Harry poderwał się gwałtownie. Zamrugał kilkukrotnie. Wszystko było rozmazane. Zaczął szukać okularów. Sięgnął w stronę szafki nocnej, którą zazwyczaj miał po swojej prawej stronie, jednak tym razem nie znalazł jej tam.
Nagle poczuł czyjś dotyk na lewym ramieniu. Wzdrygnął się mimowolnie, po czym odwrócił głowę. Zobaczył niewyraźną sylwetkę, która pochylała się nad nim. Chwilę później usłyszał znajomy głos.
- Spokojnie, trzymaj.
Poczuł coś zimnego na dłoni. Szybko rozpoznał swoje okulary. Wziął szkła do ręki i założył je. Świat stał się wyraźniejszy, a osobą, która podała mu okulary, okazał się być Ron. Harry rozejrzał się dookoła. Był w skrzydle szpitalnym.
- Ron, co się stało? Co ja tu robię? - spytał drżącym głosem.
- Zemdlałeś na transmutacji - odparł zwięźle Weasley.
Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem. Na transmutacji? - myślał. Przecież mieliśmy lekcję z Hagridem!
Pamiętał, jak razem z Ronem poszedł na zajęcia, które miał prowadzić gajowy. Później Malfoy zaczął niszczyć lekcję Hagrida. Harry wyciągnął różdżkę, ale do niczego nie doszło. Pamiętał też stado hipogryfów, które przyprowadził gajowy, a potem czyjś krzyk i... nic. Miał pustkę w głowie. Co wydarzyło się potem? Kto krzyczał? Dlaczego nic nie pamiętał?
- Hermiona prosiła mnie, żebym z tobą został - powiedział Ron ponurym głosem.
Harry zmarszczył brwi. Coś dziwnego było w tonie rudzielca. Od początku zachowywał się jak... jak nie on. Dlaczego wszystko mówił tak obojętnie? Wiadomość o omdleniu przekazał tak zwyczajnie, bez żadnych szczegółów. Harry pamiętał, jak po jego zasłabnięciu w pociągu Ron nie mógł przestać mówić o tym, co się wydarzyło. A teraz?
- Dlaczego jej tu nie ma? Nie mogła przyjść? - spytał Harry, mając na myśli Hermionę.
Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Ron obrzucił go tak nienawistnym spojrzeniem, jakim nie powstydziłby się nawet sam Malfoy. Twarz Weasleya wyrażała odrazę. Harry nie pamiętał, aby przyjaciel kiedykolwiek tak na niego patrzył.
- O co chodzi? - spytał, nie mogąc zrozumieć reakcji Rona. - Zrobiłem coś nie tak?
Ron zrobił się cały czerwony na twarzy. Harry widział, jak chłopak zaciska dłonie w pięści. Wyglądał tak, jakby miał zamiar rzucić się na Pottera. Tylko dlaczego?
- Żartujesz sobie? - wycedził Ron przez zęby. - Przestań zachowywać się tak, jakby nic się nie stało!
Harry zamarł. Co się niby miało stać? - zastanawiał się. Co ja takiego zrobiłem? Dlaczego nic nie pamiętam?
- W takim razie wytłumacz mi, co się stało - powiedział drżącym głosem. Sam również zaczął się denerwować.
Ron prychnął, po czym znów obrzucił Harry'ego spojrzeniem pełnym nienawiści.
- Kpisz sobie ze mnie? Czy ty naprawdę uważasz, że nic takiego nie zrobiłeś? Jak mogłeś ją tak nazwać, Harry? Już mniejsza o mnie! Jakoś przeżyję. Ale to, co powiedziałeś Hermionie, było po prostu...
- Powiesz mi w końcu, co zrobiłem? - przerwał mu zirytowany.
- Nazwałeś ją szlamą!
Harry zamarł. To niemożliwe, pomyślał. Nigdy nie nazwałby tak swojej przyjaciółki. Brzydził się tym określeniem. Nie zniżyłby się do poziomu Malfoya, który rozdawał to przezwisko na prawo i lewo.
- Nie zrobiłem tego - powiedział spokojnie.
- Nie wypieraj się. Słyszała to od ciebie co najmniej dwa razy.
Niby kiedy? - pomyślał. Dlaczego nic nie pamiętam? To mu coś przypominało. Już kiedyś doświadczył czegoś podobnego. Co prawda zaniki pamięci miewał znacznie częściej. Mdlał też kilkukrotnie. Ale ta sytuacja skojarzyła mu się z wydarzeniem z początku sierpnia. Mianowicie ze śmiercią Majchera. Harry nie pamiętał, co robił po tym, jak zaatakował Marge. Obudził się dopiero następnego dnia i wówczas zobaczył powieszonego psa. Podobnie było teraz. Miał pustkę w głowie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, było stado hipogryfów i czyjś krzyk, a potem obudził się w skrzydle szpitalnym. Przynajmniej tym razem dowiedział się, co robił. Tylko dlaczego NIE PAMIĘTAŁ, co robił?
- Ron, wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale czy mógłbyś przypomnieć mi, co dokładnie się stało? - spojrzał na przyjaciela niemal błagalnie.
Ron wydawał się być zdezorientowany. Patrzył na Harry'ego z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Zamyślił się na chwilę.
- Ty naprawdę nie pamiętasz? - spytał w końcu, uważnie obserwując przyjaciela.
Harry miał nadzieję nie usłyszeć tego pytania. Wolał nie przyznawać się do swoich zaników pamięci, nawet jeśli powodowały one tyle złego. Liczył na to, że kiedy dowie się, co się stało, uda mu się naprawić całą sytuację. Jednak nie mógł uciec przed tak bezpośrednim pytaniem. Westchnął ciężko, po czym pokręcił głową.
- Nic a nic - przyznał. - Ostatnie, co pamiętam, to hipogryfy i czyjś krzyk.
Nienawiść Rona wyparowała już zupełnie. Weasley patrzył na przyjaciela z niepokojem wypisanym na twarzy.
- Czyli miała rację - powiedział rudzielec prawie szeptem.
- Kto miał rację?
- Hermiona. Bo widzisz - Ron jakby trochę zmarkotniał. - Ona od początku coś podejrzewała. Jeszcze w "Dziurawym Kotle". Wybacz, że to mówię, ale ostatnio zachowujesz się nieco... inaczej - przerwał na moment. Kiedy to mówił, starał się nie patrzeć Harry'emu w oczy. - W każdym razie, kiedy tylko usłyszała TO od ciebie, nie mogła uwierzyć, że ty naprawdę tak o niej myślisz. Zaczęła mówić coś w stylu, że to nie ty, że to mówił ktoś inny. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Zaraz po lekcji z Hagridem poleciała do biblioteki, a kiedy wróciła, miała ze sobą jakieś opasłe tomiszcze. Później mieliśmy transmutację, na której, dopiero teraz to przyznam, po prostu wymiatałeś. Ale jakoś w połowie lekcji zacząłeś krzyczeć i się rzucać. Upadłeś na podłogę i zemdlałeś. Razem z McGonagall zanieśliśmy cię do skrzydła szpitalnego i wtedy Hermiona poprosiła mnie, żebym z tobą został. Powiem szczerze, że po tym, co powiedziałeś, nie miałem zamiaru tego robić, ale Hermiona nalegała. Sama nie została. Twierdziła, że musi coś sprawdzić, ale na odchodne powiedziała: "Jestem pewna, że jak tylko się obudzi, znów będzie sobą" - znów przerwał na moment. Westchnął ciężko, po czym kontynuował. - Nie wierzyłem jej. Byłem zły. Tak cholernie zły. Miałem ochotę sprać cię tu i teraz. Ale... miała rację. Wróciłeś.
Ron zamilkł. Kiedy skończył, spojrzał w końcu na Harry'ego, który wyglądał na poruszonego. Potter słuchał tego wszystkiego uważnie. Chłonął każde słowo przyjaciela. Wiadomość o Hermionie i o jej podejrzeniach mocno nim wstrząsnęła. Harry sam nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć. Ale czyżby Hermiona miała już jakieś przypuszczenia?
- Tak w ogóle to... jak się czujesz? - spytał nagle Ron.
- Bywało gorzej. Po prostu jestem nieco zdezorientowany.
Ron kiwnął głową. Kiedy chciał powiedzieć coś jeszcze, nagle rozległo się głośne skrzypnięcie i chwilę później w ich stronę zmierzała zdenerwowana Poppy Pomfrey.
- Panie Weasley - zaczęła gniewnie. - Prosiłam pana, aby powiadomił mnie pan, gdy pacjent się obudzi.
Ron poczerwieniał na twarzy. Zaczął mruczeć jakieś przeprosiny, lecz Pomfrey nie chciała ich słuchać. Pielęgniarka kazała mu wyjść ze skrzydła szpitalnego. Weasley szybko pożegnał się z przyjacielem, po czym opuścił pomieszczenie.
Kobieta zaczęła podawać Harry'emu jakieś eliksiry, nie zważając na zapewnienia chłopaka, że wszystko z nim w porządku. Kiedy skończyła, podeszła do innego łóżka, na którym najwyraźniej leżał inny pacjent. Harry nie mógł dostrzec osoby, która dzieliła z nim skrzydło. Dopiero gdy Pomfrey wyszła, podniósł się i usiadł na łóżku. Wówczas zobaczył blond czuprynę, podkrążone oczy i przerażająco bladą twarz Dracona Malfoya.
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fiksi Penggemar(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...