Postępy, zmiany i rozczarowania

1.5K 86 38
                                    

Harry musiał przyznać, że jednak to spotkanie z Dumbledore'em miało też swoje plusy. Po eliksirach Gryfon udał się na obronę przed czarną magią, jednak szybko okazało się, że po raz kolejny musiał ją mieć z profesorem Snape'em. W normalnych okolicznościach Harry ubolewałby nad tym, że w ciągu dnia musiał męczyć się ze swoim znienawidzonym nauczycielem więcej niż dwie godziny, ale tym razem ta sytuacja praktycznie ani trochę go nie ruszyła. Snape, podobnie jak na eliksirach, nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, dzięki czemu Gryfon mógł czuć się swobodniej. Najprawdopodobniej była to właśnie sprawka dyrektora, który zakazał profesorowi dręczyć Pottera. A przynajmniej chłopak wysnuł takie wnioski.

Harry wiedział, że profesor Lupin nie pojawił się na lekcjach ze względu na pełnię. Chłopak nie zapomniał o przypadłości nauczyciela, ale oczywiście praktycznie w ogóle mu ona nie przeszkadzała. Podejrzewał jednak, jak bardzo uciążliwa musiała być dla Lupina. Taka transformacja nie mogła być czymś pięknym i przyjemnym. Harry zastanawiał się, jak bardzo mężczyzna musiał się wówczas męczyć. Czy dało się w ogóle przyzwyczaić do czegoś takiego? A może przemiana w ogóle nie wyglądała tak, jak chłopak to sobie wyobrażał? Co prawda na lekcji obrony przed czarną magią omawiali wilkołactwo, tyle że Potter nie był wówczas aż tak zainteresowany tym tematem i nie pamiętał z niego zbyt wiele. Wiedział jedynie, że gdy człowiek przemienia się w tę bestię, nie jest zbyt świadomy. A co za tym idzie, może być naprawdę niebezpieczny. Natomiast w ciągu dnia wilkołak jest spokojniejszy. A przynajmniej Lupin właśnie taki był. W przeciwieństwie do innych osobników...

Nieobecność nauczyciela spowodowała, że Harry zaczął rozmyślać również o sprawie Klauda. Gryfon zastanawiał się, czy chłopak nie wykorzysta jakoś informacji, które już posiadał, czy nie przekaże ich Dumbledore'owi. Co prawda Pansy zapewniała go, że jej przyjaciel nic nikomu nie powie, ale Potter nie mógł być tego taki pewien. Nie znał Ślizgona na tyle, żeby stwierdzić, czy może mu ufać. Nie planował też budować z nim jakiejś głębszej relacji. Zwłaszcza teraz...

Harry nadal nie mógł zrozumieć, z jakiej racji ten chłopak mógł tak po prostu chodzić sobie po Hogwarcie, przychodzić na lekcje i przebywać w towarzystwie innych osób. Dobra, może i zażywał te wszystkie substytuty, może pomagały mu one zaspokoić apetyt, ale skoro tak naprawdę w przyszłości Ślizgon i tak będzie musiał spróbować ludzkiej krwi, skoro te zamienniki nie będą działać przez całe życie, to po co Dumbledore w ogóle się w to bawił? Po co narażał wszystkich na takie niebezpieczeństwo? Póki co dyrektor nie próbował wyciągnąć od chłopaka żadnych informacji. Może rzeczywiście czekał po prostu na odpowiedni moment, tak jak to zasugerowała Pansy. Ale jeśli nie o to mu chodziło, to po co jeszcze mógł to robić?

Może i Harry nie powinien aż tak się w to zagłębiać, może i nie była to jego sprawa, ale nie mógł nic poradzić na to, że co jakiś czas znów o tym myślał. Ta sprawa naprawdę go denerwowała. Irytowało go podejście Dumbledore'a. No i nie tylko jego. Zachowanie Pansy również działało mu na nerwy. Dziewczyna przyjęła to wszystko na spokojnie. Nie miała żadnych większych zastrzeżeń. Wręcz się cieszyła, że jej ślizgoński przyjaciel został w zamku. W ogóle nie myślała o konsekwencjach. Nie myślała o tym, co się stanie, kiedy te wszystkie zamienniki przestaną działać. Podchodziła do tego tak lekko... Harry miał tylko nadzieję, że nie za lekko...

Dziewczyna złożyła mu obietnicę. Przyrzekła mu, że zachowa ostrożność, że nie pójdzie do Klauda sama. Ale im dłużej Harry nad tym myślał, tym większe miał wątpliwości. Ta jej odmowa na wspólne pójście do biblioteki wydała mu się bardzo podejrzana. Zresztą takie szybkie złożenie obietnicy również. To nie było w jej stylu. Potter bał się, że Pansy ostatecznie nie dotrzyma danego słowa. Wolałby, żeby tego nie robiła, ale może jednak powinien się tego spodziewać. Na początku myślał, że Parkinson na pewno by mu tego nie zrobiła, ale czy rzeczywiście powinien brać to za taki pewniak?

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz