Pierwszym miejscem, które Harry odwiedził, był Bank Gringotta. Kiedy młody czarodziej pobrał już odpowiednią sumę pieniędzy, zaczął przechadzać się po Pokątnej. Nie miał zamiaru robić zakupów. Postanowił, że zrobi to następnego dnia. Chciał po prostu zająć myśli czymś innym, dlatego wchodził do każdego napotkanego sklepu i oglądał różne produkty. Kilka nawet wpadło mu w oko, jednak stwierdził, że wstrzyma się z kupnem. Pieniądze wydał jedynie na jedzenie, ponieważ jeszcze nic nie jadł tego dnia.
Kiedy przechodził obok sklepu Ollivandera, w którym nabył swoją różdżkę, przystanął. Zaczął przyglądać się małemu sklepikowi i fala wspomnień zalała jego umysł. Pamiętał, jak zaraz po urodzinach odwiedził Pokątną razem z... Chwila! A czy przypadkiem nie robił zakupów sam? Najpierw ktoś go podwiózł, może ciotka? Ale przecież ona nie miała prawa jazdy. W każdym razie ktoś go podwiózł, a potem sam wszedł do "Dziurawego Kotła" i poprosił barmana, aby zaprowadził go na Pokątną. Pamiętał coś takiego... Ale zaraz, przecież pamiętał coś jeszcze. Ludzi w gospodzie, którzy za wszelką cenę chcieli uścisnąć mu dłoń (niektórzy nawet po kilka razy), różową parasolkę i Hagrida. Czy Hagrid był z nim?
Nagle poczuł silne zawroty głowy. Musiał przytrzymać się ściany sklepu, żeby nie upaść. To wszystko było takie zawiłe. Ale przecież pamiętał, jak kupował różdżkę, prawda? To była pierwsza rzecz, po którą się udał. Chciał ją mieć, bo była najważniejszym atrybutem czarodzieja. Pamiętał...
Pchnął drzwi, nad którymi widniał złoty napis, po czym przekroczył próg sklepu. Usłyszał dzwoneczek sygnalizujący sprzedawcy jego przyjście. W środku zobaczył jedynie krzesło oraz setki pudełek poukładanych w wysokie kolumny. Skrzywił się, widząc warstwy kurzu na wąskich opakowaniach.
Po jakimś czasie z głębi sklepu wyszedł mężczyzna o niepokojąco przenikliwych oczach i podszedł do niego, skanując go od stóp do głów.
- Dzień dobry - powiedział chłopak niemrawo, patrząc nieufnie na sprzedawcę.
- Tak myślałem, że wkrótce się tu pojawisz, Harry Po... - Sprzedawca urwał nagle, a po chwili znów przemówił, jakby nic się nie stało. - W takim razie zacznijmy. Która ręka ma moc?
Wyciągnął prawą rękę, którą następnie mężczyzna zaczął mierzyć. Później sprzedawca przeniósł się na głowę, opowiadając przy tym o rdzeniach różdżek. Kiedy skończył, podszedł do jednej z kolumn i wyciągnął zakurzone pudełko.
- Spróbujmy tę. - Wręczył chłopcu różdżkę. - Machnij ją.
Jednak różdżka okazała się nieodpowiednia. Tak samo było z trzema następnymi. Młody czarodziej zaczynał się już niecierpliwić.
- Może ta - powiedział sprzedawca, prezentując kolejną. - Trzynaście i pół cala. Cisowa. Pióro feniksa.
Chłopiec wziął ją do ręki i zamachnął się. Z końca różdżki wystrzeliły zielone iskry. Sprzedawca uśmiechnął się lekko.
- Duża moc - szepnął. - Dokona wielkich rzeczy.
Kiedy wyszedł ze sklepu, poczuł, jak ktoś klepie go po plecach z taką siłą, że ledwo mógł ustać na nogach.
- I jak poszło? - spytał niewyobrażalnie wielki mężczyzna o dzikim wyglądzie i długich, splątanych włosach.
Harry znów poczuł zawroty głowy. Coś było nie tak, pomyślał. Jego różdżka... To na pewno nie była ta! No i jeszcze Hagrid. Więc jednak był z nim?
Mijający go ludzie posyłali mu zdziwione spojrzenia. Dopiero wtedy zorientował się, że siedział na ziemi, opierając się o ścianę sklepu. Muszę się uspokoić, pomyślał. Wstał ostrożnie. Zawroty głowy minęły, ale wciąż nie czuł się najlepiej. Miał dziwne wrażenie, że już gdzieś słyszał o tej różdżce. Wiedział też na pewno, że nie była to jego różdżka. Chwila, pomyślał, po czym wyciągnął swoją różdżkę i zaczął się jej przyglądać. Była inna niż ta ze wspomnienia. Z jakiegoś powodu nie mógł sobie przypomnieć, z czego była zrobiona. W głowie dźwięczały mu jedynie słowa: "Trzynaście i pół cala. Cisowa. Pióro feniksa".
Czuł, że coś mu umyka. Coś, co usłyszał, gdy pierwszy raz przybył do sklepu Ollivandera. Chciał sobie przypomnieć, jednak cały czas powracało do niego to samo zagmatwane wspomnienie, które powodowało zawroty głowy. A może Ollivander by wiedział? - zastanawiał się. Ale czy to nie byłoby dziwne, gdyby nagle zaszedł do sklepu i spytał o różdżkę, której teoretycznie nie powinien znać? W dodatku przy okazji spytałby się, z czego została zrobiona jego różdżka, bo akurat zapomniał... Nie, to odpadało.
Harry westchnął ciężko. Dalej nie czuł się najlepiej. Pokątna to nie był jednak taki świetny pomysł, stwierdził. Ruszył z powrotem do "Dziurawego Kotła". Został przywitany przez barmana, który następnie zaproponował mu coś do jedzenia, jednak Harry odmówił. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Właśnie szedł w stronę schodów, lecz nagle przystanął. Spojrzał na drzwi, które prowadziły do świata mugoli. Coś mu się przypomniało. Czy ktoś nie miał na niego czekać? Niewiele myśląc, zaczął iść w stronę wyjścia. Jego zachowanie nie uszło uwadze barmana.
- Panie Harry! - zawołał, przerywając swoją pracę. - Dokąd pan idzie?
Młody czarodziej momentalnie otrzeźwiał. Przystanął i dopiero wtedy ze zdziwieniem stwierdził, że jest tuż przed drzwiami. Chwilę się zastanawiał, po czym przypomniał sobie, że przecież ktoś miał na niego czekać. Ale kto?
- Panie Harry!
Głos barmana znów wyrwał go z zamyślenia. Chłopak odwrócił się i spojrzał na zaniepokojonego mężczyznę.
- Przepraszam - powiedział ze skruchą w głosie. - Zamyśliłem się.
Harry poszedł wreszcie do swojego pokoju. Tom obserwował go, dopóki ten nie zniknął. Kiedy chłopak był już w pokoju, znów opadł na łóżko. Do kogo chciałem iść? - zastanawiał się. Był zmęczony. Było jeszcze wcześnie, jednak postanowił położyć się spać. Obawiał się kolejnych snów, ale wolał je niż następne zagmatwane wspomnienie.
...
Rozdział poprawiony. Jeśli znajdziesz jakiś błąd, śmiało daj mi znać. Oczywiście, jeśli chcesz :)
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfic(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...