Patrzyli na siebie w ciszy. Przez dłuższą chwilę, żaden z nich się nie odzywał. Wyraz twarzy Riddle'a nadal pozostawał beznamiętny. Harry nie był w stanie stwierdzić, o czym myślał Ślizgon. Nie wiedział, czy to wszystko jakoś go przejęło. Te słowa Malfoya...
Znów będzie chciał cię wykorzystać...
Wykorzystać... Ten cały rozejm... Harry od początku wiedział, że Riddle nie zawarł go bez powodu. W końcu można powiedzieć, że Ślizgon sam się do tego przyznał. Powiedział, że zarówno on, jak i Harry, wyciągnął z tego jakieś korzyści. W przypadku Pottera wszystko było jasne, jednak w przypadku Toma... już niekoniecznie. Harry nie miał pojęcia, co Riddle mógł wynieść z tej całej umowy, jednak od samego początku chłopak miał złe przeczucia. Wiedział, że Ślizgon coś planuje. Ale czy rzeczywiście znów chciał go... wykorzystać? Tylko... jak? W jaki sposób? Czy znów zależało mu na jego ciele? Co prawda Riddle sam twierdził, że nie jest w stanie znów jego przejąć, ale równie dobrze mógł kłamać. Ale jeśli nie kłamał, jeśli rzeczywiście tak było, to... po co był mu Potter? Do czego chciał go wykorzystać? Czy w ogóle chciał to zrobić...
Malfoy zdawał się być pewny swego. W dodatku te jego łzy... zachowanie... to błagalne spojrzenie... cicha prośba, żeby Harry mu uwierzył, bo...
"To wszystko prawda"
Czy byłby w stanie kłamać? Czy gdyby kłamał, zachowywałby się w ten sposób? Tak mu zależało na tym, żeby Harry mu uwierzył. Wręcz go prosił...
Nie... na pewno nie kłamał. Mówił prawdę. Naprawdę wierzył w to, co mówił. Twierdził, że Tom znów chce go wykorzystać. Tylko... skąd o tym wiedział?
Kiedy Harry spytał go, czy zdobył te informacje od Snape'a, Ślizgon powiedział, że mężczyzna nic o tym nie wie. "Nie może wiedzieć". To nie profesor eliksirów był informatorem. Malfoy raczej nie kłamał w tej kwestii. Bo po co miałby to robić? Przecież Harry i tak odkrył już część prawdy dotyczącej Snape'a, więc chyba nie było potrzeby ukrywać reszty. Ktoś inny musiał przekazać Draco te informacje. Niestety Ślizgon twierdził, że nie mógł powiedzieć, kto.
Nie powinienem cię nawet ostrzegać...
Nikt nie może mi pomóc...
I tak podjąłem już wielkie ryzyko...
Nie wiem, czy to się jakoś nie obróci przeciwko mnie...
Te słowa... One naprawdę brzmiały... co najmniej niepokojąco. Ktoś prawdopodobnie przekazał Malfoyowi te wszystkie informacje i w dodatku zakazał mu cokolwiek mówić. Ślizgon nie miał prawa ich zdradzać. Zwłaszcza Potterowi. Twierdził, że to było ryzykowne, że mogło obrócić się przeciwko niemu. Tylko... dlaczego? Kto mógłby zrobić mu krzywdę? Kto w ogóle powiedział mu to wszystko? Kto jeszcze mógł wiedzieć coś o Tomie? Kto mógł wiedzieć, że Riddle znów chce... wykorzystać Harry'ego?
A może to była jednak nieprawda? W końcu Malfoy mógł wierzyć w to, co mówił, ale przecież nie musiało to oznaczać, że ta informacja była prawdziwa. Ktoś mógł oszukać młodego Ślizgona, namieszać mu w głowie. Ale i w tym przypadku nawijało się pytanie, kto i po co miałby to robić? O co w tym wszystkim chodziło?
Harry westchnął ciężko. Wyraz twarzy Riddle'a nie zmienił się nawet na chwilę. Tom najwyraźniej nie miał zamiaru mu nic ułatwiać.
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał w końcu Gryfon.
Stojący tuż za nim Ron aż się wzdrygnął, słysząc to nagłe pytanie. Rudzielec nie miał pojęcia, co tu się wydarzyło. Był wielce zszokowany, gdy po jakimś czasie Malfoy wyszedł z klasy kompletnie zapłakany. Tak. ZAPŁAKANY! Weasley nigdy nie sądził, że zobaczy tę kanalię w takim stanie. Tak samo jak nie śnił nawet o tym, że Malfoy kiedykolwiek poprosi o coś Pottera. Kolejny dzień pełen niespodzianek. W dodatku Ron miał jakieś dziwne przeczucie, że na tym się nie skończy...
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfic(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...