Świadomość

1.9K 145 91
                                    

W końcu to wszystko dobiegło końca. A przynajmniej tak myślał... Ale przecież Harry odzyskał swój dawny wygląd, wszystko sobie przypomniał, no i zapach Riddle'a teoretycznie zniknął... Nie! Na pewno zniknął. Nie dało się go wyczuć. Wcielenie Voldemorta musiało opuścić Pottera. W dodatku zeznania chłopaka również na to wskazywały. Dumbledore zdążył już odbyć z Gryfonem odpowiednią rozmowę i jednego był pewny - Riddle'a nie było nigdzie w pobliżu chłopaka. Ślizgon nie manipulował już Harrym, przestał też być osobą, na której chłopakowi zależy. W takim razie... to chyba faktycznie był koniec.

Wszedł do środka, po czym zamknął za sobą drzwi, których skrzypienie jak zwykle rozeszło się głośnym echem po całym pomieszczeniu. Jednak on nie zwracał już na to uwagi. Zdążył się przyzwyczaić. Gdy tylko echo ustało, w pokoju zapadła niemal całkowita cisza. Do niej również przywykł. Nie przeszkadzało mu też to, że był sam. Nie tylko teraz, ale i ogólnie. Był samotny. Nawet bardzo. Ale z tym także zdołał się już pogodzić. W końcu miał na to ponad dwanaście długich lat...

Westchnął ciężko. Ruszył w głąb pokoju, nie zawracając sobie głowy zapalaniem świec. Nie miał zbytnich problemów z widzeniem w ciemności. Może i nie widział idealnie, ale jego wzrok znacznie lepiej przystosowywał się do tego typu warunków. To mu w zupełności wystarczało.

Ominął solidne biurko, a następnie skierował się w stronę kolejnych drzwi. Jedyne o czym marzył w tej chwili, to sen. Długi sen, na który co prawda i tak nie miał co liczyć. W końcu jak zwykle będzie musiał wstać z samego rana...

Już wystawił rękę w stronę klamki. Już był gotów pchnąć ciężkie drzwi, kiedy nagle do jego uszu doszedł jakiś obcy dźwięk. Dźwięk, który zdecydowanie wyróżniał się na tle ciszy, do której zdążył się już przyzwyczaić. Był pewny, że nie wydały go żadne stworzenia, które przygotował na następne lekcje. Przecież one nie mogły tak ciężko oddychać...

To był moment! Nie zdążył nawet wyciągnąć różdżki. Nie miał szans, żeby się zastanowić, co tak naprawdę się dzieje. Nagle usłyszał czyjeś szybkie kroki, a chwilę później ktoś chwycił go za ręce i wykręcił je brutalnie. Został pociągnięty w bok i niemal rzucony na podłogę. Czuł, jak napastnik siada na niego okrakiem i przyciska go jeszcze mocniej do chłodnej posadzki. Leżał twarzą do ziemi, dlatego tożsamość agresora wciąż pozostawała zagadką. Próbował się wyrwać. Szarpał się i wił pod przygniatającym go ciałem, jednak wciąż był zbyt osłabiony po tamtej nocy i tym, co wydarzyło się w gabinecie dyrektora. Nie miał szans na wydostanie się. Był zdany na łaskę swojego oprawcy. Tylko kto tak w ogóle nim był?

Wciągnął powietrze tak głęboko, na ile był w stanie. Ten zapach. Był dziwnie... znajomy. Już dawno nie czuł czegoś takiego, ale... było w nim też coś... obcego. Ponadto musiał przyznać, że cała ta woń wcale nie była przyjemna.

Próbował odwrócić głowę, żeby choć trochę przyjrzeć się napastnikowi. Niestety nawet gdyby mu się to udało, to i tak nie byłby w stanie rozpoznać twarzy w ciemności, mimo że widział w niej znacznie lepiej niż przeciętny czarodziej. Jedyną rzeczą, jaką osiągnął, było jeszcze bardziej intensywne odczucie tej podejrzanej woni, kiedy wyjątkowo długie włosy oprawcy opadły na jego twarz. Niemal zachłysnął się tym całym zapachem, ale dzięki temu w końcu sobie przypomniał... Już wiedział, dlaczego wydał mu się on dziwnie znajomy. Co więcej - rzeczywiście znał ten zapach. Znał i to bardzo dobrze. Jednak ostatnio miał okazję go poczuć ponad dwanaście lat temu...

- Spokojnie, Remusie.

Ten głos. Jego głos...

- Nic ci nie zrobię. Chcę tylko porozmawiać.

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz