Seria dziwnych przypadków

5.6K 371 160
                                    

Kiedy Harry obudził się następnego dnia, w jego pokoju nie było już żadnej sowy. W nocy chłopak dokładnie obejrzał wszystkie prezenty, które dostał od przyjaciół, po czym schował je w bezpiecznym miejscu. Nie mógł pozwolić na to, aby wujostwo je skonfiskowało. Razem z prezentami dostał również list od opiekunki Gryffindoru, a w nim zgodę na wyjście do Hogsmeade - wioski czarodziejskiej położonej niedaleko zamku. Kiedy dowiedział się, że na trzecim roku będzie miał możliwość odwiedzenia wioski, był strasznie podekscytowany. Jednak gdy zaczął czytać list i okazało się, że aby wybrać się do Hogsmeade, musi mieć pozwolenie pisemne rodzica lub opiekuna, jego zapał momentalnie przygasł. Wiedział, że w normalnej sytuacji ciężko byłoby zdobyć coś takiego, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, był na sto procent pewny, że wuj nigdy się nie zgodzi.

Harry westchnął ciężko i zaczął się przebierać. Prezenty i życzenia chwilowo sprawiły, że zapomniał o ostatnich incydentach, ale tego ranka wszystkie jego problemy powróciły. Młody czarodziej spojrzał na pustą klatkę Hedwigi i znów ogarnął go smutek. Sowa była jego jedyną przyjaciółką w tym domu i jedyną szansą na komunikowanie się ze światem czarodziejów. Teraz, kiedy jej zabrakło, Harry czuł się jeszcze gorzej niż zwykle. Chciał, aby wakacje już się skończyły. Nie wyobrażał sobie kolejnego miesiąca w domu wujostwa.

Nagle usłyszał szczęk zamka w drzwiach. Osłupiały patrzył, co się dzieje, nie wierząc, że wuj tak szybko chce go wypuścić. Jednak gdy drzwi się otworzyły, w progu faktycznie zobaczył Vernona i ciotkę Petunię. Harry stwierdził, że byli przeraźliwie bladzi. Dostrzegł również lekkie drżenie rąk u mężczyzny.

- A więc, chłopcze - zaczął wuj, starając się opanować głos, co kiepsko mu wyszło. - Musimy z tobą porozmawiać.

Harry przytaknął, ale nie zrobił nic innego. Pozostał na łóżku. Wyglądało na to, że Vernon przez chwilę nie wiedział, jak ma się zachować. Nie pamiętał, kiedy ostatnio zachodził do tego chłopca wraz z żoną, aby z nim porozmawiać. Nie wiedział, jak powinno to wyglądać. Jednak jednej rzeczy Dursley był pewien - nie miał zamiaru wchodzić prosto do pokoju tego popaprańca. Lepiej, żeby on i Petunia pozostali w progu.

Kiedy cisza zaczęła się przedłużać, a chłopak najwyraźniej nie zamierzał zrobić nic podejrzanego, Vernon odchrząknął i rozpoczął rozmowę.

- Uwierz mi, chłopcze, że w normalnej sytuacji chętnie trzymałbym cię pod kluczem znacznie dłużej, jednak są pewne powody, dla których będę musiał wypuścić cię już dzisiaj.

- Jakie powody? - spytał Harry z niepokojem.

- Dzisiaj przyjeżdża Marge...

- Co? - przerwał wujowi Harry. - Ciocia Marge?

- Tak. I liczę na to, że podczas jej pobytu będziesz zachowywał się jak należy.

- Na jak długo przyjeżdża?

- Tydzień...

- Tydzień!

Harry nie wytrzymał i gwałtownie wstał z łóżka. Vernon i Petunia cofnęli się odruchowo, przerażeni jego wyskokiem. Chłopak zauważył, że spojrzeli z niepokojem na okno, jakby obawiali się, że te w każdej chwili pęknie. Muszę się uspokoić, pomyślał, po czym wziął dwa głębokie oddechy. Kiedy znów zwrócił się do wujostwa, starał się brzmieć nieco łagodniej.

- Nie możecie trzymać mnie tutaj przez tydzień? Przecież ciotka Marge mnie nie znosi. Nie musi mnie oglądać. Nawet nie zwróci uwagi na moją nieobecność -  mówił desperacko, starając się przekonać wuja.

Vernon patrzył na niego oszołomiony, jednak po chwili stanowczo pokręcił głową.

- Żadnych dyskusji! - warknął. Nie chciał już słuchać argumentów Harry'ego.

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz