Najgorsze wspomnienie

3.2K 277 137
                                    

Następnego dnia Harry był już gotowy do wyjazdu. Właśnie zakładał na ramię torbę, w której była schowana Meropa, kiedy drzwi do jego pokoju się otworzyły i do środka wszedł Ron.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że w końcu wyjeżdżamy - powiedział, po czym usiadł na łóżku przyjaciela. - Nie wytrzymałbym kolejnego dnia z Percym. Dasz wiarę, że oskarżył mnie o zniszczenie zdjęcia swojej dziewczyny? Po co miałbym to robić?

Harry nie odpowiedział. Ron nabrał nawet podejrzeń, że przyjaciel w ogóle go nie słuchał. Potter wydawał się być bardziej zainteresowany swoją torbą.

- Co tam masz? - spytał rudzielec, po czym zbliżył się do przyjaciela.

Kiedy próbował zajrzeć do środka torby, usłyszał cichy syk. Odskoczył gwałtownie, gdy z wnętrza wychynął wściekle zielony wąż. Zwierzę ukazało swoje ostre kły. Ron miał wrażenie, że chciało go zaatakować, jednak chwilę później rozległ się kolejny syk, po którym wąż momentalnie się uspokoił. Weasley spojrzał na Harry'ego, który, ku jego niezadowoleniu, uśmiechał się. Dlaczego jest taki spokojny? - myślał. Przecież ten wąż chciał się na mnie rzucić.

- Wybacz jej Ron - usłyszał głos przyjaciela. - Trochę ją przestraszyłeś.

- Ja ją przestraszyłem? - spytał rudzielec pretensjonalnym tonem. - To ona chciała mnie zaatakować!

- Przecież nic się nie stało - westchnął Harry. - Miałem wszystko pod kontrolą.

Jednak Rona nie przekonały te zapewnienia. Patrzył nieufnie w czarne oczy węża, który po chwili znów zaczął na niego syczeć. Wzdrygnął się mimowolnie. Odkąd jego przyjaciel kupił to stworzenie, Ron widział je zaledwie kilka razy. Samica nie miała okazji się do niego przyzwyczaić tak samo jak on do niej. Zastanawiał się tylko, jak Hedwiga - sowa Harry'ego - zniosła pojawienie się nowego pupilka. Kiedy tylko o tym pomyślał, zaczął rozglądać się po pokoju, jednak nigdzie nie zauważył sowy śnieżnej. Dostrzegł jedynie pustą klatkę.

- Gdzie jest Hedwiga? - spytał nagle, przerywając panującą między nimi ciszę. - Nie mów mi, że ona ją zjadła - wskazał palcem węża.

Harry długo nie odpowiadał, przez co Ron w końcu wykrzyczał:

- O rany! To prawda? Zjadła ją? Harry!

Ostry syk Harry'ego sprawił, że rudzielec momentalnie umilkł. Ciarki przeszły mu po plecach. Nie mógł zrozumieć syku przyjaciela, lecz podejrzewał, że jego znaczenie nie było zbyt przyjemne. Chwilę później Harry odezwał się już normalnym językiem:

- Nie, nie zjadła jej! - jego głos był niemal tak samo ostry jak syk.

Ron zamarł. Nie pamiętał, żeby przyjaciel kiedykolwiek mówił do niego takim tonem. Do Malfoya tak, ale nie do niego. Co go ugryzło? - myślał. Chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak przerwał mu czyjś głos.

- Harry! Ron! Chodźcie! Już przyjechali!

Obaj spojrzeli najpierw na drzwi, a potem na siebie. Zaległa cisza. W pewnym momencie Harry po prostu się odwrócił i poszedł na drugi koniec pokoju, gdzie stała stara komoda, a na niej pusta klatka Hedwigi. Wziął ją, po czym wrócił do Rona.

- Nie zjadła jej - powiedział już łagodnie. - Po prostu ją wypuściłem i jeszcze nie wróciła.

- Harry! Ron! - znów rozległ się głos.

- Lepiej już chodźmy - powiedział Harry, nie czekając na odpowiedź przyjaciela.

Weasley obserwował go, gdy wychodził z pokoju. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Hermioną.

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz