Nic nie jest w porządku

2.6K 227 43
                                    

Zgodnie ze swym wcześniejszym postanowieniem Harry nie poszedł na resztę lekcji. Trochę żałował, że ominęła go obrona przed czarną magią z profesorem Lupinem. Był ciekawy, co tym razem nowy nauczyciel wymyślił. Bo chociaż ostatnia lekcja z boginem była dosyć specyficzna i sprawiła, że chłopak miał coraz więcej pytań, to tak naprawdę podobała mu się. Nie pamiętał, kiedy ostatnio mieli praktyczne zajęcia, które ich czegoś nauczyły. A zapowiadało się na to, że profesor Lupin zaskoczy ich jeszcze nie raz. Jednak Harry po prostu musiał zostać w Wieży Gryffindoru. Na początku nie chciał iść na inne zajęcia, ponieważ wolał nastawić się psychicznie na rozmowę z przyjaciółmi. Ponadto musiał przemyśleć sobie kilka spraw i "porozmawiać" ze swoim obserwatorem. Może i byłby gotów zmienić zdanie i zjawić się na lekcjach, lecz w dormitorium spotkała go kolejna niespodzianka. Mianowicie nigdzie nie mógł znaleźć Meropy.

Kiedy Harry odsunął zasłony przy łóżku i nie zobaczył samicy, poczuł narastającą w nim panikę. Jednak po chwili postanowił się uspokoić. Może zaszyła się gdzieś indziej, pomyślał. Zaczął wołać swoją przyjaciółkę. Niestety Meropa nie odpowiadała. Chłopak przeszukał każdy zakamarek pokoju. Zajrzał nawet do łazienki. Jednak samicy nigdzie nie było.

Potter zaczął się niepokoić. Był pewny, że nie brał tego dnia Meropy ze sobą. Czy to możliwe, żeby samica ukradkiem wślizgnęła mu się do torby? Ale gdyby tak zrobiła, Harry na pewno zauważyłby ją na którejś lekcji. A może gdy jeden z Gryfonów wychodził na śniadanie, zostawił otwarte drzwi i Meropa wyszła z pokoju? Tylko po co miałaby to robić?

- Meropo, wyłaź! - zawołał. - To nie jest śmieszne!

Wiele by dał, żeby samica po prostu robiła sobie z niego żarty, jednak ile by nie wołał, jego przyjaciółka nie pojawiała się. Czający się w nim niepokój coraz bardziej narastał. Nie chciał powtórki z rozrywki. Nie zniósłby kolejnych... Chwila!

Olśnienie spadło na niego niczym grom z jasnego nieba. Wierzba! Harry wiedział, że gdy ostatnio samica zniknęła, przesiadywała w Bijącej Wierzbie. Chłopak podejrzewał, że w drzewie nie było jamy wykopanej przez inne zwierzęta, jak twierdziła Meropa, tylko przejście. Był też w stu procentach przekonany, że jego mała przyjaciółka coś przed nim ukrywała i to bez dwóch zdań miało jakiś związek z tym drzewem. Ale czy to możliwe, żeby Meropa i tym razem poszła właśnie do Wierzby? Bo niby jak miałaby to zrobić? Wyjście z dormitorium można jakoś wytłumaczyć. W końcu ktoś mógł zostawić otwarte drzwi. Ale wyjście z pokoju wspólnego już nie. Meropa miałaby spore trudności z przejściem przez dziurę w portrecie. Harry był tego pewny. A to znaczy, że jego teoria z Wierzbą Bijącą była mocno naciągana.

A może faktycznie jest w pokoju wspólnym? - pomyślał. Nie minęło dużo czasu, gdy Harry opuścił dormitorium i zszedł na dół. W pokoju wspólnym nie było już nikogo. Pewnie wszyscy są na lekcjach, myślał, tym lepiej dla mnie.

- Meropo! - zawołał, po czym zaczął nasłuchiwać.

Nie doszedł do niego żaden, nawet najcichszy syk. Czuł coraz większy niepokój.

- Meropo, wyjdź! - żadnego odzewu. - Proszę - dodał już nieco ciszej.

Zaczął przeszukiwać pokój wspólny. Wiedział, że było to bezsensowne, jednak wolał się upewnić. Ona musiała być gdzieś tutaj. Nie mogła ot tak sobie wyjść. Po ładnych kilkunastu minutach Harry zaniechał poszukiwań. Usiadł na kanapie zrezygnowany. Dlaczego mi to robisz, Meropo? - myślał. Przecież prosił ją tyle razy, żeby się nie oddalała. Żeby grzecznie czekała na niego w dormitorium. Co sprawiło, że nagle postanowiła zrobić mu na złość i zniknąć?

Zespolone duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz