Kiedy Harry zszedł na dół, zastał tam jedynie ciotkę Petunię i swojego kuzyna. Kobieta przygotowywała jakieś jedzenie, a w międzyczasie nakrywała do stołu, natomiast Dudley oglądał telewizję, mając przy tym wyjątkowo głupią minę. Nagle jego ulubiony serial został przerwany i zamiast kolejnej sceny pojawił się komunikat, w którym ostrzegano przed groźnym przestępcą - Syriuszem Blackiem.
Harry przyjrzał się wizerunkowi mężczyzny, który przedstawiał sobą wszystko, co najgorsze. Kątem oka młody czarodziej zauważył, jak ciotka Petunia krzywi się na widok uciekiniera. Pewnie nie podobają się jej jego włosy, pomyślał, po czym znów skupił się na Blacku. Zastanawiał się, jakie więzienie doprowadzało ludzi do takiego stanu. Fakt, mężczyzna zabił wiele osób i z całą pewnością zasłużył na karę, jednak Harry nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział kogoś równie zniszczonego.
- Uczesz się! - warknęła Petunia, przez co wytrąciła Pottera z rozmyślań.
Chłopak już miał odpowiedzieć, lecz nagle rozległ się dźwięk silnika samochodu wuja Vernona. Wówczas ciotka poderwała się gwałtownie, a Dudley westchnął ciężko, bo znów musiał oderwać się od oglądania swojego ulubionego serialu.
- Otwórz drzwi! - krzyknęła Petunia na Harry'ego. Chłopak posłusznie spełnił jej "prośbę".
Po chwili do środka weszła tęga kobieta, zadziwiająco podobna do wuja Vernona. Minęła Harry'ego, nawet nie rejestrując jego istnienia, i zaczęła się witać z "Dudziaczkiem" i Petunią. Pod pachą miała wyjątkowo brzydkiego buldoga, którego spojrzenie, w przeciwieństwie do właścicielki, od razu spoczęło na Harrym. Chłopak spodziewał się, że pies zacznie na niego warczeć i szczekać, ale kiedy zwierzę zwróciło na niego uwagę, zaczęło wyrywać się z uchwytu Marge i okropnie piszczeć. Po jakimś czasie zwierzęciu w końcu udało się wyrwać i uciec do salonu, a gdy to się stało, wszyscy byli wyjątkowo zdezorientowani.
Po ucieczce psa Marge w końcu zwróciła uwagę na Pottera, który wydawał się tak samo zaskoczony jak pozostali. Kobieta wykrzywiła twarz w okropnym grymasie, po czym spytała drwiącym głosem:
- A ty dalej tu jesteś?
Nieprzyjemny ton ciotki sprawił, że Harry momentalnie oprzytomniał. Znów czuł złość, która ostatnio nawiedzała go bardzo często. Próbował ją stłumić, jednak ona wciąż powracała, gdy tylko spoglądał na Marge. Nigdy nie lubił tej kobiety, a słowo "ciocia" nie raz ledwo przechodziło mu przez gardło, lecz nigdy wcześniej nie był taki wściekły tylko dlatego, ponieważ odezwała się do niego takim, a nie innym tonem. Powinna okazywać mu szacunek!
- Tak - odparł. Starał się włożyć w to słowo tak dużo jadu, ile tylko potrafił, co nie uszło uwadze Marge.
- Co to za ton? Powinieneś być wdzięczny mojemu bratu za to, że cię trzyma. Ja na jego miejscu...
Jej tyradę przerwało żałosne wycie psa. Marge natychmiast udała się do salonu, a za nią reszta Dursleyów. Wuj Vernon, zanim wyszedł, posłał Harry'emu podejrzliwe spojrzenie, w którym chłopak dostrzegł również zalążek strachu. Nie wiedział czemu, ale to wywołało lekki uśmiech na jego twarzy.
- Majcher! - wołała Marge. - Majcher, gdzie jesteś?
Harry wszedł do salonu jako ostatni. Widział, jak Marge bada każdy skrawek pokoju, chcąc odnaleźć psa. Gdy nigdzie nie dostrzegła swojego pupila, przeniosła się do kuchni. Petunia i Vernon pomagali jej, natomiast Dudley pokręcił się trochę po salonie, po czym usiadł na kanapie, a rodziców i ciotkę obserwował tylko kątem oka. W końcu uwagę Marge przykuły drzwi wychodzące na ogród, które okazały się otwarte. Kobieta wybiegła przez nie, ciężko dysząc, jednak w ogrodzie nie było ani śladu jej psa. Kiedy po ponad dziesięciu minutach poszukiwań Majcher się nie odnalazł, Harry przeżył kolejny szok. Ciotka Marge opadła na ziemię i zaczęła... płakać? Tak, faktycznie płakała, a chłopak nie mógł uwierzyć własnym oczom. Czy naprawdę ten okropny kundel był dla niej tak ważny? Przez chwilę Harry czuł lekkie wyrzuty sumienia. Nie wiedział, co dokładnie się stało, ale miał przeczucie, że to on był przyczyną dziwnego zachowania psa. Najpierw Hedwiga, a teraz to, pomyślał.
Słyszał, jak ciotka Petunia próbuje pocieszyć Marge. Zapewniała ją, że znajdą Majchera. Przeprosiła też, bo to najprawdopodobniej ona zostawiła drzwi otwarte.
- To... n-nie twoja... wina... P-petunio - mówiła Marge, szlochając.
I nagle jakby sobie coś uświadomiła. Petunia odsunęła się szybko, gdy siostra jej męża podniosła się gwałtownie. Marge odwróciła się i jej wzrok skupił się na Harrym.
Chłopak stał spokojnie, mierząc ciotkę wzrokiem. Jego wcześniejsze wyrzuty sumienia wyparowały w momencie, w którym napotkał spojrzenie kobiety. Teraz patrzył na nią beznamiętnie, jednak w środku czuł niewyobrażalny natłok emocji, w którym górowała nienawiść. Bo przecież powinna odnosić się do niego z szacunkiem. Był Potterem, czarodziejem, a nie jakimś nic nieznaczącym mugolem.
- Wiem, że to twoja sprawka, chłopcze! - krzyknęła Marge, wskazując na niego palcem. - Nie wiem, co zrobiłeś, ale pożałujesz tego, słyszysz?
Nastała cisza. Vernon i Petunia patrzyli to na Marge, to na Harry'ego i najwyraźniej nie wiedzieli, co powinni zrobić. Aż podskoczyli, kiedy usłyszeli głośny śmiech.
Harry stał w tym samym miejscu i niemal skręcał się ze śmiechu. Marge była zdezorientowana. Dlaczego ten gówniarz się śmieje? - myślała. Na twarzy chłopaka pojawiły się rumieńce, a w kącikach oczu można było dostrzec łzy. Jednak Potter przestał się śmiać tak samo nagle, jak zaczął. Znów stał spokojnie, cały zarumieniony, dziwnie wesoły. Non stop patrzył na Marge, która nie wiedziała, czego ma się spodziewać.
- Mówisz, że pożałuję? - odezwał się wreszcie.
Marge chciała coś odpowiedzieć, lecz nagle na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Kobieta znów upadła na kolana, po czym kurczowo chwyciła się za brzuch. Petunia i Vernon dopadli do niej w kilka sekund. Byli przerażeni. Marge podniosła głowę i wtedy Harry mógł zobaczyć w jej oczach coś, co po raz kolejny sprawiło, że się uśmiechnął. Strach.
- Boli, prawda? - spytał słodkim głosem.
...
Kiedy obudził się następnego dnia, ze zdziwieniem stwierdził, że znajduje się w swoim łóżku. Nie pamiętał, żeby się kładł, a tym bardziej wrócił do pokoju. Odruchowo sięgnął po swoje okulary, jednak okazało się, że miał je na nosie, lekko przekrzywione. Szybko poprawił szkła, po drodze stwierdzając, że spał w ubraniach. Rozejrzał się po pokoju i wtedy zobaczył mały kawałek papieru leżący na podłodze niedaleko łóżka. Fala wspomnień przemknęła przez jego umysł niczym błyskawica. Książka od transmutacji, inna strona, kawałek papieru i w końcu... Marge. Harry westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoniach.
- Co ja zrobiłem? - pytał zrozpaczony.
Znów się zdenerwował i to z tak błahego powodu. Znów miał TE myśli, tyle że znacznie silniejsze. Tym razem zadał PRAWDZIWY ból. Cholera, zaklął w myślach, czy to podchodzi pod użycie magii? Ale przecież nie dostał listu, a przynajmniej tego nie pamiętał. Więc może jednak go nie wyrzucili. I jeszcze ten pies... Najpierw Hedwiga, a teraz to! O co tutaj chodzi?
Nagle usłyszał czyjś przeraźliwy krzyk. Gwałtownie wstał z łóżka i podszedł do okna. Odgłosy dochodziły z podwórka. Harry zauważył niewielki tłum, który zebrał się po drugiej stronie ulicy. Po dłuższym czasie wypatrzył ciotkę Petunię i wuja Vernona. Wszyscy stali pod jedną z latarni. W końcu Harry rozpoznał również osobę, która tak głośno krzyczała. Zaskoczony stwierdził, że była to Marge. Kobieta stała pod latarnią i zawodziła okropnie, a jej wzrok był zwrócony ku górze. Chłopak spojrzał w to samo miejsce, po czym zamarł. Czuł, jak krew odpływa mu z twarzy, a w gardle rośnie wielka gula. Na latarni wisiało zwierzę. Pies.
Niczym królik, pomyślał.
...
Rozdział poprawiony. Jeśli znajdziesz jakiś błąd, śmiało daj mi znać. Oczywiście, jeśli chcesz :)
![](https://img.wattpad.com/cover/191738209-288-k924754.jpg)
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfiction(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...