W końcu odważył się otworzyć drzwi, jednak zrobił to powoli, bez pośpiechu. Gdy tylko wszedł do pokoju, od razu zauważył Blacka. Mężczyzna stał oparty o biurko. Nie patrzył na niego. Głowę miał zwieszoną, plecy przygarbione. Nie wyglądał najlepiej.
Remus zamknął drzwi, po czym podszedł do swojego towarzysza. Nie wiedział, jak powinien zacząć tę rozmowę. Bo porozmawiać musieli i to koniecznie. Black na pewno słyszał słowa Harry'ego. Tylko co sobie o nich pomyślał? I czy będzie zły na Lupina, że ten w ogóle chciał poruszyć ten temat z Potterem? W końcu Remus obiecał, że nie będzie tego robił.
W pewnym momencie Black wreszcie uniósł głowę. Lupin aż wzdrygnął się lekko, gdy ich spojrzenia wreszcie się spotkały. W oczach Syriusza dostrzegł tyle bólu...
- On naprawdę w to wierzy...
Remus nie był pewny, czy było to pytanie, czy może zwykłe stwierdzenie. Gdy tylko usłyszał te słowa, przed oczami stanęła mu scena, w której Harry mówił o Blacku. Przypomniał sobie tę pogardę, tę... nienawiść, która odbiła się wówczas na twarzy chłopaka. Sprawa wydawała się jasna. Dlatego ostatecznie Lupin kiwnął tylko głową.
Syriusz parsknął gorzkim śmiechem. Następnie ukrył twarz w dłoniach i nie odkrywał jej przez dłuższy czas. Jego ramiona zaczęły lekko drżeć, co poważnie zaniepokoiło Remusa. Mężczyzna zbliżył się do Blacka jeszcze bardziej, ale zanim zdołał chociażby go dotknąć, Syriusz odsunął dłonie i znów wbił w niego to spojrzenie pełne bólu. Zaraz po tym odezwał się zbolałym głosem.
- Dlaczego chciałeś mu o wszystkim powiedzieć?
Lupin spuścił wzrok.
- Przecież mieliśmy poczekać - Black mówił coraz bardziej rozpaczliwie. - Dzisiaj znów miałem tam pójść i...
- Syriuszu - przerwał ma nagle Remus. - Czy ty nie widzisz, że twój plan nie miał najmniejszego sensu?
Black skrzywił się lekko na te słowa.
- Chodziłeś tam niemal cały grudzień - kontynuował Lupin nieco napastliwym tonem. - Spotkałeś go tylko dwa razy. Potem już się nie pojawił. Ten... ktoś, o kim mi mówiłeś, może i przekazał Harry'emu potrzebne informacje, może i powiedział mu o tobie...
- Na pewno to zrobiła... - szepnął Black.
Lupin westchnął ciężko.
- Skoro tak, to tym bardziej powinieneś przejrzeć na oczy. Harry najprawdopodobniej jej nie uwierzył. Nie zaufał tobie. Mało tego, poznał fałszywą wersję wydarzeń i teraz jest pewny, że to ty zdradziłeś Jamesa i Lily. Uwierzył innym na słowo, że to ty byłeś Strażnikiem. Zresztą... chyba nie powinniśmy się dziwić - ostatnie słowa wypowiedział nieco ciszej. - Póki co nie jesteś też w stanie go przekonać. Nie masz wystarczających dowodów. Peter uciekł, a samo zdjęcie i nasza opowieść mogą nie wystarczyć. W dodatku jeśli teraz Harry jest przepełniony nienawiścią do ciebie, to tym bardziej nie będzie chciał ciebie wysłuchać. Nie wiemy, jak ostatecznie postąpi.
- W takim razie co możemy jeszcze zrobić? - spytał Syriusz rozpaczliwie. - Niech ci będzie! Mój plan był beznadziejny. Twój również nie wypalił, a reszta jest tak samo tragiczna. Nawet jeśli się z nim spotkam, to póki nie mam dowodów, on mi nie uwierzy. Ale ten przeklęty szczur... - odsunął się gwałtownie od biurka. Zaczął chodzić po pokoju. Jego twarz wykrzywiał grymas wściekłości. - Ten szczur może być wszędzie. Dosłownie wszędzie! - wykrzyknął. - To jak szukanie igły w stogu siana. Wytropienie go może mi zająć całe wieki - podszedł do okna. Jedną dłoń przyłożył do szyby. - Pewnie już dawno opuścił teren Hogwartu. Ale nie możemy sprawdzić nawet tego, bo nie znaleźliśmy mapy. Natomiast stworzenie nowej raczej nie ma sensu. Zanim to zrobimy... - cały czas mruczał do siebie, nie przejmując się tym, że Lupin uważnie mu się przysłuchuje.
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfic(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...