Poczuł, jak ktoś klepie go po twarzy. Następnie usłyszał czyjeś zaniepokojone głosy. Kiedy w końcu otworzył oczy, zobaczył swoich przyjaciół, którzy kucali obok niego, oraz profesora Lupina. Wszyscy wyglądali na zaniepokojonych.
Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że nie siedzi już na swoim miejscu, tylko na podłodze. Co się stało? - zastanawiał się. Zemdlałem? Ale dlaczego?
Spojrzał na swoje ręce, które trzęsły się niemiłosiernie. Jego ciało oblewał zimny pot. Gdy już zupełnie odzyskał świadomość, nagle coś sobie przypomniał. Niedługo po tym jak pojawiła się przerażająca postać w czerni, zemdlał. Jednak nie otoczyła go zupełna ciemność. Był w innym miejscu. Czyżby w Hogwarcie? Przepełniała go ogromna złość, która z czasem ustąpiła czemuś innemu. Do jego umysłu wkradł się strach. Nie chciał, aby inni dowiedzieli się o czymś, co go dotyczyło. Tylko o czym? Musiało to być bardzo ważne, znaczące. I nagle przypomniał sobie jedno słowo. Szlama. Czyżby chodziło o jego czystość krwi? O czystość krwi jego obserwatora? Czy to możliwe, że miał kolejny sen, w którym widział JEGO historię? Tylko że ten sen był inny. Poprzednie rozgrywały się w sierocińcu. Wydawały się iść po kolei. Natomiast ten odbywał się najprawdopodobniej w Hogwarcie. Dlaczego? Skąd ta zmiana?
- Harry, dobrze się czujesz? - z rozmyślań wyrwał go głos Rona.
- Tak - potwierdził cicho, jednak nie była to prawda. Ręce wciąż mu drżały. Czuł też lekkie zawroty głowy. Kiedy w końcu usiadł na swoim miejscu, zapytał:
- Co się stało? Co to było?
- To był dementor - powiedział profesor Lupin, po czym wyjął coś z kieszeni szaty. - Jeden ze strażników Azkabanu.
Mężczyzna podał coś Harry'emu. Okazało się, że była to czekolada.
- Jedz - zachęcał profesor. - Poczujesz się lepiej.
Chwilę później Lupin wyszedł, aby spotkać się z maszynistą. Harry spojrzał na czekoladę, jednak nie zdecydował się jej ugryźć. Jak to ma niby mi pomóc? - zastanawiał się. W tym czasie jego przyjaciele zaczęli mu opowiadać, co się wydarzyło. Po tym jak chłopak zemdlał, profesor wstał, po czym powiedział, że nikt nie ukrywa w pociągu Blacka i kazał dementorowi wyjść, a kiedy ten nie chciał tego zrobić, mężczyzna rzucił jakieś zaklęcie, które odstraszyło istotę.
- Czuliście to zimno? - spytał Neville. - To było okropne.
- Ja czułem się tak, jakbym już nigdy w życiu nie miał być szczęśliwy - przyznał Ron.
- Przynajmniej nie zemdlałeś - powiedział Harry z goryczą w głosie.
Nastała cisza, którą jednak szybko przerwał profesor Lupin. Mężczyzna wrócił już od maszynisty, a widząc, że Harry nawet nie spróbował czekolady, uśmiechnął się i powiedział:
- Nie jest zatruta. Możesz mi wierzyć.
Harry ugryzł kawałek słodkości i ze zdziwieniem stwierdził, że faktycznie poprawiło to jego samopoczucie. Profesor poinformował ich, że za parę minut będą już na miejscu, po czym wziął swój bagaż i znów wyszedł. Chwilę później przedział opuścili również Neville i Ginny. Harry skończył już swoją czekoladę i musiał przyznać, że znów czuł się doskonale. Ręce przestały mu drżeć. Nie miał też żadnych zawrotów głowy. W pewnym momencie usłyszał syk Meropy:
- Harry, wszystko w porządku? - spytała samica z niepokojem, po czym wynurzyła się z torby.
Chłopak cieszył się, że zachowała ostrożność i nie mówiła do niego, kiedy w przedziale znajdował się profesor. Gdyby Lupin dowiedział się o niej, Harry miałby poważne kłopoty.
- Tak, już wszystko dobrze - zapewnił ją i uśmiechnął się lekko, ignorując nieprzychylne spojrzenia przyjaciół.
- Harry, ON tu był - powiedziała, jednak jej syk był dziwnie niespokojny.
Harry zamarł. Jak to był tu? - myślał. W takim razie ktoś musiał GO widzieć! Spojrzał na Rona i Hermionę, którzy byli zajęci ściąganiem swoich kufrów i szukaniem szkolnych szat. Przecież powiedzieliby mu, prawda? On był nieprzytomny, więc nie mógł GO zobaczyć, ale oni tak. Chyba że...
- Meropo, widziałaś GO? Stał tu? W tym przedziale? - dopytywał. W jego syku można było usłyszeć narastające napięcie.
- Tak. Tuż przy tobie. Ale, Harry...
- Czy ktoś jeszcze GO widział? - przerwał jej.
- Nie wiem. Wydawało mi się, że nie. Inni zachowywali się tak, jakby GO nie było. To było dziwne.
Harry kiwnął tylko głową. Wniosek był prosty. Jego obserwator musiał być niewidzialny dla innych. Jak na razie widziała GO tylko Meropa. Nawet Harry nie miał jeszcze szansy spojrzeć MU prosto w oczy. Chociaż to nie tak, że nigdy GO nie widział. A przynajmniej tak myślał. W końcu kiedy zasłabł jakieś dwa tygodnie wcześniej, dostrzegł zarys czyjejś sylwetki. Meropa potwierdziła, że był to jego obserwator, a Harry nie miał powodu, aby jej nie wierzyć. Prawdę mówiąc, na początku wierzył jej, bo nie chciał, aby to wszystko było jedynie wytworem jego wyobraźni. Jednak po tamtym wydarzeniu nabrał pewności, że ON jest prawdziwy. Tylko dlaczego nie widział GO nikt inny poza nim i Meropą?
- Harry - usłyszał syk Meropy. - Jest jeszcze coś.
Chłopak spojrzał zaciekawiony na samicę.
- Kiedy straciłeś przytomność i ON się pojawił, zachowywał się inaczej niż zwykle.
- Co masz na myśli?
Harry nie wiedział nawet, jak jego obserwator zachowywał się na co dzień. Meropa nigdy nie chciała zdradzać treści ani głębszego przebiegu ich rozmowy. Jednak niepokój w głosie samicy sprawił, że nie miał zamiaru jej tego wypominać i po prostu słuchał dalej.
- Był bardzo zdenerwowany. Pierwszy raz go takiego widziałam. Nawet tamtego dnia, gdy cię przenosił, był spokojniejszy, ale teraz... ON zachowywał się podobnie do ciebie Harry.
- Podobnie do mnie? W jakim sensie?
- Cały drżałeś, zanim zjadłeś to coś. Byłeś też strasznie blady. ON wyglądał i zachowywał się podobnie. Chciałam spytać, co MU jest, ale nie mogłam ze względu na tamtego mężczyznę. To było okropne.
Harry przetwarzał zdobyte informacje. Może zareagował tak na widok tamtego dementora? - zastanawiał się. Uśmiechnął się na tę myśl. Kiedy usłyszał, że spośród wszystkich osób znajdujących się w przedziale tylko on aż tak spanikował, poczuł się głupio. Nawet Hermiona i Ginny zachowały zimną krew, a on? Dlatego myśl, że jego obserwator również był bliski omdlenia, poprawiła mu humor. Nawet jeśli nikt poza nim i Meropą o tym nie wiedział. Przynajmniej miał świadomość, że nie był jedyny.
- Cieszy cię to? - spytała samica z niedowierzaniem, widząc uśmiech Harry'ego. - ON cierpiał tak samo jak ty!
Po tych słowach od razu przestał się uśmiechać. Ma rację, pomyślał. Nie powinien cieszyć się z cudzego nieszczęścia. Zwłaszcza jeśli chodziło o osobę, która kiedyś mu pomogła. Jednak nie mógł nic na to poradzić. Czuł pewną satysfakcję. Jego obserwator wydawał się osobą silną, która niczego się nie boi. Przynajmniej takiego go widział w snach. Jednak po zobaczeniu tego wspomnienia i po tym, co usłyszał od Meropy, wiedział już, że to nie była do końca prawda. ON również miał swoje słabości. I to odkrycie sprawiło, że Harry zajechał na Stację Hogsmeade w znacznie lepszym humorze.
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfiction(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...