Pełni sprzeczności

1.7K 129 150
                                    

Kiedy tylko znalazł się na korytarzu, zaczął biec. Chciał się znaleźć jak najdalej od tego psychopaty. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Pragnął tylko spokoju, samotności... a nie tego wstrętnego Ślizgona łażącego za nim krok w krok!

Mijał zdezorientowanych uczniów, nauczycieli. Nie zwracał jednak na nich najmniejszej uwagi. Miał gdzieś to, jak to wszystko wyglądało, co sobie o nim pomyślą inni. Nie interesowało go również to, że następna lekcja już się rozpoczęła i powinien na nią czym prędzej iść. Nie... nie miał siły na coś takiego. Musiał pomyśleć, odpocząć. Musiał znaleźć się jak najdalej od Toma...

Co jakiś czas odwracał się, żeby upewnić się, że Ślizgon za nim nie biegnie. Nasłuchiwał jego szybkich kroków, lecz ani razu nie zauważył, ani nie usłyszał Riddle'a. Nie przestawał jednak biec. Płuca paliły go niemiłosiernie, z każdą sekundą oddech stawał się coraz cięższy, po jakimś czasie nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, ale zwolnił dopiero wtedy, gdy znalazł się już niedaleko przejścia do pokoju wspólnego. Przez całą drogę myślał tylko o jednym - żeby Tom go zostawił, żeby zniknął mu z oczu, żeby przestał istnieć...

Tak bardzo chciał, żeby było tak jak dawniej. Pragnął porozmawiać z dwójką swoich najlepszych przyjaciół. Marzył o tym, żeby znów zagrać w quidditch, nie martwiąc się tym, że w każdej chwili pod wpływem emocji mógłby zrobić komuś jakąś krzywdę. Chciał znów poczuć się... szczęśliwy. Doświadczyć tych wszystkich drobnych, ale zarazem przyjemnych rzeczy. Niestety teraz było to niemożliwe. Już nigdy nie będzie mógł poczuć się tak jak kiedyś. Tom pozostanie z nim do końca życia. Ten psychopata, kłamca, morderca...

Zamrugał gwałtownie. Szybko przetarł oczy dłonią. Nie będzie... nie będzie się załamywał. Byle jak najdalej... jak najdalej od niego... Niech go zostawi... Niech zajmie się własnymi sprawami... Niech robi cokolwiek! Ale... niech da mu też święty spokój...

W końcu znalazł się przed przejściem do pokoju wspólnego. Dłonie oparł na kolanach i przez dłuższą chwilę stał zgięty wpół i oddychał ciężko. Uspokoił się dopiero po kilku długich minutach, a kiedy wreszcie uniósł głowę i spojrzał w stronę przejścia, niemal krzyknął z rozpaczy. Tuż przy obrazie stał Tom z niezwykle obojętną miną i rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Ślizgon wyglądał nienagannie jak zwykle. Nie wydawał się zmęczony, a przecież powinien, prawda? Żeby dogonić chłopaka, musiał biec, a po biegu musiał być choć trochę zdyszany. W takim razie dlaczego nie było tego po nim widać?!

- Jak... - zaczął Harry, jednak ucichł niemal od razu. Nie będzie z nim rozmawiać. Chciał mieć spokój. Nie miał zamiaru słuchać tego szaleńca.

Wziął głęboki wdech i wydech. Zamknął na chwilę oczy, a gdy znów je otworzył, wciąż widział Toma. Jego twarz wykrzywił okropny grymas. Dlaczego on nie mógł po prostu zniknąć?

Niedługo po tym Harry przechodził już do pokoju wspólnego. Dopiero gdy wchodził do dziury w portrecie, zauważył, jak bardzo trzęsły mu się dłonie.

W pomieszczeniu nie zastał zbyt wielu osób. Nie zobaczył nikogo ze swojego rocznika. Wszyscy byli jeszcze na zajęciach. Ruszył prosto na górę, ignorując spojrzenia pojedynczych osób siedzących w pokoju. Cały czas słyszał za sobą kroki Riddle'a. Znał je już tak dobrze. Kiedyś tylko ich wyczekiwał. Marzył o tym, żeby znów je usłyszeć, bo oznaczało to, że Tom był w pobliżu. Jego Tom. Natomiast teraz... wolałby już chyba ogłuchnąć niż słuchać ich do końca życia.

Kiedy znalazł się w końcu w dormitorium, podszedł do łóżka i położył na nim swoją torbę. Gdy to zrobił, nagle coś do niego dotarło. Spojrzał przerażony na torbę. Czuł, jak zaczęła go wypełniać lekka panika. Przecież... Meropa była w środku, a on... biegł przez korytarze jak opętany...

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz