Po wróżbiarstwie cała trójka wróciła do dormitorium po potrzebne podręczniki. Ron znalazł swój egzemplarz "Potwornej księgi potworów" i teraz czekał na Harry'ego, który dalej przerzucał rzeczy w kufrze.
- Idź już, Ron. Zaraz do was dołączę - powiedział w końcu Harry.
Weasley zgodził się, po czym wyszedł z pokoju. Kiedy Potter został sam, od razu wyciągnął książkę spod sterty ubrań. Od początku wiedział, że tam jest, jednak chciał pozbyć się przyjaciela. Musiał porozmawiać z Meropą. Usiadł na łóżku i uchylił torbę, aby samica mogła wyjść.
- Coś się stało? - spytała, widząc zmartwioną minę chłopaka.
- Powiedzmy - westchnął. - Na tę lekcję zostaniesz tutaj, dobrze?
- Dlaczego?
- Nie chcę, żebyś przebywała razem z tą książką - wskazał na podręcznik. - Jest dosyć nieprzewidywalna.
- Myślisz, że sobie nie poradzę? - żachnęła się.
Uśmiechnął się lekko, po czym stanowczo zaprzeczył. Ostatecznie tym razem udało mu się przekonać samicę, żeby została. Kiedy miał zamiar spakować książki do torby, znalazł w niej resztki jedzenia.
- Nie mogłaś zjeść wszystkiego? - spytał z pretensją w głosie.
- A co? Myślisz, że jak dasz mi byle jakie resztki, to będę ci wdzięczna po wsze czasy? Żądam czegoś odpowiedniejszego!
Przewrócił tylko oczami. Naprawdę nie miał siły na humorki Meropy. Obrócił torbę do góry nogami i zaczął wytrząsać wszystkie znajdujące się w niej rzeczy. Po chwili na podłogę wypadły skrawki bekonu, kilka arkuszy pergaminu, na których roiło się od tłustych plam, oraz pióro. Wrzucanie tam jedzenia to jednak nie był taki dobry pomysł, stwierdził. Kiedy myślał, że wyrzucił już wszystko, nagle usłyszał jakiś dźwięk. Spojrzał w dół i zauważył zieloną odznakę. Podniósł przedmiot i zaczął go oglądać.
Kiedy znalazł go w łazience dzień wcześniej, nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. Może po prostu ktoś ją zgubił, myślał. Jednak szybko doszło do niego, jak głupio brzmiała ta hipoteza. Ślizgoni nie mieli wstępu do Wieży Gryffindoru, a odznaka na sto procent należała właśnie do Ślizgona. W takim razie wniosek był tylko jeden. Przedmiot należał do jego obserwatora, co później potwierdziła także Meropa. Tylko dlaczego postanowił go zostawić? Świadomie dał Harry'emu kolejną wskazówkę, czy może zostawił ją przez przypadek? Harry'ego zaczynały już denerwować te podchody, dlatego postanowił poczekać na swojego prześladowcę. Niestety ON nie miał zamiaru się pojawić.
Kiedy tak patrzył na odznakę, zastanawiał się, czy jego obserwator był szanowany. Wcześniej od razu założył, że raczej nie ze względu na JEGO status krwi. Ale teraz przypomniał sobie JEGO myśli, które podczas snu były myślami Harry'ego. Bał się, że inni przestaną GO szanować, że się od NIEGO odwrócą. Czyli póki nikt nie znał prawdy, jego obserwator był respektowany. Jednak później ktoś zażądał dowodów. Czy udało MU się z tego wybrnąć? Czy może stracił swoją pozycję? Harry wiedział, że ON nie był osobą, która dałaby sobą pomiatać. Lubił, gdy inni się GO bali, gdy miał nad kimś władzę, ale nie pozwoliłby na to, żeby ktokolwiek się nad NIM wywyższał. Kiedy tak rozmyślał, zaczął go ogarniać jeszcze większy niepokój. Czy taka osoba byłaby zdolna do pomocy? - zastanawiał się. Co prawda obserwator pomógł Harry'emu już kilka razy, ale były to raczej drobne rzeczy. A czy byłby gotowy wesprzeć go w najgorszej sytuacji? Czy kiedy Harry będzie na skraju śmierci, ON go uratuje?
CZYTASZ
Zespolone dusze
Fanfic(UWAGA! Pierwsza część serii kompletna, druga ZAWIESZONA) Drugi rok nauki w Hogwarcie dobiegł końca i Harry spędza kolejne wakacje u wujostwa. Dwa dni przed urodzinami młody czarodziej ma sen - z pozoru zwykły i nic nieznaczący. Jednak tuż po przeb...