Tak jak Harry się spodziewał, w poniedziałek już cały Gryffindor mówił o tym, co zdarzyło się na treningu Quidditcha. Było tylko kwestią czasu, aż inne domy o tym usłyszą. Jednak o dziwo to nie członkowie drużyny byli sprawcami tego wszystkiego, lecz...
- Ron! - krzyknęła Hermiona, po czym obrzuciła rudzielca wściekłym spojrzeniem. - Czy ty naprawdę nie mogłeś utrzymać języka za zębami?
Weasley siedział cały czerwony i patrzył na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami. Próbował coś powiedzieć, jednak żadne słowa nie wydobyły się z jego ust. W końcu postanowił spuścić wzrok i przeczekać napad wściekłości Hermiony.
- Musiałeś im powiedzieć?! - mówiła, czy może raczej krzyczała, dalej dziewczyna. - Pomyślałeś choć trochę o Harrym?
Wskazała na Pottera, który podobnie jak Ron przyjął taktykę nie patrzenia nigdzie indziej, tylko na swój talerz. Właśnie byli razem na śniadaniu, podczas którego zarówno uczniowie z Gryffindoru jak i innych domów przyglądali się Harry'emu z szokiem wypisanym na twarzy.
- Ale oni słyszeli już, jak gadamy o tym na śniadaniu - Ron spróbował w końcu choć trochę się obronić. - I tak by się rozeszło.
- Może i tak, ale po co mówiłeś im o tym osobiście? - drążyła dziewczyna.
- Zaskoczyli mnie. Spanikowałem. Ja... Nie chciałem, Harry - tym razem zwrócił się do przyjaciela, który dalej uparcie spoglądał w swój talerz, który tego dnia był sowicie zapełniony. - Gniewasz się na mnie? - dopytywał rudzielec, nie widząc reakcji ze strony Pottera.
Harry w końcu uniósł głowę i spojrzał na Rona, którego wyraz twarzy wyrażał głęboką skruchę. Natomiast w oczach tliła się nadzieja. Nadzieja na to, że chłopak mu wybaczy.
Westchnął ciężko. Tak naprawdę nie wiedział, czy był zły na Rona. Był pewny, że prędzej czy później ktoś dowiedziałby się o fascynacji Pansy, ale z drugiej strony świadomość, że jego przyjaciel wygadał się innym osobom, nie napawała go radością.
Gdy w niedzielę Harry wrócił od Hagrida, w pokoju wspólnym otoczyło go kilka osób, w tym Seamus, Dean i Neville, które zaczęły wypytywać się go o to, co wydarzyło się na stadionie. Chcieli wiedzieć, co robiła tam Pansy, dlaczego tak zareagowała i czy ją i Harry'ego coś łączy. Kiedy Potter usłyszał te wszystkie pytania, w pierwszej chwili był po prostu skołowany. Nie sądził, że ta nowina rozejdzie się aż tak szybko. W końcu przed dwoma godzinami praktycznie nikt o tym nie wiedział. Następnie poczuł lekką irytację. Bo niby jakim prawem oni wszyscy wtrącali się w jego życie towarzyskie? Co prawda jego i Pansy nic nie łączyło, ale chodziło o sam fakt. Nawet jeśli byliby dla siebie kimś więcej, to nie powinno ich wszystkich to obchodzić.
Nie chcąc wpaść w szał, Harry zrobił kilka wdechów i wydechów, po czym spokojnym głosem wyjaśnił, że nie wie, co dziewczyna tam robiła i nie ma najmniejszego pojęcia, dlaczego tak zareagowała. Zapewnił również, że nic ich nie łączy. Niektórzy Gryfoni wydawali się zawiedzeni jego odpowiedziami. Ale na co niby liczyli? Na jakiś zakazany romans? Niedoczekanie!
Jednak Harry'emu nie do końca udało się utrzymać nerwy na wodzy. Kiedy skończył odpowiadać na pytania, niektóre osoby co prawda wyglądały na zawiedzione, jednak jedna z nich zaśmiała się i odważyła się wyrazić swoją opinię na ten temat.
- Całe szczęście, Harry - odezwał się Seamus. - W końcu to Ślizgonka. W dodatku za piękna to ona nie jest. Dziwię się, że Malfoy tak długo z nią wytrzymał.
Harry nie wiedział, dlaczego te słowa aż tak go rozzłościły. Przecież jeszcze niedawno sam mówił Woodowi, że nie powinien spotkać się z Pansy, ponieważ była ona z domu węża. Ponadto sam również nie uważał dziewczyny za piękność. Jednak Seamus nie miał prawa jej tak oceniać.
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfiction(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...