w końcu masz Hedwigę i takie tam. Jakim cudem ta dwójka się ze sobą dogadała?
Harry posmutniał lekko na wspomnienie Hedwigi. Minął już ponad miesiąc, odkąd jego sowa śnieżna opuściła go. Kiedy wyleciała przez okno, chłopak miał dziwne wrażenie, że już nigdy jej nie zobaczy. Obawiał się, że tak faktycznie będzie. Póki ON był z nim, nie było szans, aby Hedwiga wróciła. W końcu to właśnie jego obserwator tak bardzo przeraził sowę.
- Hedwigi już nie ma - powiedział wreszcie Harry. - Odleciała pod koniec lipca i do tej pory nie wróciła.
Hagrid również spochmurniał. W końcu to on dał Harry'emu tę sowę. Była pierwszym prawdziwym prezentem urodzinowym chłopaka. Gryfon wiedział, że ta wieść zasmuci gajowego, jednak wolał powiedzieć mu prawdę. A przynajmniej część prawdy. Nie miał zamiaru mówić mu, dlaczego jego sowa śnieżna odleciała. W końcu i tak by mu nie uwierzył. Po prostu nie chciał okłamywać Hagrida całkowicie. Był mu to winny.
- Szkoda. Naprawdę szkoda - mówił gajowy smętnym głosem. - Pamiętam, jak żem ją kupował. Wszystkie sowy były jakieś takie... niedorobione. A ja nie chciałem kupować ci pierwszego lepszego ptaka. Chciałem, żeby był wyjątkowy. Tak jak...
- Hagridzie, nie musisz...
- A, racja. Wybacz, Harry.
Znów zapanowała cisza. Słowa Hagrida wprawiły Harry'ego w jeszcze gorszy nastrój. Dopiero po nich zrozumiał, jak bardzo tęsknił za Hedwigą. Poczuł również wstyd, bo odkąd zniknęła, starał się zbyt wiele o niej nie myśleć, a od dnia zakupu Meropy czasem nawet o niej zapominał. Nie powinien tak postępować. Była jego pierwszą przyjaciółką. Nie zasługiwała na to.
- No ale teraz masz Meropę - usłyszał głos gajowego. - Cholibka, jak sobie pomyślę, że chciałem ją nazwać Eustachy, to aż mi się głupio robi.
- Myślałeś, że jest samcem? - spytał Harry z rozbawieniem.
- A bo ja wiem, jak je się odróżnia. No ale jakby się tak zastanowić, to może faktycznie powinienem od razu się domyślić. Muszę przyznać, że charakterek to ona ma - zaśmiał się.
- Sprawiała kłopoty?
- Nie. Nic takiego się nie działo. Ale była strasznie wybredna. Sporo żem się nagłówkował, zanim w końcu coś zjadła. Ty masz łatwiej, Harry. W końcu... ty chyba ją rozumiesz, prawda?
- Prawda.
Harry pamiętał, jak na drugim roku okazało się, że był wężousty. Większość szkoły odwróciła się wtedy od niego. Hagrid musiał słyszeć te pogłoski, jednak nigdy nie miał okazji usłyszeć chłopaka w akcji.
- O, robi się już późno - powiedział nagle Hagrid. - Będzie lepiej, jak już pójdziesz, Harry. Wolałbym, żebyś nie pałętał się po zmroku.
Chłopak zgodził się. Podziękował za herbatę i za opiekę nad Meropą, po czym opuścił chatkę gajowego. Samica przez większość jego pobytu u Hagrida była dziwnie milcząca. Nie wtrąciła nawet jednego słowa, kiedy Harry rozmawiał z mężczyzną. To było dziwne. W końcu zazwyczaj, gdy tylko miała okazję, była strasznie gadatliwa.
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfic(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...